Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Ruszy³ biegiem w stronê corralu. Widzia³a jeszcze, jak znika za zakrêtem. Wyjrza³a przez okno z kuchni, ale by³o zbyt ciemno, by coœ zobaczyæ. Noc wydawa³a siê spokojna, z wyj¹tkiem ha³asu, jaki robi³y konie. Ale Gordon d³ugo nie wraca³ i gdy po up³ywie godziny wci¹¿ go jeszcze nie by³o, zaczê³a siê niepokoiæ. Mo¿e któryœ z koni zachorowa³ i Gordon musia³ przy nim zostaæ? Mo¿e coœ siê sta³o? Postanowi³a ubraæ siê i pójœæ go poszukaæ. Je¿eli kogoœ spotka, powie, ¿e wybra³a siê na spacer, bo nie mog³a zasn¹æ. Nie bêd¹ przecie¿ wiedzieli, sk¹d wysz³a. Ruszy³a wolno w stronê corralu, w którym panowa³a teraz cisza. Kiedy minê³a zakrêt, stanê³a jak wryta. Mê¿czyzna wygl¹daj¹cy na w³óczêgê mierzy³ do Gordona ze strzelby. Gordon sta³ spokojnie i coœ do niego mówi³. Jednoczeœnie dostrzeg³a, ¿e kilka koni jest obryzganych krwi¹, a mê¿czyzna trzyma w rêku wielki nó¿ myœliwski. W nag³ym olœnieniu zrozumia³a, co siê dzieje. Wycofa³a siê ty³em do zakrêtu, a potem odwróci³a siê i zaczê³a biec. Us³ysza³a za sob¹ wystrza³. Nie wiedzia³a, do kogo strzela³ ten cz³owiek, mo¿e do niej? Nie obejrza³a siê jednak. Wci¹¿ bieg³a przed siebie. Wiedzia³a, ¿e musi natychmiast sprowadziæ pomoc. Modli³a siê tylko, ¿eby ten przyb³êda nie strzela³ do Gordona. Wreszcie jej buty zatupa³y po pod³odze drewnianej werandy najbli¿szego domu. Zaczê³a waliæ piêœciami w drzwi. Otworzy³ mê¿czyzna, którego zna³a, ch³opak z Colorado, okrêcony w pasie przeœcierad³em. Zl¹k³ siê, ¿e wybuch³ nowy po¿ar. Czasem siê zdarza³o po ugaszeniu ognia, ¿e poszycie tli³o siê jeszcze przez jakiœ czas, a¿ po¿ar wybucha³ z now¹ si³¹. Spojrzawszy w twarz Tani zrozumia³ jednak, ¿e sta³o siê coœ gorszego. Rozpozna³ j¹ od pierwszego rzutu oka. Z³apa³a go za ramiê i próbowa³a poci¹gn¹æ za sob¹. - W corralu - wychrypia³a - jest mê¿czyzna ze strzelb¹ i no¿em. Konie s¹ poranione, a on trzyma Gordona na muszce. Szybko! Nie pyta³, sk¹d o tym wie. Zerwa³ z siebie przeœcierad³o i naci¹gn¹³ spodnie. Odwróci³a wzrok, by go nie peszyæ. Wybieg³ z domu, zapinaj¹c po drodze rozporek i zabêbni³ z ca³ej si³y w drzwi s¹siedniego bungalowu. Zaraz zapali³y siê œwiat³a i wyszed³ mê¿czyzna. Poleci³ ch³opakowi zawiadomiæ natychmiast szeryfa i zwo³aæ ludzi, sam zaœ ruszy³ z Tani¹ do corralu. Dopadli zagrody w chwili, gdy napastnik wskoczy³ na konia i pogalopowa³ w stronê gór. Wymachiwa³ broni¹ i wykrzykiwa³ przekleñstwa, ale ju¿ nie strzela³. Dwa konie by³y martwe, jeden zar¿niêty, drugi zastrzelony, a Gordon le¿a³ na ziemi w ka³u¿y krwi. Krew by³a wszêdzie, tryska³a z jego ramienia. W jednej chwili Tania zrozumia³a, co siê sta³o. Têtnica zosta³a przeciêta i Gordon wykrwawi siê na œmieræ w przeci¹gu kilku minut. Chwyci³a jego ramiê i z ca³ej mocy zacisnê³a palce na krwawi¹cej têtnicy. Krzyknê³a do kowboja, ¿eby pobieg³ do jej bungalowu i sprowadzi³ Zoe. Kiedy znów spojrza³a na Gordona, zrozumia³a, ¿e jeszcze chwila i go straci. Ale uda³o jej siê trochê zatamowaæ up³yw krwi. By³a ni¹ ca³a pokryta, ziemia wokó³ lœni³a czerwonawo, a konie rzuca³y siê niespokojnie. - Trzymaj siê, kochany... - b³aga³a. - No, dalej! Gordon, mów coœ do mnie! -Nie chcia³a dopuœciæ, by straci³ przytomnoœæ, ale widaæ by³o, ¿e ranny traci œwiadomoœæ. - Nie! - krzyknê³a rozpaczliwie, nie mia³a wolnej rêki, by go uderzyæ po twarzy, nic, czym da³oby