Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Przyokopową, idąc dalej w kierunku Kolejowej. Tu na rogu podbiegł ktoś do nich z tyłu. Mołojec poczuł lufę pistoletu przyłożoną do boku i usłyszał: „Hande hoch". Rzucił się do ucieczki i w tym momencie padły strzały. Wtedy właśnie zginął M. Nowotko80. „W tym miejscu relacji Findera zapytałem go — pisze Gomułką — czy Mołojec później nie powrócił na to miejsce, by stwierdzić, co stało się z I sekretarzem KC PPR, pociski mogły go przecież tylko ranić i w takim przypadku potrzebowałby niezwłocznej pomocy. Mołojec nie mógł przecież wiedzieć, że Nowotko od razu postradał życie. Finder poinformował mnie, że Mołojec sam, bez indagowania go, przedstawił motywy, jakimi się kierował, rezygnując z powrotu na miejsce zbrodni. Powrót uważał on nie tylko za bezcelowy, lecz przede wszystkim za zgubny dla siebie. Miał on bowiem przeświadczenie, że Nowotko zginął od razu od kuł zabójców, a co ważniejsze, uważał, że zabójcy mogą oczekiwać na niego, licząc na to, iż wróci on do swego towarzysza, by sprawdzić, co się z nim stało, a wówczas z pewnością zapłaciłby za to własnym życiem. Opis ten wyczerpuje całkowicie wersję Mołojca przedstawioną mi przez Findera, jak został zabity Marceli Nowotko" 81. so wg relacji Franciszka Jóźwiaka zjożonej Antoniemu Przygońskie-mu — Nowotko został ugodzony kilku pociskami w plecy. 81 Wł. Gomułką, Notatka w sprawie..,, s. 3—4. 123 Fakt, iż Nowotko zginął podczas spotkania z Mołojcem, na rogu Przyokopowej i Kolejowej, potwierdzają wiać źródła zgodnie. Zgodnie też informują o tym, że o tragicznym losie Nowotki dowiedziano się na skutek alarmu właścicielki mieszkania w Warszawie, w którym Nowotko był meldowany — choć nie mieszkał — pod nazwiskiem Wysocki. Policja granatowa znalazła przy nim dokumenty i zgłosiła sią jeszcze tego samego wieczoru "2 — na ten adres, wypytując o lokatora. Powiadomiła przy tym, że znaleziono jego zwłoki na ul. Kolejowej oraz że są one w prosektorium. Zachowanie policji świadczyło, że władze niemieckie z tym zabójstwem raczej nie miały nic wspólnego, gdyż one zwłokami swoich ofiar z reguły interesowały się w celu identyfikacji. Wedle relacji Findera przekazanej Gomułce podejrzenia Mo-łojca i samego Findera kierowały się w stronę podziemia londyńskiego, za czym miała przemawiać wizyta Nowotki u wspomnianego już akowca przed spotkaniem z Mołojcem. Gomułka pisze, że przedstawiona przez Findera hipoteza wzbudziła jego zasadnicze wątpliwości: „Nie jest rzeczą możliwą uciec przed pociskami, gdy strzelający przyłoży komuś lufę pistoletu do pleców, i to tak silnie, że tenże wyraźnie to odczuwa. Strzały, które padły w momencie odskoczenia Molojca na jezdnię, powinny w tej sytuacji dosięgnąć w pierwszej kolejności jego samego, faktycznie zaś pociski trafiły Nowotkę idącego obok Mołojca po stronie chodnika nie przylegającej do jezdni. Nie można zatem przyjąć tej relacji Mołojca za wiarygodną. Miałem też zasadnicze zastrzeżenia co do wersji, jakoby Nowotko padł ofiarą mordu politycznego popełnionego przez naszych przeciwników z obozu londyńskiego. Jego pobyt w dniu spotkania z Mołojcem w mieszkaniu owego akowca można co najwyżej zakwalifikować jako bardzo wątpliwą poszlakę przemawiającą na rzecz tej wersji, lecz poza tym faktem 82 I. Perkowska-Szczypiorska, Pamiętnik..., s. 88—89. Potwierdza tą relację Jóźwiak. Warto zauważyć różnicą z informacją zawartą w depeszy Mołojca do Dymitrowa z 5 grudnia 1942 r. 124 nic więcej za wersją tą nie przemawia. Wszystko, co w tyra przedmiocie podniósł Finder w swojej relacji, uważałem za abstrakcyjne, niczym nie umotywowane, a nawet graniczące z fantazją pomysły i domysły. Nie było przy tym żadnych dowodów, że Nowotko uprzedził swojego przyjaciela-akowca o przybyciu do niego w dniu spotkania z Mołojcem. Wprost przeciwnie, było rzeczą niemal niewątpliwą, iż wstąpił do niego bez uprzedzenia. W tych warunkach zorganizowanie akcji likwidacyjnej uważałem za rzecz niemożliwą. Ponadto argumentowałem, że gdyby nawet przyjąć tezę, iż określone, kierownicze ośrodki londyńskiego podziemia wydały polecenie zgładzenia NowotM, to z całą pewnością akcja likwidacji byłaby poprzedzona jego inwigilacją włącznie do ustalenia miejsca i adresu jego zamieszkania. W takim przypadku Milanówek pod każdym względem byłby lepszy — z punktu widzenia bezpieczeństwa grupy likwidacyjnej — dla dokonania zabójstwa niż przypadkowa, nie znana z góry tej grupie ulica, którą szedł Nowotko wraz z Mołojcem. Wykluczałem też możliwość przeprowadzenia takiej akcji tylko przez jednego osobnika. Kierowniczy ośrodek podziemia londyńskiego, w przypadku organizowania takiej akcji, wyznaczyłby z całą pewnością co najmniej trzech ludzi do jej wykonania. W takim przypadku ucieczka Mołojca przedstawiała się w moich oczach jeszcze bardziej tajemniczo. Jak bowiem można się wyniknąć spod pistoletów kilku ludzi? Grupa likwidacyjna zamierzała przecież uśmiercić także Mołojca — jak to sam utrzymywał w przekazanej Finderowi relacji. W tym wszystkim dopatrywałem się sprzeczności niemożliwych do pogodzenia". Należy jednak zwrócić uwagę, iż według tego, co zapamiętał Gomułka z przekazanej mu przez Findera relacji Mołojca, nie wynika jednoznacznie, że napastnik był jeden, jest tam bowiem mowa również o „zabójcach". Niemniej jednak rozumowanie Gomułki podważające tezę o dokonaniu zbrodni przez podziemie londyńskie wydaje się logiczne. Dodać można jeszcze, że przemawia za nim fakt pozostawienia przy Nowotce dokumentów. Regułą akcji likwidacyjnych wykonywanych przez 125 AK lub inne organizacje obozu londyńskiego było zabieranie dokumentów ofiary. Wróćmy jednak do relacji Gomułki