Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
– Pozwól, że ja poprowadzę. - Wykluczone! – odkrzyknął Julius. – Ja się tym zajmę, kochanie. - Pozwól mu – odezwał się Seth, stając obok niej. – Jest dorosły. Spojrzała na niego. - Nie rozumiesz? Już widziałam, jak pakował się w takie kłopoty. Wzruszył ramionami. -Jego kłopoty, jego problem. -Zawsze jesteś taki wredny? - Nie jestem wredny. Ten człowiek ma sześćdziesiąt lat! Jeśli chce sobie narobić kłopotów, to jego sprawa. Kelly wyminęła go i dołączyła do Juliusa, Maksa i policjanta, którzy zbliżyli się do znaku stopu. - Widzisz? – wykrzyknął Julius triumfująco. – Za mały! - Ma dokładnie takie same wymiary jak wszystkie znaki stopu na świecie– powtórzyłpolicjant. - Na ten zakręt jest za mały - uparł się Julius. – W ogóle go nie widziałem. - Ani ja – poparł go Max. Inni, którzy także zgromadzili się wokół znaku, potwierdzili. Mavis stała w pewnym oddaleniu z bardzo zadowoloną miną. Blaise Corrigan spojrzał na tę gromadkę ekscentryków i zaczął się uśmiechać. - Więc żadne z was nie powinno prowadzić – oznajmił sucho. – Ten znak jest dokładnie taki, jaki ma być, w dodatku jaskrawoczerwony Jesteś daltonistą? – Pytanie było zadane przyjemnym, wcale nie oskarży-cielskim tonem. W tym momencie każda zdrowa na umyśle osoba, pomyślała Kelly, przyjęłaby mandat i dała spokój. Ale nie jej wujek. Julius się obraził. - Nie dasz mi za to mandatu! Ten znak stoi w złym miejscu i jest prawie niewidoczny. - Daj mi prawo jazdy i dowód rejestracyjny. - Okropne! Naprawdę to zrobisz? – wykrzyknęła Bea. - Oczywiście, że to zrobi – warknęła Mavis. – Za to mu płacą! - Ale na pewno mógłby tym razem przymknąć na to oko. Nie stało się nic złego. - Proszę się rozejrzeć – powiedział grzecznie Corrigan. – Mógłbym przymknąć oko, zanim wszyscy wysiedliście, ale nie teraz. Kelly obejrzała się i ujrzała tłumek gapiów. - Skandal! – oburzył się Julius. – Nigdy nie dostałem mandatu. Aten znak jest prawie niewidoczny! - Ten znak– powiedziałCorrigan cierpliwie – stoi tu od co najmniej dziesięciu lat. Przejeżdżasz tędy za każdym razem, gdy opuszczasz waszą wyspę. Chcesz mi powiedzieć, że od dziesięciu lat się tu nie zatrzymujesz? 34 Zapadło milczenie, ale Julius wkrótce odzyskał animusz. -Nie widziałem go tym razem. -I tym razem dostaniesz mandat. Daj mi swoje prawo jazdy i kartę wozu. Julius splótł ręce na piersi. -Nie. - Julius – odezwał się Seth, po raz pierwszy zabierając głos. – Przyjmij ten cholerny mandat. Julius zawahał się, ale tylko przez chwilę. - Dla mnie to może być równie dobrze kara śmierci. Nie zrobiłem tego celowo! Nie przyjmę mandatu za popełnienie błędu. - Bierz ten mandat, jełopie – odezwał siejakiś mężczyzna z tłumu. – Mam już dość głąbów, co przejeżdżają ten znak. Tu są dzieci! - Proszę, widzisz? – zakrzyknął Julius triumfalnie. – Ludzie bez przerwy przejeżdżają ten znak! Bo go nie widać! - Widać go jak cholera! – krzyknął ktoś z tłumu. – Takim starym piernikom nie powinno się pozwalać prowadzić! Jesteście niebezpieczni dla innych. Mężczyzna poczuł na sobie groźny wzrok Setha i urwał w pół słowa. Julius zrobił krok w jego kierunku, ale Corrigan chwycił go za ramię. - Prawo jazdy, dowód i ubezpieczenie - powtórzył. - Albo cię aresztuję. - Nie zrobisz tego – powiedziała Bea ze zgrozą. – W naszej rodzinie nikt nigdy nie siedział w więzieniu. - Więc ja będę pierwszy – oznajmił Julius niezłomnie. - Och, doprawdy... Daj mu te dokumenty i przyjmij mandat, Julius. Umieram z głodu. Niedosmażona jajecznica na kolację. Powiadam ci... Zaraz zemdleję, jeśli czegoś nie zjem. Idź po to prawo jazdy. - Nie mogę. Nie mam. A nawet gdybym miał, tobym go nie dał. Wy jedźcie na kolację, a Blaise niech mnie skuje. Będę się dobrze bawił. - W więzieniu nikt się dobrze nie bawi – warknęła Kelly. – Przestań się zgrywać. Na litość boską można by pomyśleć, że tu chodzi o sprawę honoru. Bo chodzi! -Chcesz iść do więzienia? - Zdecydowanie! A potem wynajmę najlepszego adwokata i pozwę wydział drogowy. - Za co? Za wypisanie mandatu? – Gdyby Kelly nie wychowała się wśród tych ludzi, pewnie nie wierzyłaby własnym uszom
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Nazimow zawołał: „Cyt!", ale już było za późno; tego, com powiedział, było dosyć dla uspokojenia Owsianego, który i tak miał mi za złe, żem się wygadał o naszej...
- Ale czy w ogóle przychodzi taki moment, że osiągamy w życiu wszystko, gotowi jesteśmy zawołać: Trwaj, chwilo! Jesteś piękna...
- — Proszę! One myślą, żeby wyjść jak najprędzej za mąż i mieć dzieci! — zawołał Kurt Malik...
- — No! co myślicie: tu dla mnie nie ma partii w sąsiedztwie! ot co powiem! — O! znowu! — zawołał Smoliński — czy nie nadto...
- Opowiadania Kleista...
- Porywacze, pewni, że oszołomiona narkotykiem i związana ofiara nie sprawi im kłopotów, usiedli na koźle i raczyli się kwaterką piwa...
- Sam nie był tego taki pewien...
- Berengaria czuła, że płacz dławi ją w gardle, słyszała teraz, że bestie wdrapują się na górę, i wiedziała, że już wkrótce ich odrażające oblicza wyłonią się zza krawędzi...
- Jest tylko rozdrażnienie, najprawdziwsze rozdrażnienie czło- wieka, którego oderwano od bardzo ważnych zajęć dla jakiegoś głup- stwa...
- Król jest głową swojego ludu, ma świecić mu przykładem i pełnić jego wolę...