Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Około r. 1550 były u nas aż 32 przeróżne sekty. Bo gdy raz sprawy Boskie zdano na rozum ludzki, zaraz pokazało się, że "co głowa, to rozum". Ale też ta obfitość sekt stanowiła największą słabość protestantyzmu. Co więc nam przyniosły początki nowożytności? Pogłębienie nauki i rozszerzenie oświaty stanowiły korzyści ogromne, niezmierne, ale odkrycie nowych dróg morskich będzie dla nas klęską gospodarczą, jeżeli Polska nie stanie się panią sąsiednich sobie mórz. Przyplątała się zaś do nowożytnej epoki kula u nogi: protestantyzm. Zobaczymy, jak odstępcy Kościoła stawali się w Polsce potem także odstępcami Ojczyzny, a nawet naprowadzali wroga na własny kraj. Do licznych kłopotów i zawikłań przybywał jeszcze jeden. Rzecz całkiem prosta, że Kościół podjął walkę z protestantyzmem. Czasy soboru trydenckiego Wobec rozplenienia się sekciarstwa zachodziła potrzeba misji wewnętrznych, jak najliczniejszych i jak najgorliwszych. W tej działalności przodowali zakonnicy. Nie zabrakło w polskich klasztorach mężów świątobliwych, pociągających braci zakonnych do wytężonej pracy apostolskiej; nie zabrakło ani takich, których uważano za świętych i za cudotwórców. Jeszcze pod koniec wieku XVII zapisano, że cudami słynął i "słynie" grób Aleksego, Franciszkanina, który wymownymi kazaniami zwalczał protestantyzm w Bytomiu na Śląsku, gdzie zmarł w r. 1528. Augustianie zaś krakowscy szczycili się świątobliwym Szymonem, który następnie przeniósł się do pobliskiego Olkusza i tam życia dokonał w r. 1536, a przy którego grobie "wielka światłość widywana bywa". Dominikański klasztor w Krakowie zasłynął kazaniami Stanisława Kokoszki, uczonego doktora Pisma Świętego, wielce świątobliwego ascety, zmarłego w r. 1532. O nim zapisano, ze "cudami za życia i po śmierci słynie". Ale ponad wszystkich dostępujących sławy świętości, wzniósł się Bernardyn Stanisław, syn zduna ze wsi Zagórzyc pod Proszowicami, który przy ślubach zakonnych przybrał sobie imię Rafał. Zwany jest powszechnie Rafałem z Proszowic, także Proszowskim. Za króla Olbrachta był gwardianem w Poznaniu, następnie trzy razy w Krakowie za Zygmunta Starego; a także w Wilnie i aż w Kownie, gdzie założył bractwo bernardyńskie św. Anny i wystarał się o kaznodzieję do języka litewskiego. Jeździł do Włoch na kapitułę generalną zakonu dwa razy; czterokroć zaś był prowincjałem, ceniony jak "zwierzchnik niezwykłej świętości". Ostatnie lata spędził na uboczu w skromnym klasztorku w Warcie w Wielkopolsce, gdzie dokończył życia w r. 1534. Grób zasłynął cudami, a wszyscy bez wyjątku wspominając o nim nazywają go wprost świętym. Zdziałał niezmiernie dużo dla coraz wyższego podniesienia swego zakonu. Wpływał na heretyków, na "innowierców" (jak ich wówczas zwać poczęto), bo cieszył się także u nich pełnym szacunkiem. Wielką powagą otoczona była jego osoba, gdziekolwiek się zjawił. Wiedziano o nim dobrze na dworze Zygmunta Starego, a królowa Bona ciekawa była poznać go osobiście i bardzo go ceniła. Zajmującą bardzo postacią z czasów Zygmunta Starego był inny jeszcze Bernardyn, wielki mistrz kazalnicy, Zakrzewski. W spełnianiu ślubu ubóstwa takim był skrupulantem, iż "nigdy nie miał więcej, niż habit, płaszcz i dwie koszule", Stałym jego miejscem pobytu był Poznań; ale podróżował z kazaniami po całej Polsce; przenoszono go też umyślnie z klasztoru do klasztoru. W podróżach towarzyszyła mu zawsze matka, tercjarka. Zmarła też przy synu, na jego ręku ducha Bogu oddając w Poznaniu. Świątobliwy syn był następnie delegowany na kapitułę generalną do Włoch, skąd wybierał się na pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Ponieważ jednak rozwijała się u niego choroba piersiowa, nie doszedł dalej, jak do miasta Bolzano we włoskim Tyrolu. Długo tam chorował i w tamtejszym klasztorze bernardynów przeniósł się do lepszego świata w r. 1535 i został pochowany pod ołtarzem św. Anny. Umierał w opinii świętości, która otaczała go nawet tam za granicą. Wybitnym obrońcą wiary w zwalczaniu protestantyzmu był też kanonik krakowski ze starego szlacheckiego rodu, Andrzej Rej. Nabrawszy przekonania, że więcej będzie mógł zdziałać, jeśli wstąpi do Bernardynów, nie zawahał się, i w najuboższym z zakonów stał się najpokorniejszym bratem. Budował wszystkich swym przykładem aż do zgonu w r. 1543