Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Wtedy Clarington przekonałby się, że Gabriel nie jest łowcą posagów i że nie da się go żadnym sposobem zmusić do małżeństwa. Phoebe zasłużyła sobie na taki los. Była nieopanowaną, rozpuszczoną, popędliwą, upartą kobietą, która na własnej skórze przekona się, że za daleko się posunęła, że zaryzykowała o jeden raz za dużo. Gabriel uciszał wyrzuty sumienia przypominaniem soe, że Phoebe nie jest młodą panienką, lecz dwudziestoczteeroletnią kobietą, która nie waha się umawiać z nieznajomymi mężczyznami na odludziu w środku nocy. Z pewnością nie zamierzał chwalić się swoim wyczynem, nie chciał rujnować reputacji Phoebe w towarzystwie. Jedynym jego celem było zdeptanie aroganckiej dumy lorda Claringtona. Zemsta prosta i bezpośrednia. Gabriel wpatrywał się w swój płaszcz i myślał o tym, lak Phoebe reagowała na jego dotknięcie. Tak słodko i tak namiętnie. Doprowadzenie jej do pierwszego w życiu 123 AMANDA QUICK orgazmu sprawiło, że czuł się jak zwycięski rycerz, którym dla niej był. Kiedy usłyszał kroki Kilbourne'a, jego pierwszym odruchem była ochrona Phoebe. Pociągnął łyk koniaku i przypomniał sobie podziw w jej oczach, kiedy znalazł wyjście z labiryntu. Pokiwał głową nad niesłabnącą wiarą Phoebe w to, że pomoże jej odnaleźć mordercę Neila Baxtera. Wszystko zaczynało się diabelnie komplikować. Może powinien się z nią ożenić i skończyć z tym problemem. Ta myśl wstrząsnęła nim do głębi. Do diaska! Przecież nie może się teraz poddać. To nic ma sensu. Będzie miał i tę kobietę, i swoją zemstę. Przypomniał sobie śmiejące się oczy Phoebe i jej niewinne roztrzepanie. Podszedł do okna i ostrożnie pozwolił sobie na rozważenie skandalicznego pomysłu, aby Phoebe została hrabiną Wylde. Musiałby zaniechać zemsty na jej rodzinie. Mógłby ich, oczywiście, jeszcze trochę podręczyć, ale prędzej czy później przekonaliby się, że Gabriel nie jest, wbrew ich mniemaniu, łowcą posagów. Może by go nigdy nie polubili, lecz nie mogliby go postponować. W końcu miał wszystko, czego szukali dla Phoebe. Oznaczało to również, że będzie musiał znaleźć sposób radzenia sobie ze śmiałą, poszukującą przygód żoną, która niewątpliwie stanie się dla niego źródłem kłopotów na resztę życia. Oznaczało to, że będzie miał Phoebe w łóżku. Gabriel spostrzegł, że uśmiecha się do swego odbicia w szybie. Piekło i szatani! Mógł trafić gorzej. Phoebe z pewnością żyła zgodnie ze świeżą dewizą Wylde'a: Śmiem. Niczego się nie bała. Byłaby świetną matką dla jego synów. Co więcej, Phoebe była jedyną znaną mu kobietą. której mogłoby się spodobać życie w Diabelskim Tumanie. Każda inna kobieta z towarzystwa nawet by nie weszła do starego, pełnego przeciągów zamku. Tak, mógł trafić gorzej. 124 GlNEVRA Ze zdumieniem stwierdził, że prawie już zarzucił myśl 0 zemście. Będzie jednak musiał dobrze się nad wszystkim zastanowić, zanim podejmie jakąś decyzję. Odwrócił się i podszedł do biurka. Odstawił kieliszek i sięgnął po lampę, ale rzut oka na biurko sprawił, że się zawahał. Coś było nie w porządku. Jedna z szuflad była częściowo otwarta, jakby ktoś, w pośpiechu, zapomniał ją dobrze zasunąć. Gabriel zostawił wszystkie szuflady zasunięte. I zamknięte na klucz. Ktoś szukał czegoś w biurku. Jego pisarska dusza wpadła w panikę. Gabriel jednym szarpnięciem otworzył szufladę, w której trzymał rękopis nowej książki, i pośpiesznie sprawdził liczbę stron. Powoli usiadł w fotelu i zaklął z ulgą, kiedy się przekonał, że nie brakuje ani jednej. Potem do głosu doszedł zdrowy rozsądek. Gabriel wstał i spokojnie sprawdził zawartość swego niewielkiego księgozbioru. Książki najwyraźniej też ktoś ruszał, ale nic nie zginęło. Rozejrzał się po pokoju. Tajemniczy gość nie wziął srebrnych świeczników ani ładnej bazaltowej urny. Za każdą z tych rzeczy złodziej mógłby dostać niezłą sumę. Biblioteka została gruntownie przeszukana, nic jednak nie zginęło. Gabriel wolałby, aby skradziono coś wartościowego, bo wtedy cała sprawa nie byłaby tak tajemnicza i w gruncie rzeczy, nieprzyjemna. Rano będzie musiał porozmawiać ze służbą. Jeśli się okaże, że służący są w porządku, zapowie Sheltonowi, że tego rodzaju sytuacja nie może się powtórzyć i że na przyszłość nikt obcy nie może wejść do biblioteki. Trzy dni po balu maskowym u Brantleyów Phoebe i Meredith siedziały w salonie miejskiej rezydencji Claringtonów, kiedy Lydia wpadła do pokoju z tryumfalnym okrzykiem na ustach: - Jest bogaty, bogaty! A Kilbourne'owi grożą wierzyciele Dacie wiarę? Kilbourne'owi? Kto by pomyślał? - Lydia piała z podniecenia. - Poczekajcie, aż się papa dowie! 