Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

TBum z al Manara powoli si rozchodziB, nie byBo ju| ciaBa m|czyzny. Sprzedajcy gorc herbat PalestyDczyk wyja[niB, |e nieszcz[nik, którego dzi[ rano zastrzelono, a pózniej powieszono za nogi, wspóBpracowaB z izraelskim wywiadem. MiaB dostarcza informacji o miejscach pobytu poszukiwanych przez Izrael PalestyDczyków. Herbaciarz wskazaB nam równie| drog do jedynej czynnej w mie[cie piekarni i dziaBajcego przy niej maBego sklepiku. Dotarli[my tam po kwadransie. Sprzedawca obsBu|yB nas bez kolejki - wrczyB nam caB torb gorcych chlebków i nie chciaB przyj |adnych pienidzy. - Dzikuj, |e z nami jeste[cie, Polska, Polska - wykrzyknB na po|egnanie. Perspektywa [niadania podniosBa nas na duchu. Usiedli[my na wysokim kraw|niku, ale zanim zd|yli[my prze|u pierwsze ksy cudownie pachncego pieczywa z zaro[li po drugiej stronie ulicy podeszBo do nas trzech mBodych palestyDskich |oBnierzy. W rkach trzymali szklanki z gorc herbat. - Prosz, to dla was. Skd jeste[cie? - zapytaB najwy|szy z nich. W pierwszej chwili odjBo mi mow. Tu trwa wojna, podobno czoBgi okr|yBy miasto, a pojawiajcy si niczym zjawa PalestyDczyk z kaBasznikowem na ramieniu podaje nam herbat. - Z Polski - wymamrotaBem zaskoczony caBym zdarzeniem. Wzili[my herbat i ju| mieli[my zaproponowa naszym darczyDcom ciepBy chleb i kubekjogurtu, gdy ci odwrócili si na picie i wrócili w zaro[la. Po kilku minutach pojawili si znowu. Patrzyli[my na nich z niemaBym zdziwieniem: jeden niósB wiklinowy fotel bujany, dwaj pozostali trzymali w rkach koce. Zaproponowali, |eby[my usiedli wygodniej, myjednak zupeBnie nie rozumiejc ich postpowania zostali[my na swoim kraw|niku. RozpoczBa si jedna z najmilszych rozmów podczas naszego pobytu w Palestynie. Rozmów, w której ani razu nie padBy sBowa  wojna",  broD" czy  [mier". 'VVV &(..... 94 I Krzysztof Hejke POPRZEDNIE STRONY: TBumy PalestyDczyków pospiesznie wracaj do domów. Pytali o Polsk, o aparaty fotograficzne. Opowiadali o Ramallah i o piBce no|nej