Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
W najlepszych jego obrazach (Narodziny, Portret księcia Urbino, Chrzest, Zwycięstwo Konstantyna) da- lekie, przepaściste tło jest tak znaczące i wymowne, jak figury. Kontrast masywnych postaci, widzianych zwykle od dołu, i delikatnego pejzażu podkreśla i zaostrza dramat człowieka w przestrzeni. Krajobrazy są zwykle bezludne, zamieszkane tylko przez elemen- ty, wodę, ziemię i światło. Ciche skandowanie powie- trza i wielkich planów jest jak chór, na tle którego milczą postacie dramatów Piera. Prawo spokoju nie polega tylko na architektonicz- nym wyważeniu bryły. Jest to zasada wewnętrznego ładu. Piero rozumiał, że nadmiar ruchu i ekspresji roz- bija nie tylko przestrzeń malarską, ale skraca czas obrazu do jednorazowej sceny, błysku istnienia. Sto- iccy bohaterowie jego opowieści są skupieni i bezna- miętni, nieporuszone liście drzew, kolor pierwszego ziemskiego poranku, pora, której nie wybije żaden zegar, nadają tworzonym przez Piera rzeczom ontolo- giczną niezniszczalność. Wróćmy do Biczowania; jest to dzieło najbardziej albertiańskie w twórczości Piera. Wszystkie nici kom- pozycji są chłodne, rozważne i napięte. Każda z po- staci stoi w rozumnie budowanej przestrzeni jak bryła lodu. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że demon perspektywy panuje tu absolutnie. Scena podzielona jest na dwie części. Dramat wła- ściwy dzieje się po lewej stronie pod marmurowym portykiem, wspartym na korynckich kolumnach, gdzie mogłaby się przechadzać czysta inteligencja. Prostoką- ty posadzki prowadzą wzrok do wpółobnażonej po- staci Chrystusa. Jest on oparty o kolumnę, na której Piero umieścił kamienny symbol - posąg greckiego bohatera z wyciągniętą ręką. Dwu oprawców zamie- rza się jednocześnie rózgami. Ich razy będą regularne i beznamiętne jak tykanie zegara. Cisza jest absolut- na, bez jęków ofiary i nienawistnego sapania katów. Jeszcze dwie postacie obserwatorów, jedna stojąca tyłem do widza, druga siedząca profilem po lewej stronie. Gdyby pozostała tylko ta strona obrazu, była- by to scena w pudełku, model zatopiony w szkle, rze- czywistość oswojona. Piero nigdy - w przeciwień- stwie do ironisty Bruegla, vide Śmierć Ikara - nie umieszczał zdarzeń ważnych w perspektywie, wie- dząc, że geometria pożera pasję. Ważne postacie jego dramatów stoją na pierwszym planie, jakby tuż przed rampą sceny. Więc wytłumaczenia tego zagadkowego obrazu szukano w znaczeniu i symbolicznym sensie trzech mężczyzn stojących po stronie prawej na pla- nie pierwszym i odwróconych tyłem do sceny mę- czeństwa. Berenson i Malraux interesowali się tylko ich funk- cją kompozycyjną. "Żeby uczynić tę scenę jeszcze bardziej surową i okrutnie bezosobową, artysta wpro- wadza do swego obrazu trzy wspaniałe formy, które stoją na pierwszym planie jak wieczyste skały". Trady- cja jednak wiązała to dzieło ze współczesnym zdarze- niem historycznym, a mianowicie z gwałtowną śmier- cią księcia Guidantonia Montefeltra otoczonego tu dwoma spiskowcami. Za ich plecami iści się morder- czy zamiar, usymbolizowany w scenę biczowania. Suarez puszcza wodze fantazji i brnie w ryzykowną eksplikację. Dla niego owi trzej zagadkowi mężczyźni to wielki kapłan jerozolimskiej świątyni, rzymski pro- konsul i faryzeusz. Odwróceni tyłem do zdarzenia, które wstrząśnie historią świata, ważą jednak w umy- słach jego znaczenie i konsekwencje. Suarez widzi w ich zaszyfrowanych twarzach wyraz trzech różnych stanów: powściągliwą nienawiść faryzeusza, tępą pewność rzymskiego biurokraty i cyniczny spokój kapłana. Jakichkolwiek jednak dobieralibyśmy kluczy, wydaje się, że Biczowanie