Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Diuszesa d’Alencon, sama się sobie dziwiąc, stwierdziła, że ogarnia ją wzruszenie, a potem podziw dla wielkiego talentu tej kobiety; talentu zdolnego wywołać w ludziach, w niej samej, tego rodzaju uczucia. Chcę i ja mieć taką podobiznę. W jakiejś uduchowionej pozie. Może podczas modlitwy? Artystka, pozostawiwszy twarz do wyschnięcia, zaczęła wypełniać kolorami poszczególne fragmenty stroju: przód sukni, ozdobne rękawy, bogate nakrycie głowy. Małgorzata nie miała cienia wątpliwości, iż jest to autorka słynnej miniatury angielskiej księżniczki, jako też bohaterka owej śmiesznej opowiastki o duchu. Mówiono, że duchem był pewnie jej kochanek, malarz. Nic podobnego! Sama namalowała tę miniaturę! Sprzedała ją jako dzieło mężczyzny, by uzyskać godziwą zapłatę. Tak, to było oczywiste, lecz dlaczego teraz zdjęła maskę? Diuszesa d’Alencon uwielbiała niezwykłe historie, zaczęła się więc zastanawiać, czyby nie poprosić którejś z Angielek w charakterze tłumaczki. Miała wielką ochotę wypytać tę młodą kobietę. Nie, doszła w końcu do wniosku, zrobię to później. Teraz mam ważniejsze sprawy. - Madame, muszę pomówić z tobą na osobności. Zechciej, proszę, odesłać lektorkę. - Klaudia uważając, by nie ruszyć głową, podziękowała swej damie, która złożywszy pełen gracji ukłon, pozostawiła je same. Artystka pracowała nadal. Małgorzata była przekonana, że osoba ta nie włada francuskim, mimo to zniżyła głos: - Klaudio, przybyła moja pani matka, którą doszły niedobre wieści. Krążą plotki, iż król Anglii przysłał nam dawnego kochanka królowej, niejakiego diuka Suffoke, by ją uczynił brzemienną, w razie gdyby jej małżonek nie zdołał tego dokonać. Diuk oficjalnie przybywa jako ambasador, ale to tylko pretekst. Tak naprawdę przymierze angielsko-francuskie nie jest wcale jego głównym celem. Matka ostrzega cię, Klaudio, abyś nawet na minutę nie spuszczała królowej z oka, zwłaszcza kiedy zjawi się tutaj ten Suffoke. Musisz zawsze być przy niej pod byle jakim pozorem, w przeciwnym razie przyczynisz się do wydziedziczenia własnego potomstwa, które, w co nie wątpię, urodzisz mojemu bratu. Malarka spokojnie malowała dalej; wydawała się zupełnie nieświadoma faktu, że tuż obok toczy się rozmowa o tak dramatycznej treści. Klaudia bezgłośnie poruszyła ustami. Diuszesa zauważyła, że powtarza sobie słowa „wydziedziczenie” i „potomstwo”, zupełnie jak ktoś, kto stara się wyliczyć trudny rachunek. Po dłuższej dopiero chwili gwałtownie nabrała oddechu i spytała z widocznym wzburzeniem: - Chcesz powiedzieć, że król Anglii specjalnie przysyła tu tego mężczyznę, by popełnił grzech cudzołóstwa? Wszak to hańba! I ona się na to zgadza? Mój Boże, cóż za niegodziwcy z tych Anglików! Widać naprawdę zdolni są do wszystkiego! Nawet te słowa nie poruszyły Angielki; nie odrywając oczu od obrazka, nadal machała pędzelkiem. Dla oddania złocistego odcienia sukni użyła czystej żółtej ochry zmieszanej z gumą arabską i cukrem, następnie szybko przygotowała kolor do cieniowania, mieszając na malutkiej paletce suszoną żółć wołu z gumą arabską i wodą. Kilka szybkich pociągnięć