Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
On wiedział, że dzieje się coś niezwykłego. Widział z pewnością obce maszyny nad lotniskiem i odgadł, że sprowadzamy w trudnych warunkach kilka dywizjonów na ziemię. Czekał, bo nie mógł się z nami porozumieć. I teraz, prawie po siedmiu godzinach lotu, spędziwszy trzy godziny we mgle nad własną stacją, nie poddał się. Z pewnością kierował każdym manewrem pilota, panował nad jego wolą, trzymał na wodzy jego nerwy i potrafił wycisnąć z załogi wszystko, na co ją było stać, Taki już był ten Sarat. Wiedziałem o tym dobrze: znałem go przecież. Nie miałem czasu zajść do oficera wywiadowczego, żeby zobaczyć Sarata i jego załogę. Trzeba było „zakończyć czynności służbowe”, zrobić jakieś wykazy, napisać raporty, a że sierżant Maria – nawet po wysuszeniu – nadawała się bardziej do trumny nife do pracy biurowej, więc musiałem pomóc Zygmuntowi. Nie mogłem też wiele myśleć o Saracie, choć raz po raz rzucało mi się wspomnienie tej sceny na opustoszałym lotnisku, której przypadkowym świadkiem byłem ostatniego popołudnia. Doznawałem dziwnego uczucia, jakby ich było dwóch. Jeden mocny, prosty, o niezwyciężonej sile woli, dzielny, odważny Sarat, który ze złamaną stopą przewędrował pieszo pół Europy, aby nie zostać jeńcem wojennym, i który – powróciwszy z zadania bojowego z uszkodzoną instalacją radiową – krążył przez trzy godziny we mgle, aby nie wprowadzać zamieszania wśród trzydziestu kilku lądujących bombowców. Drugi, który korzystając z tego, że jego kolega dostał się do niewoli, ukradł mu narzeczoną; bezwzględny, wyrachowany drugi Sarat, który wycisnął z własnej załogi nadludzki wysiłek, aby przysporzyć sobie uznania i sławy... Który z nich był prawdziwy? Nad ranem, rozbierając się wreszcie do snu, natrafiłem na ów list w zaklejonej kopercie, który Sarat wręczył mi przed startem. Wrócił, a zatem powinienem był ten list przeczytać. Byłem jednak zanadto zmęczony i odłożyłem to do rana. Może zresztą on się rozmyślił i będzie wolał, żebym mu zwrócił tę kopertę nie naruszoną. Nie miałem wcale ochoty wtrącać się w tę jego osobistą sprawę. Spałem twardo, jednym ciągiem, do południa. Kiedy się obudziłem, Zygmunta już nie było. Wstałem i zacząłem się golić. Byłem wypoczęty i głodny jak wilk. Na dworze brzęczał w słońcu pierwszy naprawdę majowy dzień. Ogoliłem pół twarzy i dojechałem właśnie do podbródka, gdy do pokoju wpadł Zygmunt, zatrzaskując drzwi za sobą, jakby go kto gonił. – No, nareszcie wstajesz – powiedział z ulgą, lecz tonem wyrzutu. Spojrzałem na jego odbicie w lustrze i wzruszyłem ramionami. – A cóż ciebie tak pognało? Żołądek? Mruknął coś, że śliczna pogoda, i nagle powiedział: – Wiesz, przyjechała Lucy... Chciałbym, żebyś z nią pogadał. – Nie mam jej nic do powiedzenia. Niech z nią Sarat gada. – Sarata nie ma. Poleciał do Londynu. Omal się nie zaciąłem. – Kiedy? – Z samego rana. – Ma chłop zdrowie. Po takiej nocy... Zygmunt wiercił się niecierpliwie. – Słuchaj – zaczął – pogadaj z nią. Ona... hm, ona chce jechać za nim. Diabli nadali z babami! – A co cię to obchodzi? Niech jedzie, kiedy jej tak pilno, że nie może poczekać. Kiedy on wraca? Zygmunt spojrzał na mnie z tajemniczą miną. – On wcale nie wraca. Tym razem zaciąłem się naprawdę. – Nie gadaj idiotyzmów, kiedy się golę. Co się stało? – Nie wiem. Nikt nie wie. Adiutantowi powiedział, że dywizjon nowemu dowódcy ma zdać Szczygieł i że ma go zastępować tymczasem. O ósmej kazał przygotować maszynę, a o dziewiątej odmeldował się u komendanta stacji i poleciał, zabierając wszystkie swoje klamoty. – Melodramat.– powiedziałem, obmywszy twarz z resztek mydła. – A cóż Lucy? – Lucy też nic nie wie, ale czegoś się domyśla i czegoś się boi. Jest bliska spazmów, jeżeli takie rzeczy w ogóle zdarzają się Angielkom. – Lucy jest Szkotką – powiedziałem i nagle przypomniałem sobie o tym liście: tam musiało być wyjaśnienie! Wziąłem kopertę ze stołu i podałem Zygmuntowi. – Przeczytaj to na głos – powiedziałem. – Ja się będę ubierał. Wciągając świeżą koszulę, usłyszałem szelest rozdzieranego papieru, po czym okrzyk zdziwienia
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Dumny ze swojej nowej ważnej pozycji w kwaterze niewolników, Luther wrócił w czerwcu z kolejnej podróży i zaraz znalazł się w gronie ciekawych słuchaczy, czekających na...
- Czyli zaczęła wcześniej, czyli pradziadek Ludwik trafił tu na korespondencję przodków, wywiedział się jakoś, kto tam pilnował skarbu, to nie mogło być zbyt trudne, w końcu nie...
- W chwili kiedy krewny, przybyBy na widzenie z wizniem, znajdzie si ju| w siedzibie Trzeciego OddziaBu, sprawujcego piecz nad danym obozem, musi podpisa zobowizanie, |e po powrocie do miejsca zamieszkania nie zdradzi si ani jednym sBowem z tym, co przez druty nawet dojrzaB po tamtej stronie wolno[ci; podobne zobowizanie podpisuje wizieD wezwany na widzenie, zarczajc tym razem ju| pod grozb najwy|szych mier nakazanija (a| do kary [mierci wBcznie) |e nie bdzie w rozmowie poruszaB tematów zwizanych z warunkami |ycia jego i innych wizniów w obozie
- Ogromna tablica na ścianie kierownictwa umożliwia w każdej chwili zorientowanie się, iloma i jakimi ludźmi dysponuje każdy z kierowników; harmonogramy wskazują od razu każde...
- Z Wielkiej Encyklopedii radzieckiej każdy radziecki żołnierz czerpał niewzruszoną pewność, że Suworow to „największy wódz wszechczasów" (Napoleon występuje tam jako...
- W każdym z tych wczesnych utworów scenicznych, tworząc wyobraźniowe muzeum dla swojej galerii portretów osobliwych okazów społecznych, Witkacy wiąże postać ze środowiskiem...
- Jednak wcześniej czy później jesteśmy zmuszeni wyciągnąć korek z wanny niby z szyjki macicy i niechętnie poddać się bolesnemu doświadczeniu nowych narodzin...
- Ale nawet dla ludzi takich jak oni było jasne, że wcześniejsza zapowiedź Jezusa, iż “jego świątynia" zostanie wzniesiona na nowo w “trzy dni" (J 2, 19), ma związek z...
- Jednak jego ludzie obsypani gradem kamieni cofnęli się zaraz i za nimi musiał się cofnąć także i on sam...
- Kobieta: - Wspomniałeś wcześniej o dzieciach, które robiły błędy ortograficzne, gdyż literowały słuchowo i mówiłeś, że można je nauczyć robić to wzrokowo...