Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Jeleń zaczął się niepokoić, musiała więc skupić się na nim, uprzedzić o nadejściu Sol, ale kiedy może to nastąpić i w jaki sposób? Jak ona zamierza ominąć... Nagle Sol pojawiła się tuż przy niej. Po prostu tam była i już szeptem pouczała Berengarię, że powinna oprzeć nogę na jej rękach i dosiąść jelenia. Dziewczyna chciała zaprotestować, a przede wszystkim spytać, w jaki sposób Sol znajdzie się na grzbiecie zwierzęcia, ale dostrzegła jakąś straszną rękę czy też może łapę, chwytającą się korzenia rosnącego przy krawędzi. Usłuchała więc czarownicy bez zbędnych komentarzy, a już w następnym momencie siedziała okrakiem na zaniepokojonym, drepczącym nerwowo jeleniu, który miał, jak się okazało, nieprzyjemnie wystający kręgosłup. Berengaria uchwyciła się olbrzymich rogów i wyciągnęła drugą rękę do Sol, wychylając się niebezpiecznie. Złapała Sol - jakaż ona lekka, chyba nic nie waży! - i zaraz obie już siedziały na grzbiecie jelenia. Sol prześlizgnęła się przed nią. - Trzymaj się mnie mocno! - zawołała. - To dopiero będzie jazda! Sol kierowała jeleniem, posługując się do tego olbrzymim porożem. Objechała szczyt w poszukiwaniu innych możliwości przedostania się na dół, było jednak tak, jak powiedziała Berengaria: za równiną wznosiła się urwista ściana góry, a po bokach zbocza opadały stromo. Istniała tylko jedna jedyna droga. Ale przejazd nią nie był swobodny. Berengaria usiłowała przyjrzeć się tym, którzy wspinali się na górę. Do krawędzi jednak na razie dotarł chyba tylko jeden, a na dodatek zasłaniały go plecy Sol i ogromne jelenie rogi. Jeleń, któremu Sol szepnęła coś do ucha, stanął dęba, Berengaria o mało przy tym nie spadła, mocno splotła więc dłonie na brzuchu pięknej czarownicy. Olbrzymi sus, kopyto huknęło w głowę, która się ukazała nad krawędzią, i bestia wydała z siebie przerażony diabelski krzyk, a one poszybowały przez powietrze i znalazły się na zboczu poniżej straszydeł. Jeleń przyklęknął, rycząc, ale chyba przede wszystkim ze strachu, wyglądało bowiem na to, że nie wyrządził sobie żadnej krzywdy. Podniósł się prędko i ruszył w dół. Oczekujący tam mężczyźni musieli uskoczyć w bok. Sol miała problemy z zatrzymaniem niezwykłego wierzchowca, lecz przyjaciele już zaczęli biec za nimi i kawałek dalej w komplecie zebrali się przy przerażonym zwierzęciu. - No i jak? - spytała z dumą Sol. - Jesteś naprawdę szalona - Jaskari nie krył podziwu. Oko Nocy nic nie mówił, pomógł Berengarii zsiąść i długo trzymał ją w objęciach. Tak mało brakowało, by ją utracił. Wreszcie bardzo wzruszony puścił ją, a dziewczyna na przemian to śmiała się, to płakała. - My... nnnie mamy na to czczasu - weterynarz ze zdenerwowania zaczął się jąkać. Popatrzyli na zbocze, dość już teraz odległe. - No tak, racja - przyznała Sol. - Wracamy za rzekę, wszyscy. - A łania? - zaniepokoił się Jori, gdy zaczęli biec. Sol nie zsiadała z jelenia, patrzenie na innych z góry wydało jej się bardzo przyjemne, w dodatku w ten sposób miała lepszą kontrolę nad zwierzęciem. - No właśnie, łania - przyznała. - Oko Nocy, jesteś pewien, że ona jest po tej stronie rzeki? - No cóż, ślady kończyły się nad wodą - odparł Indianin. - Ale nie zdążyłem odnaleźć ich po tej stronie. - Przepraszam - mruknęła Berengaria. - To moja wina. Oko Nocy w biegu uścisnął ją za rękę. Słychać już było szum rzeki. - Jaskari, pożycz mi jeszcze raz ten swój aparat - poprosiła Sol. - Dziękuję, wybierz numer Marca, nie bardzo się wyznaję na tych urządzeniach, urodziłam się w niewłaściwym stuleciu. Roześmiali się wszyscy. Sol bez trudu nawiązała łączność z Markiem. - Mamy kryzys - oznajmiła krótko. - Potrzebujemy pomocy twojej albo Nidhogga, a najlepiej obydwu. - O co chodzi? - Ściągnęliśmy na siebie gniew tych nieznanych istot, prawdopodobnie nas teraz ścigają, zamierzaliśmy uciec z powrotem przez rzekę, ale przecież łania jest raczej na tym brzegu. Owszem, mamy samca samotnika, ale łani nie znaleźliśmy, nie możemy jej pozostawić na pastwę tych strasznych stworów. Marco z jej przemowy wyłapał najważniejsze. - Mówisz o rzece? Widzimy ją stąd, jesteście prawdopodobnie nieco bardziej w górę jej nurtu. Czy ponad wami wznosi się granatowoczarna góra? - Owszem
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- - Nic dziwnego, że mumie egipskie mają taki piękny połysk - mamrotał mi do ucha Higgs - nic dziwnego! Moje piszczele będą się teraz w sam raz nadawały do polerowania butów...
- Światło, wpadające przez dwa małe okienka i dodatkowo wpuszczone teraz przez uchylone drzwi, nie rozjaśniało półmroku, jaki tu panował na skutek unoszących się w...
- Dzieci tych czasów (a właśnie są teraz) nie będą miały nikogo, by zarządzał ich dobrami i przechował w spiżarniach pożywienie, i będą nękane na targu kupna i sprzedaży...
- Miała zdrowie, miała pod dostatkiem pieniędzy i miała jeszcze Ashleya, chociaż widywała go teraz coraz rzadziej...
- Nie ma już w recenzjach tej cierpkości, ukrytej goryczy, której dawniej można się było doszukać, teraz wyczuwa się, obok zrozumienia (ono było zawsze), także pewną...
- Nawet teraz korzystała tylko z krótkiego urlopu, jakiego udzielił jej dowódca Eskadry Łobuzów do czasu, aż senatorowie Nowej Republiki przestaną żywić niechęć do rycerzy Jedi...
- Och, potrafię sobie wyobrazić, jaką masz teraz minę! Nie przejmuj się, nie zamierzam się poddać! W gruncie rzeczy, mogę Ci udzielić innej odpowiedzi na pytanie, jakie zawsze...
- Biskup Paryża wyrażał jednak przekonanie, że król, który dotąd nie przejmował się anatemą, zechce teraz pojednać się z Kościołem ze względu na rozdzielanie dóbr po albigensach...
- Niektórzy członkowie Izby Gmin, przekonani, że Karol teraz gotów być może do ustępstw, znosili się z nim prywatnie, za zgodę na wykluczenie Jakuba bądź zatrzymanie...
- - Człowieka niedowiarka - ciągnął staruszek w skupieniu - teraz może bym się zląkł; tylko że, przyjacielu Aleksandrze Siemionowiczu, nigdy jeszcze nie spotkałem...