Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Statki musiały zawinąć do portu. Obrany przez Polaków król zażądał teraz glejtu bezpieczeństwa od rady miasta Gdańska, a nie od czekających na pana posłów Rzeczypospolitej. 7 października przed wielkim ołtarzem kościoła w Oliwie zastępujący nieobecnego marszałka Jan Dulski, podskarbi, ogłosił Zygmunta królem. Warunek odnoszący się do Estonii zaklajstrowano. Nie miało się jej żądać za życia Jana III. W cztery doby później powtórzono ceremonię w gdańskim kościele Dominikanów. Aż do 18 października bawił nowy monarcha nad Motławą, zanim przez Malbork i Toruń ruszył w kierunku Piotrkowa. Na dwa dni przed wyjazdem z Gdańska otrzymał list od ojca. Jan III nakazywał synowi natychmiastowy powrót do Szwecji. Inaczej, zupełnie inaczej działo się wszystko przed jedenastu laty ze Stefanem Batorym. Węgier sam sobie zamknął powrót do Siedmiogrodu, stanąwszy w Śniatyniu żadnego listu żelaznego od nikogo nie żądał, szedł do władzy zdecydowany działać, otwarcie i szczerze. Szwed ledwie się ruszał, od razu zniechęcony i obojętny. Odmienne okoliczności wyboru każdego z nich zjawisk tych bynajmniej nie wyjaśniają. Kolejno występowali na polskiej scenie dwaj ludzie najzupełniej, wręcz kontrastowo różni - krew i limfa. Nawet porywcza gburowatość Stefana okazała się lepsza od zimnej uprzejmości Zygmunta. Szwedzkie rodzeństwo spotkało się z ciotką w Piotrkowie. Chwila nie sprzyjała serdecznościom, uwagę wszystkich pochłaniała tocząca się w kraju wojna. Niektórzy kronikarze twierdzili, że Anny starszej w ogóle w Piotrkowie nie było. Od południa nadciągnął silny oddział żołnierzy Maksymiliana, Niemców i Polaków. Dowodzący nimi książę Lichtenstein i Stanisław Diabeł-Stadnicki zamierzali pochwycić Zygmunta. Na razie wzięli Przedbórz, rozbijając jego załogę, pomordowali jeńców. W Piotrkowie ujęto człowieka, który wyznał, że otrzymał rozkaz podpalenia miasta. Jakby dla powiększenia grozy naprawdę wybuchł w nim pożar, ale wzniecony przypadkiem. Przez dwie noce orszak Zygmunta stał pod bronią, sam król nie zdejmował zbroi. Szlachty było przy nim sporo, lecz nie kwapiącej się do czynu. Wyznawała ona widać poglądy podsędka wieluńskiego, który podczas niedawnego sejmiku opowiedział zebranym przypowiastkę o pewnym ziemianinie, który woził ze sobą wszędzie pięknie przystrojonego sługę, a znalazłszy się w opałach towarzyskich wołał: "Janie, wszakżeś w kaftanie, bij się!" A na to Jan: "Panie, nęć kaftan, bij się sam". - "Takeć też to teraz - konkludował podsędek - gdy panom duszno, dopiero nam szlachcie bić się każą, sami się zwadziwszy". Po szarpaninie i przesileniach przyszła apatia. Herbowi przystawali na podatki, sami się do oręża nie rwali. Został przy królu oddział ochotników i wojsko zaciężne, co z nmilitarnego punktu widzenia było stanowczo lepiej. Lichtenstein i Stadnicki zawrócili ku Krakowowi, obawiając się, że Zamoyski zmoże osłabionego Maksymiliana. Zygmunt pociągnął ku Warszawie, każąc szerzyć wieści, że wraca do Szwecji. W Rawie pożegnał obie Anny, sam raptownie skręcając w stronę stolicy. Pod Nowym Miastem przekroczył Pilicę, pod Korczynem Wisłę, by się nią odgrodzić od wojsk arcyksięcia. "Podczas tej przeprawy dognali go dwaj gońcy. Jeden donosił, że Zamoyski obronił Kraków i pod samymi jego murami ciężko pobił Habsburga. Drugi przywiózł list ze Szwecji. Jan III ponownie i stanowczo nakazywał synowi natychmiastowy powrót. Otoczenie szwedzkie miało wtedy namawiać Zygmunta, by jednak wkroczył do Krakowa, ukoronował się, abdykował i wyjechaą do domu. Według innej wersji król odpisał ojcu, że nie odstąpi Polsce ani piędzi ziemi inflanckiej, wyda siostrę za arcyksięcia Ernesta, odda mu koronę i zaraz potem wyniesie się z Rzeczypospolitej. Apatia szlachty dobrze pasowała do oziębłości jej wybrańca. Dusze poddanych nie zapłonęły miłością, bo i w sercu pana zabrakło ognia na podpałkę. 