Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

- U podnóża skały, z której spływa mały wodospad w... - zaczęła Ayla. - Jeżeli tam jest ich trochę, zapewne znajdziemy je też w całej okolicy - dodał Jondalar. To prawda - przytaknął Willamar. - Ilu osobom powiedzieliście o tych ognistych cudach? - Nie miałem czasu nikomu o tym wspomnieć, ale Zelandonijuż wie - odparł Jondalar. - Folarajej powiedziała. - A kto powiedział tobie? - spytała Marthona. - Ayla. A właściwie to tylko widziałam, jak używała jednego z nich - wyjaśniła dziewczyna. - To było wczoraj, kiedy Willamar wrócił do domu. - Ale donier nie widziała tego jeszcze na własne oczy? - upewnił się Mistrz Handlu. Na jego ustach wykwitał pomału szeroki, łobuzerski uśmiech. - Chyba nie - odrzekła Folara. - Zatem będziemy mieli niezłą zabawę. Nie mogę się doczekać, kiedy jej pokażę! - radował się Willamar. - Jestem pewien, że zdębieje, ale postara się tego nie okazać. - Rzeczywiście, będzie zabawa - dodał Jondalar, odpowiadając podobnym uśmiechem. - A przecież niełatwo wprawić ją w zdumienie. - To dlatego, że tyle wie - powiedziała Marthona. - Ale przyznaję, Aylo, że udało ci się zadziwić mnie bardziej, niż sobie wyobrażasz. - To prawda - przytaknął Willamar. - Zresztą dotyczy to obojga. No, jak tam? Macie dla nas jeszcze jakieś niespodzianki? - Podejrzewam, że miotacz oszczepów, który chcemy pokazać wszystkim jutro, zrobi na was wielkie wrażenie. Poza tym nie wyobrażacie sobie nawet, jakich sztuk potrafi dokonać Ayla, posługując się procą - odparł Jondalar. I choć może dla was nie zabrzmi to zbyt interesująco, nauczyłem się kilku nowych, niesamowitych technik łupania krzemienia. Nawet Dalanar był pod wrażeniem. - Skoro on był pod wrażeniem, to i ja będę - rzekł Willamar. - Mamy też przeciągacz nici - przypomniała Ayla. - Przeciągacz nici? - powtórzyła pytająco Marthona. Tak. Służy do szycia. Nie potrafiłam nauczyć się przetykania cieniutkich postronków i ścięgien przez dziury przekłute szydłem w skórze. Wreszcie wpadłam na pewien pomysł, a w jego realizacji pomógł mi cały Obóz Lwa. Jeśli chcecie, przyniosę mój zestaw do szycia i pokażę wam, o co chodzi - zaoferowała się Ayla. - Myślisz, że mógłby pomóc w pracy komuś, czyje oczy już nie widzą otworków w wyprawionej skórze tak dobrze jak dawniej? - spytała Marthona. Tak właśnie myślę - odrzekła znachorka. - Zaczekajcie chwilę. - Może lepiej zaczekamy do jutra? Będzie jaśniej. Przy ognisku nie tak łatwo coś dostrzec. Choć muszę przyznać, że bardzo chciałabym zobaczyć twój wynalazek. - Nie da się ukryć, Jondalarze, że udało wam się wywołać niemałe podniecenie w całej Jaskini - powiedział Willamar. - Twój powrót sam w sobie byłby wielkim wydarzeniem, ale ty przywiozłeś nam coś więcej niż siebie. Zawsze uważałem, że podróże otwierają przed nami nowe możliwości, przynoszą nowe pomysły i korzyści. - Sądzę, że masz rację, Willamarze - przyznał Jondalar - ale powiem ci szczerze, że zmęczyło mnie to całe wędrowanie. Dłuższy pobyt w domu dobrze mi zrobi. - Ale pójdziecie z nami na Letnie Spotkanie, prawda, Jonde? - upewniła się Folara. - Oczywiście. Przecież czekają mnie Zaślubiny z Ayla, siostrzyczko - odrzekł jasnowłosy, obejmując swoją wybrankę ramieniem. - Spacerek na Letnie Spotkanie to żadna wyprawa, szczególnie po takiej Podróży, jaką mamy za sobą. Zresztą udział w zgromadzeniach to część pobytu w domu. A skoro już o tym mowa, coś mi się przypomniało, Willamarze. Joharran planuje wielkie polowanie przed wymarszem. Nie wiesz, skąd moglibyśmy wziąć przebrania? Ayla także chciałaby zapolować, ale żadne z nas nie będzie mogło się maskować. - Jestem pewien, że coś znajdziemy. Mam gdzieś zapasowę rogi. Przydadzą się, jeśli pójdziemy na jelenie. A u ludzi znajdą się na pewno skóry i inne akcesoria - oparł Mistrz Handlu. - Co to jest przebranie? - spytała ciekawie Ayla. - Idąc na łowy, przebieramy się w skóry zwierząt, a czasem zakładamy nawet rogi, żeby podejść bliżej stada. Zwierzęta zazwyczaj są nieufne względem ludzi, więc próbujemy je przekonać, że sami jesteśmy zwierzętami - wyjaśnił partner Marthony. - Może weźmiemy ze sobą konie, Jondalarze? Tak jak wtedy, kiedy z Whinney pomagałam Mamutoi w polowaniu na bizony - zaproponowała Ayla, po czym spojrzała na Willamara. - Kiedy siedzimy na końskich grzbietach, zwierzęta nie widzą nas, tylko wierzchowce. Możemy podejść bardzo blisko, a wtedy, dzięki miotaczom oszczepów i pomocy Wilka, poradzimy sobie doskonale. - Używacie zwierząt do polowania na zwierzęta? Nie wspominaliście o tym, kiedy pytałem, czy macie w zanadrzu jeszcze jakieś niespodzianki. Nie przyszło wam do głowy, że to zdumiewająca możliwość? - spytał z uśmiechem Willamar. - Mam wrażenie, że oni sami nie wiedzą, ile jeszcze niespodzianek sprawią nam w najbliższych dniach - skomentowała Marthona. - Czy ktoś ma jeszcze ochotę na herbatę rumiankową przed snem? - dodała po chwili, spoglądając na Aylę. - Działa odprężające, a wy macie za sobą niełatwe, całodzienne przesłuchanie. Nawiasem mówiąc, dowiedziałam się dzisiaj, że ci ludzie Klanu muszą być znacznie ciekawsi, niż mi się wydawało. Folara nadstawiła uszu. Przez cały dzień Dziewiąta Jaskinia nie rozmawiała o niczym innym, jak tylko o ciągnącej się bez końca naradzie. Przyjaciele przypuszczali, że dziewczyna wie więcej niż inni i że powie im, o czym rozprawia starszyzna