Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Baxter mógł więc zająć się rozluźnianiem więzów. Stłukł wieczko zegarka i w ten sposób uzyskał ostrą krawędź. Prowizoryczny nożyk okazał się skuteczny. Mężczyźni, którzy nieśli go z powozu do budynku, nie zauważyli, że lina wokół jego nadgarstków trzyma się tylko na paru pasemkach. Jeszcze przez chwilę leżał nieruchomo, zastanawiając się nad dalszym postępowaniem. Tak jak przy każdym interesującym eksperymencie, czy to chemicznym czy też alchemicznym, wszystko sprowadzało się do ognia. I jak zawsze, istniało niebezpieczeństwo wybuchu. Baxter przeciągnął się, zamruczał i otworzył oczy. Niski, krępy, ciężko zbudowany mężczyzna, który siedział rozwalony o kilka kroków od niego, zerwał się na równe nogi i uśmiechnął się ukazując szczerby w uzębieniu. Baxter zauważył, że za pasem ma zatknięty pistolet. - Coś takiego. Postanowiłeś się obudzić? - Strażnik podszedł bliżej. - Najwyższy czas. Mag na ciebie czeka. Powiedział, żebym wysłał mu sygnał, gdy tylko otworzysz oczy. Chyba lepiej tak zrobię. - Chwileczkę, jeśli łaska. - Baxter z całej siły kopnął obutą stopą nogę strażnika. Mężczyzna jęknął, odsunął się i chwycił pistolet. - Ty głupcze! Nic w ten sposób nie osiągniesz. Baxter odrzucił resztki liny wiążącej mu przeguby i szybko potoczył się po podłodze. Strażnik rozszerzonymi oczami wpatrywał się w uwolnione ręce Baxtera. Chciał uskoczyć na bok, ale ugięła się pod nim boląca noga. Baxter w jednej chwili znalazł się przy nim i z całej siły uderzył go pięścią w szczękę. Pistolet spadł na podłogę. Baxter chwycił go, odbezpieczył i zerwał się na nogi. Wymierzył w pierś strażnika. - Nie strzelam dobrze, ale ty stanowisz bardzo duży cel. Strażnik kilka razy zamrugał w zdumieniu. - Mag mówił; że będziesz całkiem oszołomiony i powolny. - Mylił się - odparł cicho Baxter. - A teraz opowiedz mi o tym cholernym sygnale. Charlotte rozpaczliwie kręciła się na linie, którą przywiązano jej ręce do kolumny szerokiego szkarłatnego łoża. Walczyła z węzłem od chwili, gdy porywacze zostawili ją samą w pokoju. Lina była dość długa, więc miała trochę swobody ruchów, jednak węzeł trzymał mocno. Gdy siadała prosto, mogła podnieść ręce aż do frędzli baldachimu, ale to było wszystko. Łóżko miało ogromne rozmiary. Na jego czterech kolumnach wyrzeźbiono dziwne, mitologiczne stwory. Węże, smoki i gryfy były oddane z taką naturalnością, że wyglądały, jakby naprawdę wiły się po drewnie. Obejrzawszy dokładnie kamienny pokój, doszła do wniosku, że to łoże tu pasowało. Wyłożoną kamieniem podłogę pokrywał gruby szkarłatno-czarny dywan, kominek wykonano z czarnego granitu, a ciężkie szkarłatne draperie, obramowane czarnymi frędzlami z jedwabiu, zwisały z okien aż na podłogę. Wszystko w pokoju było w barwach krwistej czerwieni i czerni. Charlotte przypomniała sobie salonik, w którym Juliana stawiała karty. Najwyraźniej czerwień i czerń były ulubionymi kolorami maga. W oko wpadła jej cienka świeca osadzona w czarnym, żelaznym świeczniku i zastanowiła się, ile czasu potrzebowałby jej delikatny płomień na spalenie grubej liny, którą była związana. Na tego rodzaju naukowe pytanie Baxter potrafiłby odpowiedzieć bez namysłu. Drzwi otworzyły się. Charlotte szybko odwróciła się mając nierozsądną nadzieję, że to Baxter tu wchodzi dzięki jakiejś magicznej sztuczce. Ze strzępów rozmowy, którą udało jej się podsłuchać, gdy powóz wiózł ją do tego dziwnego domu, wywnioskowała, że jego również porwano. Zobaczyła, kto stoi w drzwiach i żołądek zacisnął jej się w supeł. Tym razem nie nosił czarnego domina, a jego twarz nie ukrywała się w cieniu, który nie pozwalał dojrzeć rysów, gdy spotkała go po raz pierwszy pięć lat temu. Jednak chłód emanujący z całej postaci był jak niezatarte piętno. Teraz dziwiła się, że go nie rozpoznała w noc balu maskowego. Znalazła się twarzą w twarz z potworem. Natychmiast zobaczyła, że jego prawdziwą naturę skrywają nieprawdopodobnie piękne, doskonale męskie rysy twarzy. Czarne loki otaczały szerokie czoło. Delikatny, prosty nos i wysokie kości policzkowe świadczyły o arystokratycznym pochodzeniu. Ubrany był zgodnie z najnowszymi nakazami mody: śnieżnobiały wymyślnie zawiązany fular, surdut, spodnie i buty pochodzące od najlepszych krawców i szewców. Wszystko to nadzwyczajnie pasowało do jego idealnej, wysokiej i szczupłej postaci. Nosił się z wrodzoną elegancją. Dobrze się kamufluje, pomyślała
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Samoofiara Pytanie: Czy równa sprawiedliwość wobec wszystkich i miłość do wszystkich żyjących istot jest najwyższym wzorem teozoficznego postępowania? Odpowiedź:...
- Historia powszechna wydana przez PWN musi stać w pierwszym rzędzie, to jest podręczne kompendium, tym niemniej sam widok tego świetnego wydawnictwa też sprawia...
- Zatrzymali się w „Roller On”, jedynym chyba barze w Vegas, który sprawiał wrażenie, że nic trzeba będzie tu zostawić całych czterech tysięcy dwustu szesnastu dolarów i...
- Wszyscy mieli wiedzieć, że rewolucja październikowa była „wielka i socjalistyczna" lub że „manifest lipcowy" był speł- nieniem marzeń pokoleń Polaków o sprawiedliwości...
- Dobry jesteś, i według dobroci twej naucz mię sprawiedliwości twojej! 69 Rozmnożyła się przeciw mnie nieprawość pysznych, a ja ze wszystkiego serca będę badał...
- Można też przyjąć, że tak bardzo pragniemy uwierzyć w to, iż nadzieja sprawia cuda, że bez przerwy opowia- damy o tych nielicznych historiach, które zdają się...
- Palenie marihuany wiąże się wprawdzie w niewielkim stopniu z zażywaniem środków psychotropowych przez rodziców, jednakże to, że twoi rodzice nie zażywają narkotyków,...
- - Sprawiedliwość? - Kwll aż zatrząsł się od śmiechu...
- Król stanął kwaterą w Braclawiu, a wojsko na zimowe leże CV3 91 CV rozmieścił w pasie od Kijowa po Multany, dalsze działania bowiem musiał powstrzymać z powodu nowej zdrady...
- Żadne z nas nie było też pijane, nadal zresztą nie pijemy - a było to na trzy lata przedtem, zanim usłyszeliśmy o LSD czy innych narkotykach...