Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

.. Ojciec święty skrzywił się niechętnie na wzmiankę o albigensach. Ta krucjata nie szła również po jego myśli. Choć był zwolennikiem bezwzględnego postępowania z heretykami, jako gruntownie uczciwy i sprawiedliwy człowiek nie pochwalał sposobów samowładnego kierownika krucjaty przeciw albigensom, Szymona de Montfort, znanego okrutnika, chciwca i pieniacza. Gdybyż jeszcze ta srogośc odnosiła pożądany skutek, gdyby wypleniła herezję! Ale gdzie tam! Sekciarzy wciąż przybywało. Prócz albi-gensów, czyli, jak się sami zwali, katarów, „czystych", zanieczyszczali świat chrześcijański begwardzi i pataryni; waldensi; Biedacy Liońscy, żądający od duchowieństwa doskonałego ubóstwa; Bracia Apostolscy, jedyni w swym przekonaniu prawdziwi wyznawcy Chrystusa; popelikanie, odrzucający sakramenta święte; ajmeryci, przeczący istnieniu nagrody i kary, nieba i piekła, obrzydliwi sekciarze, którym przewodził Carno-nensis, dowodzący, że rozdział płci jest wynikiem grzechu pierworodnego; humiliaci, należący jeszcze wprawdzie do Kościoła, ale już podejrzani, posępni i pyszni, ostro powstający przeciw duchowieństwu. Ostatnio pojawił się podobno w Asyżu półgłówek szerzący zasadę życia według Ewangelii... Niebezpieczne hasło w ustach nieodpowiedzialnego prostaka! Codziennie słyszy się o nowych sektach. I cóż będzie w końcu z jednością Kościoła?! Innocenty III, surowy dla samego siebie, a przy tym bystry, nie od dziś spostrzegł, że wina tych odszczepień tkwiła często w Kościele samym. Zarzuty stawiane księżom i mnichom przez sekciarzy były przeważnie aż nadto usprawiedliwione. Walczył z tym, wiele mógł, domagał się zapalczywie zupełnej reformy obyczajów, groził karami, ale skutku znaczniejszego nie uzyskał. Z westchnieniem sięgnął po dalsze listy. Przebiegł oczami pismo arcybiskupa gnieźnieńskiego, Kietlicza, zawierające niezrozumiałe jakieś skargi. Ach, ta Polska! Niełatwo rozpoznać, który spośród zwalczających się zawzięcie książąt o trudnych do wymówienia imionach ma słuszność: Leszek Biały, Władysław Laskonogi, Mieszko raciborski, Odonic, Konrad czy Henryk Brodaty? Każdy z tych książąt miał sprzyjającego mu biskupa, który w odpowiednim świetle przedstawiał Stolicy Apostolskiej postulaty swego pana. Oblicze kwestii polskiej zmieniało się więc zasadniczo zależnie od tego, czy pisał o niej zawzięty, nieugięty Kietlicz gnieźnieński, łagodny, uczony Kadłubek krakowski, Wawrzyniec wrocławski lub Arnold poznański. Pod wpływem sprzecznych ich starań Innocenty wydał niedawno bullę wznawiającą zasadę senioratu (a uczynił to wzruszony przypomnieniem udziału Władysława Wygnańca w drugiej krucjacie). Dzięki tej bulli Mieszko raciborski, najstarszy z żyjących Piastów, objął tron krakowski. Wnet jednak Kietlicz przedstawił papieżowi, że Mieszko jest starcem stojącym nad grobem i wysunięcie go było intrygą Laskonogiego, najstarszego po nim wiekiem, który w ten sposób dla siebie, ale bynajmniej nie dla Kościoła, pracował. Szkodliwy człowiek ów Laskonogi. Rozporządzenia Kościoła ma za nic, biskupów poniewiera, przypisuje sobie prawo nadawania beneficjów i ściągania danin z majątków kościelnych! Jedynym naprawdę godnym poparcia księciem jest Leszek Biały, powolny, łagodny, dający sobą kierować. Od niego można by oczekiwać poszanowania immunitetu, zniesienia ius spolii oraz uwolnienia duchownych spod sądów książęcych. ...Ale bullę raz wydaną trudno cofnąć. Gorący i gwałtowny papież nie lubił widoku własnych omyłek, toteż teraz skrzywił się na wzmiankę o Polsce prawie równie niechętnie jak na wspomnienie albigensów. 12 Odkładając na później rozpatrzenie żalów Kietliczowych zajął się relacją z Anglii. Tam nic nowego nie zaszło. Król Jan bez Ziemi rządzi nadal nieudolnie i przewrotnie. Odkąd własnoręcznie zadusił młodziutkiego bratanka, Artura z Bretanii, ludność znienawidziła go do reszty. Gdy król Jan jedzie przez miasto, poddani unikają spojrzenia mu w twarz. Patrzą tylko uparcie na ręce, na palce, które dusiły. Ojciec święty odkłada list, bierze nowy