pozostanie na zawsze jed- nym z najbardziej nie poddających się interpretacji obrazów świata. Oglądamy je przez cienką szybę lodu, przykuci, zafascynowani i bezradni jak we śnie. Ostatnim obrazem Piera, jak sądzą badacze nieła- twego problemu chronologii jego dzieł, jest Madon- na z Dzieciątkiem w otoczeniu aniołów i świętych. Znajduje się obecnie w Galerii Brera w Mediolanie, a jego atrybucja była przez długi czas przedmiotem dys- kusji, zanim dzieło ostatecznie przypisano malarzowi Legendy Krzyża. Dziesięć postaci otacza Madonnę półkolem, dziesięć kolumn z krwi i ciała, a za nimi rytm ten powtarza architektura. Scena dzieje się w absydzie, nad którą otwiera się pełny łuk i sklepienie w formie muszli. Ze szczytu muszli na cienkiej linii wisi jajo. Bardzo trywialnie brzmi to w opisie, ale ten niespodziewany akcent formalny jest tu zdumiewają- co logiczny i trafny. Obraz jest testamentem Piera. A jajo, jak wiemy, w symbolice oznaczało tajemnicę ży- cia. Pod dojrzałym sklepieniem swojej architektury, na prostej linii to nieruchome wahadło wybije dla Piera della Francesca godzinę nieśmiertelności. Czy wielkość jego sztuki była również oczywista dla jego współczesnych i dla potomnych, tak jak jest ja- sna dla nas dzisiaj'? Niewątpliwie Piero był artystą cenionym i chętnie zapraszanym. Pracował zresztą bardzo wolno i nie zrobił tak błyskotliwej kariery, jak jego koledzy z Florencji. Ceniono go zresztą głównie za jego dwie prace teoretyczne, napisane pod koniec życia. Nic więc dziwnego, że częściej bywał cytowa- ny przez architektów niż przez malarzy i poetów
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- W chwili kiedy krewny, przybyBy na widzenie z wizniem, znajdzie si ju| w siedzibie Trzeciego OddziaBu, sprawujcego piecz nad danym obozem, musi podpisa zobowizanie, |e po powrocie do miejsca zamieszkania nie zdradzi si ani jednym sBowem z tym, co przez druty nawet dojrzaB po tamtej stronie wolno[ci; podobne zobowizanie podpisuje wizieD wezwany na widzenie, zarczajc tym razem ju| pod grozb najwy|szych mier nakazanija (a| do kary [mierci wBcznie) |e nie bdzie w rozmowie poruszaB tematów zwizanych z warunkami |ycia jego i innych wizniów w obozie
- Anu zaryczał z wściekłości, kiedy zniszczono czołg z „Transhara”, lecz jego gniew wzmógł się jeszcze, kiedy czołg wroga zajął pozycję, która obejmowała także rampę...
- Biorąc to wszystko pod uwagę, wielbię ogromnie faraona Echnatona za jego mądrość i sądzę, że i inni będą go wielbić, gdy zdążą zastanowić się nad tą sprawą i zrozumieją, jakie...
- Czyż nie widzieliśmy tego okrętu na własne oczy? A co się tyczy radży Hassima i jego siostry, Mas Immady, jedni mówią tak, drudzy inaczej, ale Bóg jeden zna prawdę...
- Za każdym razem, gdy Cymmerianin spotykał grupę, ogromny samiec patrzył na niego groźnie spod ciężkich brwi, dopóki jego rodzina nie zniknęła w krzakach, a potem odwracał się i...
- Gdy Rikki przybył do domu, wyszedł na jego spotkanie Teodorek wraz ze swym tatusiem i mamusią (wciąż jeszcze bladą, bo niedawno dopiero ocucono ją z omdlenia) i wszyscy troje...
- Skrajny genetyzm, jaki ujawnia Tynecki omawiając na marginesie swych wywodów twórczość Micińskiego, może raczej zaszkodzić pisarzowi, to znaczy przenieść jego dzieło ze...
- Oczy błyszczały mu bardzo, bardzo mocno, szczególnie to zza monokla, a Baudelaire'owie ze zgrozą rozpoznali jego straszliwą minę...
- Wykrzykn\'ea\'b3a jego imi\'ea, czuj\'b9c,\par \'bfe ogarnia j\'b9 gor\'b9ca fala rozkoszy...
- Przemieszczając się z miejsca na miejsce, dotarliśmy do małego strumienia i postanowiliśmy iść jego brzegiem, uznawszy, że musi nas gdzieś w końcu doprowadzić...