Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Gmelin, histo-j rycy niemieccy J.E. Fischer i Gr. Fr. Miiller, przyrodnik G. W. Steller, Szczepan Piotrowicz Kraszeninnikow, autor pierwszego] opisu Kamczatki, dalej matematycy, geodeci, fizycy, mechanicy, malarze i tym podobni, dobrani spośród niemal wszystkich narodów Europy. Razem z marynarzami, rzemieślnikami i wojskiem cała ta ówczesna wyprawa liczyła kilkuset ludzi. I ta „naukowo--badawcza armada" znów powędrowała przez Syberię — na Kamczatkę. Stamtąd już cała wyprawa wypłynęła — tym razem początko- wo w kierunku południowo-wschodnim — na dwóch statkach noszących imiona najbardziej w Rosji czczonych świętych: „Swiatoj Piotr" i „Swiatoj Pawieł". Pierwszym dowodził Bering, drugim znowu Czirikow. Był początek lipca 1741 roku. Po kilku dniach podróży po wolnym od lodów morzu horyzont przesłoniły kłęby mgły, które wnet zgęstniały w mleczną ścianę. Gdy wreszcie Bering na „Sw. Piotrze" wydostał się z niej, po drugim statku nie było śladu. Natomiast przed dziobem statku gdzieś daleko zarysował się ląd. 0 przebiegu dalszych wypadków kilka wyraźnie pełnych oburzenia uwag zanotował ambitny Georg Wilhelm Steller: „Teraz — zgodnie z zasadą i ze względu na ważkość problemów — należałoby naradzić się wspólnie: co trzeba robić, co będzie trzeba na odkrytych terenach stwierdzić... czy lepiej będzie tu zimować, czy też wracać do kraju? Lecz widocznie wszystko to nie warte było woływania komisji... nie mogłem się więc już powstrzymać i posiedziałem, że przybyliśmy tu widocznie tylko po to, by przewieźć amerykańską wodę do Azji". Jedyny bowiem wydany przez Beringa rozkaz brzmiał: by z dostrzeżonego lądu przywieźć łodzią na statek źródlaną wodę do picia. Steller natychmiast zgłosił się na członka załogi łodzi. Gdy przybyli do brzegu zorientował się od razu, że w grę wchodzi wyspa niemal przylegająca do brzegów amerykańskiego kontynentu. Była to wyspa Kayak, leżąca w pobliżu południowo-wschodniego wybrzeża Alaski. Płynąc dalej żeglarze z pokładu „Sw. Piotra" dostrzegli maje^ statyczny szczyt jakiejś kanadyjskiej góry, więc górę już oczywiście amerykańskiego kontynentu. A ponieważ był to właśnie dzień św. Eliasza, więc marynarze rosyjscy ów masyw górski nazwali Górami Sw. Eliasza. Statek mijał z daleka jedną wyspę po drugiej — większe 1 mniejsze —¦ układały się szeregiem wzdłuż brzegów Alaski. Płynęli stale po wolnym od lodu morzu. Gdzież ten amerykański I brzeg? Gdzie Kamczatka? Nieznane kształty wysp i wybrzeży, mgły i wczesne zapadanie zmroku zbliżającej się jesieni | utrudniały ustalenie pozycji i wyznaczenie kursu statku. Wkrótce także dały znać o sobie skutki rozmaitych braków, jednostronne- 1 go odżywiania i wyczerpania fizycznego — osłabione organizmy 222 223 nie mogły skutecznie bronić się przed atakami chorób, z których najgroźniejsza, znana od dawna choroba żeglarzy —• szkorbut, zaczęła wybierać ofiary. W dzienniku pokładowym „Sw. Piotra" pojawiły się regularnie notatki o śmierci jednego czy dwóch członków załogi dziennie. Nie pozostawało nic innego, jak rzucić kotwicę przy którejś z wysp i przezimować. Ciężko chorego Beringa zniesiono już ze statku na noszach. Było to dnia 8 listopada — dokładnie w miesiąc później zmarł. Sumienny „pisarz" wyprawy Georg Steller zanotował: „Pogrzebano go