pędzelkiem w kierunku od góry na dół sprawiło, że suknia z płaskiej zrobiła się trójwymiarowa. - Nie wolno ci nikomu o tym mówić - ostrzegła Klaudię Małgorzata - z wyjątkiem baronowej d’Aumont. Tylko jej jednej możemy ufać. Pojmujesz, jeśli królowa dowie się o naszych podejrzeniach, sprytnie wywiedzie nas w pole. Pamiętaj, Klaudio, czynisz to dla swych dzieci i oczywiście dla swojego męża. - Dla mego pana gotowa jestem zrobić wszystko - żarliwie zapewniła ją Klaudia, całkiem zapominając o pozowaniu. Artystka przysunęła wiadro z wodą i zajęła się myciem pędzelków. Małgorzata, która jako patronka malarzy znała i podziwiała ich sztukę, szczególnym upodobaniem darząc dobrą miniaturę, przyglądała się temu z ciekawością. A więc to farby wodne, zdziwiła się w duchu, a ja myślałam, że olej. Te kolory tak są nasycone... wprawdzie nie czuć zapachu, lecz jest tych farb tak niewiele... Malarka tymczasem otworzyła drewniany kuferek i zaczęła pakować pędzelki. W środku widać było mnóstwo malutkich przegródek, a w nich słoiczki, buteleczki, poplamione farbą zawiniątka... Klaudia gestem dała jej znać, że jest wolna. - Przyjdź jutro - poleciła - o tej samej porze. I przynieś tryptyk. Chcę zobaczyć, jak ci idzie praca. Malarka skłoniła się w milczeniu, zamknęła kuferek i złożywszy sztalugę, odeszła bez słowa. Małgorzata poniewczasie zaczęła żałować, że jej nie zatrzymała. Trzeba ją było wypytać o tego ducha! Swoją drogą śmieszna ta Klaudia. Mówić po francusku do biednej cudzoziemki, która nie rozumie ani słowa. Nie rozumie?... Nagłe podejrzenie zaparło jej oddech. - Wiesz, moja droga siostro, bardzo wprawna jest ta twoja malarka - powiedziała głośno. - Prawda? - ucieszyła się Klaudia. - Maluje mi prześliczny tryptyk z wizerunkiem mej matki i aniołami, który budzi same nabożne myśli. - Ale po francusku chyba nie mówi? Skąd zatem wie, co jej powiedziałaś? - Och, ależ ona mówi po francusku, i to całkiem ładnie - beztrosko odrzekła Klaudia. - Trochę za wolno i z bardzo dziwnym akcentem, nie tyle angielskim, co chyba flamandzkim, ale ja ją rozumiem. Nie pozwalam jej tylko zbyt dużo mówić, bo dostaję od tego bólu głowy. Małgorzata zdrętwiała. Boże, to, co miało pozostać pilnie strzeżoną tajemnicą, dotrze teraz prosto do uszu królowej! Co prędzej przywołała pokojówkę. - Idź zaraz i znajdź tę malarkę. Zaprowadź ją do moich komnat i niech tam na mnie zaczeka. Kiedy ją znajdziesz, dopilnuj, aby z nikim nie rozmawiała. Powiedz, że niedługo przyjdę. - Małgorzato, droga siostro, czy coś się stało? - Ależ nie, kochana Klaudio. Zazdroszczę ci po prostu ślicznego portretu i też chcę mieć taki. Koniecznie. PORTRET DZIESIĄTY „Karol II, diuk de Burbon, konetabl Francji.” Ok. 1520. Olej na desce. 25,4 x 27,9 cm. Szkoła Cloueta. Kunsthistorisches Museum, Wiedeń. Ten interesujący portret młodego mężczyzny w półpancerzu przedstawia utalentowanego francuskiego wodza u szczytu jego potęgi. Przez małżeństwo z Suzanne de Burbon, jedyną córką byłej regentki, stał się właścicielem olbrzymich dóbr. Należała do niego przeważająca większość ziem środkowej Francji, a jego dwór dorównywał świetnością królewskiemu