siê zatamowaæ krew. - Gordon! Ocknij siê! - Krzycza³a i p³aka³a na przemian. Nadbiegli inni ludzie. Potrzebowali dobrej chwili, by zorientowaæ siê w sytuacji. Nikt nic nie s³ysza³ i Tania próbowa³a wyjaœniæ, co siê sta³o, kiedy zobaczy³a Zoe, zbiegaj¹c¹ ze wzgórza w koszuli nocnej, z torb¹ lekarsk¹ na ramieniu. Tania zauwa¿y³a, ¿e ma na rêkach gumowe rêkawiczki, ¿eby nie zaraziæ Gordona. - Przepuœæcie mnie! - zawo³a³a do mê¿czyzn ko³em otaczaj¹cych rannego. -O, tak, dziêkujê. - Uklêk³a na ziemi i obejrza³a ranê Gordona, a potem spojrza³a na Tanie. - Dosta³ no¿em myœliwskim - stwierdzi³a. - Facet omal nie odr¹ba³ mu ramienia! - Zdaje siê, ¿e ma przeciêt¹ têtnice, bo krew tryska³a strumieniem. - Tania coœ niecoœ pamiêta³a jeszcze z kursu pierwszej pomocy, który koñczy³a przed laty. - Nie puszczaj ucisku - poinstruowa³a j¹ Zoe i spróbowa³a dok³adniej zbadaæ ramiê, ale nawet najl¿ejsze poruszenie powodowa³o now¹ fontannê krwi. Szybko umocowa³a opaskê zaciskaj¹c¹, najlepiej jak potrafi³a w tych warunkach, ale Gordon by³ w szoku, straci³ mnóstwo krwi i Zoe nie wró¿y³a mu najlepiej. Tania zdawa³a sobie z tego sprawê i wci¹¿ wo³a³a go po imieniu, zaciskaj¹c palce na uszkodzonej têtnicy. Wezwano Charlotte Collins, a obok dwóch kowbojów rozpacza³o nad martwymi koñmi. Napastnik by³ szaleñcem. Kowboj, którego Tania obudzi³a najpierw, opowiada³ wszystkim przebieg wypadku. - Kiedy mo¿na siê spodziewaæ karetki? - dopytywa³a siê Zoe niespokojnie. - W dziesiêæ, piêtnaœcie minut - odpar³ jeden z mê¿czyzn i Zoe skrzywi³a siê boleœnie. Gordon nie wygl¹da³ dobrze, a ona nie mog³a mu pomóc. Potrzebowa³ krwi, tlenu i sali operacyjnej. Ale w chwili, gdy zaczyna³a traciæ nadziejê, ciszê nocy przerwa³ sygna³ karetki pogotowia. Kowboje skierowali samochód na miejsce wypadku. Gordon straci³ przytomnoœæ, a puls by³ ledwo wyczuwalny. Tania szlocha³a nie poluzowuj¹c ani na sekundê ucisku na ranie, a Zoe stara³a siê j¹ podtrzymaæ na duchu. Po za³o¿eniu rannemu przepaski mog³a ju¿ tylko kontrolowaæ jego puls i modliæ siê, by prze¿y³. Powiedzia³a sanitariuszom wszystko, co jej by³o wiadome o stanie Gordona i przeniesiono rannego na nosze. Potem wsiad³a z nim do karetki i ktoœ poda³ jej koc, by mog³a siê okryæ. Teraz sanitariusz uciska³ têtnicê. Gordon by³ bia³y jak papier. Tania zapyta³a, czy mo¿e z nimi pojechaæ
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Dumny ze swojej nowej wa¿nej pozycji w kwaterze niewolników, Luther wróci³ w czerwcu z kolejnej podró¿y i zaraz znalaz³ siê w gronie ciekawych s³uchaczy, czekaj¹cych na...
- Jednak jego ludzie obsypani gradem kamieni cofnêli siê zaraz i za nimi musia³ siê cofn¹æ tak¿e i on sam...
- Porusza³a siê po kuchni niczym duch, bior¹c coœ do rêki i zaraz odk³adaj¹c, i ani razu w ni- czym nam nie przeszkodzi³a...
- Do pokoju wbieg³ goniec z plikiem depesz do Sir Roberta i zaraz wybieg³...
- — Wiedzcie wiêc — wybuchn¹³ Tersytes i zaraz st³umi³ g³os — ja mam dowody ich zdrady...
- Ka¿dy inny dowódca za³ogi l¹dowa³by wczeœniej; zapewne zaraz po powrocie...
- Zaraz te¿ odpar³: - Nie by³o ich tutaj, w przeciwnym razie by³bym siê z nimi spotka³...
- Striptiserkê zas³oni³ po³ykacz ognia i zaraz pojawili siê dwaj bramkarze...
- Potem zaraz nadbieg³ Kowalik i Ogórek, a po¿ar ju¿ szala³ na dobre...
- Czy¿by nic nie rozumieli?" Ale zaraz po takim smutku przychodzi³a otucha...