125 AMANDA QUICK Phoebe patrzyła na matkę zdumiona. - O czym mama, na litość boską, mówi? - O markizie Kilbourne. I o hrabim Wylde. - Lydia zerwała modny francuski kapelusz i odrzuciła go na bok. Z miną Kleopatry zasiadającej na tronie usiadła na żółtej sofie. - Niech mi ktoś poda filiżankę herbaty. - Dobrze, mamo. - Meredith sięgnęła po biało-zielony imbryk z porcelany z Worcester. - Albo lepiej sprawdź, Phoebe, czy w karafce nit zostało trochę sherry - dodała pośpiesznie Lydia. - Potrzebuję czegoś mocniejszego. To wszystko jest dla mnie potwornym szokiem. Phoebe wstała i poszła po karafkę, a Meredith rzuciła matce pobłażliwie naganne spojrzenie. - Niechże się mama uspokoi. Nie można się tak denerwować. - Tak ci się wydaje. - Lydia chwyciła kieliszek sherr|y i wypiła duży łyk. - Zaraz się sama przekonasz. Phoebe uniosła brwi. - Gdzie to mama słyszała? - U lady Birkenshaw. Grałyśmy tam w karty dziś poi południu. Nelly była tak podekscytowana, że nie zwracała uwagi na swoje karty. Nawet się nie obejrzała, jak przegrała do mnie trzysta funtów. - Lydia tryumfowała. - Ale jak usłyszałam najnowsze wieści, w ogóle przestałam grać. Nic mogłam się skoncentrować. - Jakie wieści, mamo? - spytała stanowczym tonem Meredith. - Co mama mówiła o wierzycielach Kilbourne'a? - Jest pod ścianą, wykończony, finansowo zagrożony. Ten człowiek praktycznie jest bez grosza. - Lydia napiła się sherry. - Nikt o niczym nie wiedział. Udało mu się skrzętnie to ukrywać przez cały sezon, ale lord Birkenshaw dowiedział się dziś rano, kiedy adwokat poradził mu, żeby nie wchodził w spółkę z Kilbourne'em. - Aha! - zawołała Phoebe. - To dlatego Kilbourne chodził za mną przez cały sezon. Szukał bogatej dziedziczki. Wiedziałam, że musi być jakaś przyczyna, dla której tak doskonale mu pasuję do roli markizy. 126 GlNEVRA - Wielki Boże! - Meredith była całkowicie oszołomiona. Kilbourne chciał złapać Phoebe, nim ktokolwiek pozna prawdę o stanie jego finansów. - Właśnie. - Lydia odstawiła kieliszek. - Poczekajcie, aż się ojciec o tym dowie. Będzie wściekły. Kilbourne polował wyłącznie na majątek Phoebe. - A ja sądziłam, że Kilbourne będzie miał taki poważny, rozsądny i dojrzały wpływ na Phoebe - powiedziała z żalem Meredith. - Jaka szkoda. - Nie ma sensu popadać w żałobę - powiedziała Phoebe
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Z tej cząstki życia tyle życia buchało, że don Juan odskoczył przerażony i jął krążyć po pokoju, nie śmiejąc spojrzeć na to oko, a widział je wszędzie, na posadzce i gobelinach...
- Pierwsza, jedyna!! Gdy spojrzę na pierwszą miłość dwóch młodych, niewinnych istot, poglądam na nią z czcią, ze łzami w oczach, z wzruszeniem i szacunkiem...
- Przesłał ojcu ostatnie spojrzenie i ostatni pocałunek i poszedł za panem de Sazerac wolnym i poważnym krokiem...
- Spójrzcie na jeden z sześćdziesięciu włosów, które tracimy dziennie, a zobaczycie ponad tysiąc komórek zorganizowanych niczym kolisty gont wokół centralnego...
- Obrzucił mnie badawczym spojrzeniem, które widocznie musiało go prze- konać o moich pokojowych zamiarach, ponieważ odłożył broń i skinął gło- wą...
- Zaciął się i prowadzony przez dwóch knechtów szedł wyprostowany, dumnym wzrokiem odpowiadając na pełne złości i nienawiści spojrzenia, jakimi obrzucali go cesarscy...
- - Dlaczego ściągnęłaś tę Platynę? Tina spojrzała na mnie, przez chwilę milczała, aż w końcu musiała się domyślić, że słyszałem ich rozmowę, bo powiedziała z nieoczekiwaną...
- Przysiadła się do męża — i doczekawszy się tej chwili, że został durniem, powiedziała mu: — No, dość już, racuszku! — (Przy słowie „racuszku” Sanin spojrzał na nią ze...
- Spojrzał dziwnym wzrokiem i rzekł głosem niezmiernie wzruszonym: - Wiedz, że w tej oliwili Allach nie patrzy na nic na świecie, tylko na nas...
- Nikt nawet nie podchodził, tylko strażnicy z automatami, którzy też rzucali zdziwione spojrzenia w moją stronę...