Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

108 gyło to wszystko, co osiągnęli wigowie. W listopadze, kiedy odbyło . głosowanie na prezydenta, demokraci objęli władzę w kraju. Te tfybory już się zakończyły, ale Mary przypomniała sobie gorzkie słowa Simeona: „Dlatego właśnie nie cierpię polityki: przegrany odchodzi z niczym". 2aczęła żywić obawę, że skoro demokraci rządzą w Waszyngtonie, to w hrabstwie Sangamon i w siódmym okręgu wigowie mogli mieć tak niewiele do powiedzenia, że nie zdołają wybrać Abrahama do Kongresu, gdy przyjdzie za dwa lata jego kolej. Mogła albo głośno wyrażać swoje obawy, albo pozwolić, by po cichu zżerała ją ambicja. Ale czy wszystkie żony są tak ambitne, jeśli chodzi o mężów? Nie była to tylko zwykła chęć osiągnięcia w świecie wysokiej pozycji, lecz coś więcej: chodziło o wykorzystanie możliwości Abrahama. Co złego było w tym, że kobieta wierzy, iż jej mąż jest nieprzeciętnie utalentowany? Albo że te talenty należy wykorzystać? Ale czy ambicja i talent wystarczą? Należeli w Illinois do partii mniejszościowej, która nie dysponowała nawet wystarczającą liczbą stanowisk i urzędów. Czy uda im się uniknąć spędzenia całego życia na ciągłej, jałowej pracy i spróbować czegoś więcej niż gorzki smak przegranej? Po Męsce w wyborach prezydenckich Abraham stał się wyjątkowo krnąbrnym wspólnikiem. Mary robiła, co mogła, aby był zadowolony, ponieważ firma Logana i Lincolna została jedną z najbardziej szanowanych firm adwokackich w Dlinois. Kiedy zbliżał się koniec roku, uznała, że to odpowiedni moment, by powiedzieć: — W tej chwili z całą pewnością nie byłoby dobrze zrywać tak korzystnego układu, skoro zamierzamy znaleźć się w Waszyngtonie. Będziesz wtedy chciał, aby kuzyn Logan zajął się firmą i podnosił nasze dochody. Kiedy on zastąpi cię w Kongresie, będziesz prowadził kancelarię P° swojemu. Logan obiecał, że nie podejmie żadnej pochopnej decyzji. Rozwój wypadków kompletnie wytrącił ją z równowagi. Włożywszy j brązowy wełniany płaszcz, poszła odwiedzić Elizabeth, lecz ta i ją z niezadowoloną miną: Czy to prawda, Mary, że Abraham zerwał z kuzynem Loganem na wspólnika Williama Herndona? -— Oczywiście, że nie. Herndon jest tylko uczniem w jego kancelarii. "~ Ninian mówi, że w zeszłym tygodniu dostał licencję. J^ary byja w środjaj cała rozdygotana. Wróciła do domu i zasiadła °telu przy oknie, zbyt poruszona, by myśleć o obiedzie. Wreszcie 199 Abrahama nraetaj, przez Pola"Sze* lekko powykręcane podryw* fc tóe powiesfl Uznał, ze nte ^ tam doy w całym Illinois, ktta wspólnika... . , toią osobe w Spnngtód- w ------iP^J*?^ zaoferowania! « baldz0 ważnego. roiała ci cokolwiek *s-^ «. do zaoforowamajoś e ^ OT _ To nie tak, BiUy ^ ^^la ^os, ^Z^jscew tóerarcto Na przya^ ^'^odzieprawatojatoerm J Na tak miażdżące argumenty mogła tylko odpowiedzieć: __Myślisz, że jestem snobką, ale to nieprawda. Sądzę, że twoja pozycja ,edzie wymagać... — nie strofowała go już, lecz była bliska płaczu. _ Dlaczego go przyjmujesz, Abrahamie, skoro mógłbyś mieć najlepszych? .__Dlaczego przyjęłaś mnie, Mary, skoro mogłaś mieć najlepszych? — Ty byłeś najlepszy. — Tak jak Billy. Daj mu szansę. Kiedy użył imienia Billy, w jego głosie było tyle ciepła, że Mary zdała sobie nagle sprawę, iż jej mąż kierował się nie tyle względami praktycznymi, ile uczuciem przyjaźni. Oto dlaczego jej logiczna argumentacja nie robiła na nim najmniejszego wrażenia. „Molly" i „Billy" były jedynymi zdrobnieniami, jakie słyszała z jego ust. O wszystkich innych mówił używając ich nazwisk, nie wyłączając Stuarta i Logana. Czuła się głęboko dotknięta tym, iż Abraham darzył ciepłym uczuciem zarazem ją i tego niezdarnego młodzieńca. Najwidoczniej przyjaźń bardzo się liczyła w życiu jej męża. — Oczywiście, nie zamierzasz zaproponować mu jednej trzeciej zysku? — spytała znacznie spokojniejszym tonem. — Zaproponowałem mu już połowę. — Połowę! Ale dlaczego? — Jeżeli dałbym mu mniej, czułby się urażony, tak jak ja byłem. Nie mogę robić komuś tego, czego sam nie lubię. Mary wyciągnęła ręce, jakby chciała zasłonić się przed jego widokiem, Po czym zacisnąwszy pięści, przycisnęła je do piersi. — ...połowę twoich zysków... po wszystkich tych latach pracy 1 P^ygotowań... i to dla wspólnika... pijaka. Zdawało się, że w bawialni nie ma czym oddychać. Musisz mi pozwolić wybrać wspólnika, Mary. Jest to jedyna część życia, do której nie możesz się mieszać. Małżeństwo nie uprawnia I tego. - Najwyraźniej nie — odparła kwaśno. — Wolno mi wspierać twoje . lcJe i wspomagać cię swoją radą w pewnych dziedzinach, a w innych Jm całkowicie ignorowana. Tylko jak mam określić granice, które mi szyłeś w swoim życiu? 'drygnął się. Jesteś okrutna, Mary. Jesteś moim równorzędnym partnerem we $(i -11" ^zanuJę twoje zdanie, pytam cię o nie i wysłuchuję go przy okazji