w pobliżu naszej chaty (prymitywnego zimowiska), gdzie leży wraz ze swymi adiutantami, jednym komisarzem i dwoma żołnierzami." (Sam Steller również zmarł przedwcześnie — prawdopodobnie skutkiem przebytych utrapień, w listopadzie 1746 roku, w drodze powrotnej do Rosji, tuż przy granicy Europy). Drugi statek „Swiatoj Pawieł" — pod dowództwem Aleksiej.i Czirikowa — straciwszy z oczu statek Beringa popłynął równie, w tym samym kierunku: na wschód, ku spodziewanemu lądowi amerykańskiemu. Ale podszedł do lądu znacznie bardziej na południu, w pobliżu wyspy noszącej dziś nazwę Wyspy Księcia Walii Działo się to dnia 15 lipca 1741 roku. Jedną z posiadanych ło dzi, z załogą złożoną z jedenastu ludzi, wysłano w stronę archi pelagu wysp, celem wyszukania odpowiedniego miejsca dla rzutu nia kotwicy, zebrania informacji o pobliskim terenie i jego mien; kańcach. Gdy łódź podejrzanie długo nie wracała, Czirikow wy -słał drugą łódź, tym razem z załogą czterech ludzi. Na statku czekano — godziny, noc całą, jeszcze cały dzień Żadna z łodzi nie wracała. Poprzedniego dnia ukazał się na wy: pie bijący w górę] ponad korony drzew jakiś dym. Później im było widać już nic. Ani śladu na wybrzeżu, nigdzie nawet przi lunetę nie dostrzeżono łodzi, które mogły lądować gdzieś w ;j;i kiejś ukrytej zatoce... I wreszcie wszystko przesłoniła gęsta mgl.i Czirikow nie miał już łodzi; wyczerpawszy wszelkie możliwe ci sygnałów świetlnych i dźwiękowych, musiał wydać rozkaz wy« brania kotwicy i ruszenia w dalszą drogę. „Swiatoj Pawieł" utracił piętnastu ludzi załogi; teraz znów na pokładzie pojawił nowy, groźny gość: szkorbut. Nie pozostawało nic innego jak zawrócić w stronę Kamczatki 224 Podobnie jak Beringa, także i Cziirikowa na noszach zniesiono ze statku na ląd. Jeszcze czas jakiś organizm zwalczał chorobę, lecz potem zaatakowała ona groźnie płuca. Zmarł wkrótce po powrocie do kraju. Dopiero w sto trzydzieści lat później Szwed, baron Adolf Eryk Nordenskjóld udokumentował istnienie przejścia z morza europejskiego wzdłuż brzegów Azji do Oceanu Spokojnego. „Dwudziestego lipca 1879 o godzinie 11 przed południem znaleźliśmy się pośrodku cieśniny morskiej, łączącej Ocean Lodowaty Północny z Oceanem Spokojnym. Z pokładu „Vegi" (statek Nor-denskjólda) galą flagową i szwedzkim pozdrowieniem powitaliśmy Stary i Nowy Świat. Nareszcie został osiągnięty cel, do którego zmierzało tyle narodów... Wprawdzie droga ta nie ma właściwie żadnego znaczenia dla kontaktów handlowych Europy z Azją (co było pierwotnym założeniem poszukiwań Przejścia Północno-Wschodniego), mimo to jesteśmy szczęśliwi, że właśnie marynarka szwedzka zdołała udostępnić żegludze morskiej przejście na Ocean Spokojny i co najmniej połowie kuli ziemskiej umożliwić połączenie z morzami świata." (Z notatnika podróży Nordenskjólda „Podróż Vegi".) Teraz istnienie Przejścia Północno-Wschodniego zostało udowodnione w praktyce — mimo że Nordenskjóld nie przepłynął ani mili wodami, którymi nie przepłynęły już uprzednio statki jego poprzedników. Z cieśniny między Azją i Ameryką „Vega" popłynęła dalej: dokoła Japonii, Singapuru, Cejlonu, przez Kanał Sueski, przez Morze Śródziemne, potem wzdłuż brzegów Hiszpanii i Francji, przez Kanał La Manche nai północ, do rodzinnego kraju, gdzie ostatecznie rzuciła kotwicę w sztokholmskim porcie