Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Interpretując uprzednio zaprogramowany sen, oprócz uzyskania wglądu w patologię naszej psychiki, znajdujemy też rozwiązania problemów naszego dnia powszedniego. Kontrola snów wymaga ćwiczeń, które wykonujemy w trzech etapach. Wszystkie etapy wymagają osiągnięcia poziomu medytacji. Pierwszy etap to nauka zapamiętywania snów. Wielu ludzi ma wrażenie, że nigdy nic im się nie śni, co oczywiście nie jest zgodne 53 z prawdą. Wszyscy mamy sny, nie zawsze jednak potrafimy je sobie przypomnieć. Badania wykazały, że gdyby ktoś nas pozbawił naszego conocnego cyklu snów, po kilku dniach nie bylibyśmy w stanie not malnie funkcjonować. Kiedy w I 949 roku rozpoczynałem badania nad możliwością wy? korzystania snów do rozwiązywania problemów, nie byłem wcale powien, czy do czegoś dojdę. Oczywiście słyszałem, tak jak na pewno każdy z czytelników, wiele anegdotycznych opowieści na temat proroczych snów. Czytałem historię o Cezarze, któremu w dniu zabójstwa śniły się Idy Marcowe. Słyszałem o Abrahamie Lincolnie, który podobno miałĆJ t również proroczy sen w noc poprzedzającą zamach. Jożeli owe sny i wiele innych podobnych były po prostu niepowtarzal? nymi zbiegami okoliczności, moje badania były zwykłą stratę czasu. W pewnym momencie byłem zresztą rzeczywiście przekonany, ie tracę czas. Przez prawie cztery lata studiowałem psychologię - Freuda, Adlera, Junga - i miałem wrażenie, że im więcej studiuję i czytam, tym mniej wiem. Pewnego dnia miałem już tego wszystkiego serdecznie dość. Było to około godziny drugiej nad ranem. Zdenet wowany i zniechęcony studiowaniem geniuszy, którzy ostro z sobą polemizowali, cisnąłem książk ę na podłogę i poszedłem spać, zdecydowany nie marnowa? więcej czasu na psychologię. Odtąd będę sig zajmował już tylko elektroniką, tym bardziej że w mojej kieszeni 2a? czgło sig robić coraz bardziej pusto. Mniej wigcej dwie godziny później obudził mnie dziwny sen. Ni‡ była to seria epizodów, jak zwykle bywa w snach, lecz po prostu świa? tło. Cała moja wizja senna sprowadzała się do potoku słoneczni‡ jaskrawego, południowego, złotego 5wiatła. Otworzyłem oczy. Moja sypialnia tonęła jak zwykle w mroku. Zamknąłem oczy i znów roz? błysłajasność. Powtórzyłem to kilkakrotnie, z tym samym rezultate m: oczy otwarte - ciemno, oczy zamknięte -jasno. Za trzecim lub czwar tym razem, po zamknigciu oczu, zobaczyłem trzy liczby: 3 - 4 - 3. Potem kolejny zestaw: 3 - 7 - 3. Następnym razem powróciły ttzy pierwsze cyfry, a po nich znowu drugie. W tym momencie nie tyle interesowały mnie liczby, co samo światło, które powoli zaczęło słabnąć. Zacząłem zastanawiać się, czy 54 ptzypadkiem nie dobiega kresu moje życie, tak jak przepala się elektryc2na żarówka - nagłym impulsem światła. Kiedy zorientowałem się jednak, że na razie nie umieram, chciałem zatrzymać to słabnące światło, aby lepiej mu się przyjrzeć. Zmieniłem sposób oddychania, pozycję w łóżku, stopień relaksacji - nic nie działało. Światło stawało się coraz słabsze i po upływie około p ięciu minut od pierwszego pojawienia zamarło całkowicie. Może w takim razie - pomyślałem - jakieś znaczenie mają liczby? Przez pozostałą czgść nocy leżałem rozbudzony, próbując przypomnieć sobie telefony, adresy, numery rejestracyjne samochodów, cokolwiek, co mogło mieć związek z tymi zestawieniami. Przy mojej obecnej wiedzy jestem już w stanie całkiem efektywnie analizować znaczenie snów. W tamtym jednak czasie moje badania na ten temat znajdowały się w dość wczesnym stadium i nie czułem się w tej dziedzinie zbyt pewnie. Następnego dnia, niewyspany po zaledwie dwóch godzinach snu, w dalszym ciągu usiłowałem powiązać owe numery z czymś, co mogło być mi znajome. W tym miejscu chciałbym opowiedzieć o pewnym trywialnym zdarzeniu, które w efekcie doprowadziło do rozwiązania owej tajemnicy i tym samym przyczyniło się do powstania jednego z ważniejszych fragmentów systemu Samokontroli Umysłu. Tego dnia mniej więcej na piętnaście minut przed zamknięciem mojego sklepu ze sprzętem elektronicznym wpadł do mnie przyjaciel i zaproponował, abyśmy poszli gdzieś na kawę