Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Głowę miało lekko przekrzywioną na bok, co podkreślało jego naturę szpiega. Kiedy Cabe nie dał znaku zgody, skrzydlata zagadka wyfrunęła za okno. Tak zwany wiedźmin znów został sam, tym razem z uszczuplonymi nadziejami. Jeśli istniała jakaś szansa na pomoc ze strony Poszukiwaczy, zaprzepaścił ją brakiem pewności siebie. Zostali wezwani tylko Srebrny, Czerwony i Burzowy. Byli jedynymi godnymi zaufania. Lodowy dbał tylko o siebie. Smocze Królestwa pochłonąć mogło morze, a jego mało by to obeszło. Zielony zezwalał swoim ludziom na zbyt wielką swobodę; żołnierze z Zuu zasilili armię Gryfa. Kryształowy był niewiadomą i tym samym nie można było go włączyć. Co do Czarnego... Smoczy Cesarz miał konkretne podejrzenia dotyczące pana Szarych Mgieł. Nie spotkali się w naturalnych postaciach. W wielkiej komnacie naradzali się czterej wojownicy. Choć nosili podobne stroje, nietrudno było zgadnąć, który spośród njch jest najważniejszy. - Zdrada! Spiżowy i Żelazny zapłacili za swoją głupotę! Niech będzie to lekcją dla tych, którzy zechcą sięgnąć po moją władzę! Należy być mi bezwzględnie posłusznym! Złoty wstał. Pozostali, siedząc przed nim, pokiwali głowami. Każdy wiedział, że zbliża się nowy podział królestw; wielu władców nie żyło, a królewskie młode czekała długa droga do osiągnięcia dojrzałości. Wiadomo też było, że Złoty rozważa przejęcie ziem Błękitnego i Zielonego, i że każdy z jego sług, który pozostanie mu wierny, zostanie szczodrze nagrodzony. Czerwony najbardziej ze wszystkich wypatrywał zmiany. Złoty niewątpliwie podzieli królestwa Spiżowego i Żelaznego między siebie a Srebrnego. W takim układzie Nadmorski Irillian dostałby się Burzowemu, a co ważniejsze, gęsty, bogaty Las Dagora przypadłby samemu Czerwonemu. Byłaby to miła odmiana po Piekielnych Równinach. To, że takie zmiany w strukturze władzy oznaczały upadek jego braci, wcale go nie kłopotało. W komnacie była piąta postać, skryta przez cienie oraz przez przepastny kaptur i obszerną szatę. Towarzysze Złotego wiedzieli tylko jedno: nie był to smok ognisty. Tyle potrafili wyczuć. Widmowy gość rozmawiał tylko z cesarzem i częściowo z jego powodu została zwołana narada. Ciekawość nie była przypisana tylko ludzkiej rasie. Złoty przypatrywał się zebranym przez otwory w hełmie. Dobrze wiedział, co im chodzi po głowach. Należeli do niego. I mieli dobrze mu służyć. Chciwość była doskonałym narzędziem motywacji. - Bierzemy udział w nowej wojnie. Gryf pragnie odrodzić Mistrzów. Nasi bracia okazali się zdrajcami. Syn Nathana Bedlama wychodzi z ukrycia i śmie przebąkiwać o podboju! - Trzasnął pięścią w stół. - Przez niezliczone lata te ziemie należały do nas! I pozostaną nasze! Rozbrzmiały okrzyki poparcia. - Otrzymałem informacje dotyczące wiedźmina Azrana. Mieszka wśród nas! Mieszka - tak, mieszka - we włościach naszego brata Czerwonego! Pan Piekielnych Równin drgnął. Jego dwaj towarzysze zmierzyli go podejrzliwym wzrokiem. On odpowiedział im wściekłym spojrzeniem. Złoty uśmiechnął się, - Spokój, Czerwony! Nie oskarżam cię o zdradę. Czarnoksiężnik mieszka w zamku ukrytym przed wzrokiem człowieka, smoka czy zwierzęcia. Na razie. Cesarz strzelił palcami. Mroczny gość wysunął się z cieni, jego twarz nadal kryła się w głębi kaptura. Z fałd szaty wyjął wielki zwój pergaminu. Położył go na stole między Smoczymi