8 grudnia Zygmunt uroczyście wjechał do stolicy, która zdążyła przyozdobić się pięknie, aczkolwiek dopiero co była polem bitwy, osmaliła się od strony Garbarów. Na powitalne przemówienie biskupa Goślickiego odpowiedział po polsku, czym wzbudził zachwyt ciżby. Nazajutrz wycedził parę słów na kwiecistą mowę Zamoyskiego. Urażony kanclerz przysunął się do Marcina Leśniowolskiego, wielokrotnego posła, znawcy spraw szwedzkich. "Jakie żeście nam nieme diablę przywieźli?" - zapytał. Najwybitniejszy człowiek w Polsce od razu dostał szturchańca, lecz wcale nie zaraz posterował ku opozycji. Król musiał jeszcze długo a usilnie pracować, aby to osiągnąć. W kilka tygodni po opisanym powitaniu Zamoyski na głowę poraził Maksymiliana pod Byczyną, wziął go do niewoli i ostatecznie zapewnił tron Zygmuntowi. 28 grudnia sędziwy arcybiskup Stanisław Karnkowski dokonał drugiej za swego życia koronacji. Na następną musiała Rzeczpospolita czekać aż do roku 1632, czyli lat czterdzieści pięć. Zaczynało się jedno z najdłuższych panowań w naszych dziejach. Poprzednie - Stefana I - zaliczało się do najkrótszych. Trwało lat dziesięć i dowiodło, czego mógł w Rzeczypospolitej i z nią razem dokonać władca z prawdziwego zdarzenia. Zakończyło się więc starcie polityczne, które kilkakroć już wspomniany Henryk Biaudet tak charakteryzuje: "Wstąpienie Zygmunta Wazy na tron Jagiellonów to jedno z najbardziej niezwykłych wydarzeń historii nowożytnej. Było ono wynikiem homeryckiego pojedynku dwu sił tak nieproporcjonalnych, że wszelka możliwość starcia między nimi wydawała się z góry wykluczona. Z jednej strony najpotężniejszy w Europie ród monarszy, Habsburgowie, podtrzymywany przez wszystkie moce katolicyzmu, równie dobrze przez papieża jak przez Filipa II, wspierany przez wszystkich książąt cesarstwa, rozporządzający siłami i środkami prawie nieograniczonymi. A z drugiej strony kobieta, samotna kobieta - Anna Jagiellonka; stara i schorowana, sześćdziesięcioczteroletnia władczyni, nie mająca przy sobie nikogo; odwrotnie nawet - mająca przeciw sobie i tych także, na których korzyść działała". Przesada z tą samotnością starej królowej
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Kiedy jednak z biegiem lat stan rzeczy się coraz bardziej (ustalał, żywioły miejskie zaczynały stawać w coraz wyraźniejszej opozycji do senatu i prezesa Wodzickiego...
- Istnieją jednak legendy My z rasy chap - hopaj - chwatów jesteśmy wielkimi podróżnikami, przemierzaliśmy rozległe obszary od wielu generacji i zebraliśmy owe legendy...
- Palenie marihuany wiąże się wprawdzie w niewielkim stopniu z zażywaniem środków psychotropowych przez rodziców, jednakże to, że twoi rodzice nie zażywają narkotyków,...
- Tarrant Perm wiedział jednak, że Borsk Fey’lya opuścił Coruscant, wychodząc z założenia, że stolica Nowej Republiki może być kolejnym celem ataku wojsk Lorda Vadera,...
- Eksponowane są jednak argumenty związane głównie z pewnymi słabościanń rynkowego mechanizmu alokacji zasobów i w ogóle gospodarki rynkowej...
- Sir John podawał mu już jednak kieliszek szampana i Clinton musiał wznieść toasty, uroczysty za królową i ironiczny za sułtana oraz nowy traktat, zanim...
- Co więcej, była to prawdziwa twarz Klaudii, brzydka, nalana, z zezowatymi oczyma, a jednak w jakiś niepojęty sposób malarka potrafiła oddać zarówno jej prostoduszność,...
- Jednak poza nielicznymi wyjątkami tych poleis, w których szczególnie rozwinęto się rzemiosto (Korynt, Ateny, Syrakuzy), miasto nigdzie nie stato się, nawet w drugiej...
- Biskup Paryża wyrażał jednak przekonanie, że król, który dotąd nie przejmował się anatemą, zechce teraz pojednać się z Kościołem ze względu na rozdzielanie dóbr po albigensach...
- Kto by pomyślał kilka lat przedtem, że ta wspaniała Sabina i jej krewni znajdą się w jednym i tym samym wagonie bydlęcym ze mną i z moimi dziećmi? A jednak było przyjemnie...