Królami. Rozwinął, ukazując dokładną mapę Smoczych Królestw. - - Tutaj! - Złoty Smok położył palec w dolnej części Piekielnych Równin. Inni obejrzeli wskazane miejsce, Czerwony najbardziej uważnie. - - Tam nic nie ma! Ja sam i moje klany bywaliśmy tam dość często! - Szkarłatny monarcha naprawdę się najeżył. - To ziemia wulkanów! - - Jest tam zamczysko dawnych ras. Na dźwięk tego głosu drżenie przeniknęło Smoczych Królów, nawet Złotego. Był to dźwięk grobu, muśnięcie wiatru z krainy umarłych. Nikt nie mógł dłużej niż przez chwilę patrzeć na nieznajomego. Cesarz pierwszy odzyskał panowanie. - - To Madrac. Nie musicie wiedzieć nic nad to, że żywi niewiele miłości do naszych wrogów, gdyż potraktowaliby go nie lepiej niż nas. Zgłębił podziemne sekrety zamku i nakłania nas do pośpiechu. Widzicie, za jednym zamachem możemy pozbyć się ostatniego z Bediamów! - - Syn i wnuk są razem w murach zamku? - Czerwony obnażył zęby w nieludzkim uśmiechu satysfakcji. Nie dość, że odzyska honor, to jeszcze jego czyn pamiętać będą pokolenia. I zaskarbi sobie względy cesarza. Bez wątpienia Las Dagora wkrótce stanie się jego własnością. Nie posiadający twarzy Madrac znów się odezwał. - - Będzie ci trzeba znacznych sił, wielmożny panie Czerwony. Azran ma wśród swoich sług Poszukiwaczy. Choć niechętnie poddają się woli pana, niezrównani z nich wojownicy. - - Nie mogę się doczekać bitwy. Wezwę największy z moich klanów i zmiażdżę go! - Nie chciałem okazać lekceważenia. Tylko ostrzegam. Złoty popatrzy! na brata. - - Przynieś mi zwłoki. Muszą zostać spalone w naszej obecności. Dopiero wtedy zyskamy pewność, że nie ma już Bedlamów! - Zrolował mapę i oddał ją wiedźminowi. Madrac wycofał się w cień. - - Czarny przypuścił szturm na Miasto Wiedzy, oczywiście z nadzieją, że zajmie je dla siebie. Jest głupcem! Nie może równać się z Gryfem, który, choć mieszaniec, przerasta go o niebo! Podczas gdy obaj będą się osłabiać, Kyrg przypadnie z tyłu, udając, że czeka na Tomę. Jeśli Czarny odniesie jakieś sukcesy, Kyrg zadba, żeby to moje legiony zajęły miasto i biblioteki. W tym czasie hordy szaleńców Czarnego zostaną przetrzebione, a jego klany stracą siłę. - - Co z Tomą? - zapytał z zaciekawieniem Burzowy, w tej chwili częściowo szary, częściowo żółty. - - Mito Pica jest miastem, które chroniło szczenię Nathana Bedlama w czasie jego dorastania. Już z tego powodu straciło prawo do istnienia. Toma zrówna je z ziemią! Coś, co nigdy nie powinno się narodzić, krzyknęło z głębi Kivan Grath. Złoty zachował obojętny wyraz twarzy, ale zaklął siarczyście w duchu. Pozostali trzej Smoczy Królowie rozejrzeli się, wyraźnie poruszeni niesamowitymi dźwiękami. Madrac, na wpół ukryty w mroku, nie okazał żadnych emocji. Cesarz improwizował. Pochylił się w stronę braci. - Wiedzcie i zapamiętajcie: jestem władcą Smoczych Królów! Nieposłuszeństwo oznacza karę! Zdrada jest równa śmierci! Przekonały się o tym legiony Żelaznego i Spiżowego! Zadrżeli. Złoty z zadowoleniem zmrużył oczy. Niech łamią sobie głowy nad nieznanymi sługami swego pana. To pomoże utrzymać ich na wodzy. - - Możecie odejść! Bracie Czerwony, postaraj się nie zawieść! Jeśli ci się uda, czeka cię wielka nagroda, lecz jeśli zawiedziesz, srodze pożałujesz! - - Rozumiem, panie! - Władca Piekielnych Równin odszedł ostatni, z umysłem zaprzątniętym bogatym życiem Lasu Dagora i tym, co zrobi, kiedy stanie się jego własnością