Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
.. Jellinek próbował odmówić Credo, ale gdy mu się to nie udało, pośpieszył dalej. Zatrzymał się w sali Wszystkich Świętych; gdyby odłożył „Traktat o milczeniu” na swoje miejsce, gdyby ukrył go pośród spuścizny Gianpaola, wtedy odkrycie to znowu byłoby zapomniane, może na kilka lat, a może na wieczność. Ale już w następnej chwili porzucił tę myśl. Czy w ten sposób zniknąłby i problem? Niepokój gnał kardynała dalej. Myślał o proroku Jeremiaszu, któremu Michelangelo dał własną twarz, fizjonomię człowieka wiedzącego o wszystkim i spoglądającego w dół z głęboką rozpaczą zdradzającą ciężar dręczących go myśli. Michelangelo nie namalował u boku Jeremiasza żadnych świętych, ale pogańskie postaci, i uczynił to świadomie. Och, gdybyż nigdy nie otwarł kasety ze spuścizną po Gianpaolo! Zapadła już noc, noc Wielkanocna. Z Kaplicy Sykstyńskiej dochodziło echo chorałów śpiewanych na chwałę Pana. Kardynał słyszał je; także i on powinien brać udział w tych ceremoniach, ale nie był w stanie tego uczynić. Błądził dalej pustymi korytarzami, wsłuchując się przy tym w niebiańską muzykę dobiegającą z Kaplicy Sykstyńskiej. W głowie kardynała rozbrzmiewało mi-se-re-re, voci forzate* o niebiańskiej czystości; słyszał głosy kastratów atakowane przez metaliczne tenory, pełne smutku basy. Każdy ton wypełniony był duszą, miłością, bólem. Nikt, kto kiedykolwiek słuchał podczas Triduum sacrum* antyfon, psalmów, lekcji i responsoriów, kiedy wszystkie świece gasną z wyjątkiem tej jednej na znak, iż teraz Jezus jest opuszczony przez wszystkich, kiedy papież podczas Antiphone Traditor pada na kolana przed ołtarzem i wokół panuje przytłaczająca cisza do chwili, kiedy znowu zabrzmi nieśmiało pierwszy werset i stopniowo coraz gwałtowniej, aż do forte, rozlegać się będzie rozpisana na głosy Christus factus est, nikt kto kiedykolwiek przeżył musica sacra* Gregorio Allegriego, nie potrafi usunąć tych pieśni ze swojej pamięci. Bez podkładu organów i jakichkolwiek towarzyszących instrumentów, a capella, naga niczym ciała namalowane przez Michelangela, ta muzyka wzrusza do łez, wzbudza dreszcze, zamieniając je w nieustające pragnienie, wywołuje rozkosz jak Ewa namalowana ręką florentyńczyka – miserere*. Wcale tego nie pragnąc, kardynał dotarł do Biblioteki Watykańskiej, tam gdzie zaczęła się cała ta historia. Ciężko dysząc podszedł do okna i szeroko je otworzył. Zbyt późno zauważył, iż jest to okno, na którym zakończył swe życie ojciec Pio. I kiedy wdychając głęboko nocne powietrze wsłuchiwał się we wdzierającą się w jego uszy jak żałobne treny muzykę Allegriego, dostał zawrotów głowy. W jego uszach był już tylko szum. Chorał zbliżał się do kulminacyjnego punktu, w którym sławi się naszego Pana Jezusa, wstępującego do nieba. Jellinek pochylił się do przodu, lekko tylko, ale jego ciało nie potrafiło już odzyskać równowagi i wypadło za okno. Spadając poczuł przez chwilę, jak owiewa go chłodny wiatr i ogarnia szczęście, a potem już nic więcej. Strażnik, który obserwował tę scenę, powiedział później, że kardynał spadając wydał jakiś okrzyk. Nie mógł tego powiedzieć z całą pewnością, ale wyglądało to, jak gdyby kardynał wzywał Jeremiasza. IV. O GRZECHU MILCZENIA Tak kończy się historia, jaką opowiedział mi brat Jeremiasz. Spotykaliśmy się w rajskim ogrodzie klasztoru przez pięć dni. Przez pięć dni podobnych do pięciu dni Stworzenia Świata namalowanych ręką florentyńczyka, ukryty w drewnianym domku ogrodnika przysłuchiwałem się jego słowom, nie mając odwagi nigdy przerwać jego opowieści pytaniem. W ciągu tych pięciu dni klasztorny ogród, drewniany domek, a przede wszystkim brodaty mnich stali mi się bardzo bliscy. Także i brat Jeremiasz poczuł do mnie zaufanie. Jeżeli podczas pierwszego dnia mówił jeszcze z rezerwą, zacinając się, to potem, z dnia na dzień, jego słowa stawały się coraz bardziej płynne, a nawet wydawało się, iż zakonnik się spieszy, aby zakończyć swoje opowiadanie, jakby obawiał się, że w pewnej chwili zostaniemy odkryci. Szóstego dnia ponownie wdrapałem się po kamiennych stopniach ogrodu. Padało, ale deszcz w niczym nie umniejszył piękna tego miejsca. Nasiąknięte wodą główki kwiatów ciężko zwisały ku ziemi. Byłem szczęśliwy, kiedy dotarłem do suchego, drewnianego domku. Postanowiłem solennie, że tego dnia zadam bratu Jeremiaszowi kilka pytań. Ale brat Jeremiasz nie pojawił się tym razem. Ponieważ nie wiedziałem, co mogło przeszkodzić mu w przyjściu do ogrodu, siedziałem w szopie cały czas samotnie, tylko ze swoimi myślami. Deszcz bębnił o dach. Co powinienem zrobić? Zapytać o niego w klasztorze? Wzbudziłoby to tylko podejrzenia i zaszkodziło bratu Jeremiaszowi. Tak więc poczekałem do następnego, siódmego dnia. Znowu zaświeciło słońce i mogłem żywić nadzieję, iż zniknęła przeszkoda, jaką był deszcz. Ale zakonnik nie pojawił się także i siódmego dnia. Przypomniałem sobie słowa, które wypowiedział w pewnym momencie, że gdyby to było możliwe, uciekłby; ale w jaki sposób Jeremiasz mógł uciec mając sparaliżowane nogi? Do moich uszu docierały dochodzące z klasztoru odgłosy pieśni śpiewanych podczas nieszporów. Czy Jeremiasz był pośród śpiewających mnichów? Poczekałem, aż zakończy się msza, i poszedłem prosto do budynku klasztoru. Jeden z zakonników, którego spotkałem w długich korytarzach, na moją prośbę wskazał mi drogę do celi opata. Opat, okazałej postury mężczyzna z pozbawioną włosów czaszką i w okularach bez oprawy, siedział chroniony podwójnymi drzwiami w wielkim pustym pomieszczeniu z wydeptaną, drewnianą podłogą, obłożony starymi foliałami i zasłonięty sięgającą niemal sufitu jakąś pokojową rośliną
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Tryumfu hetmana, który przywiódł swych jeńców: Wasyla, Dymitra oraz Iwana Szujskich, kniazia Wasyla Golicyna, patriarchę Filareta Romanowa i przekazał zdobyte sztandary...
- wziąwszy go na część swego starania (tłómaczenie Statutu) i pracy, na nawyższe Xięztwo ziem litewskich i innych państw swych Xięztwa litewskiego dał i podał i onego z ręki...
- Skrajny genetyzm, jaki ujawnia Tynecki omawiając na marginesie swych wywodów twórczość Micińskiego, może raczej zaszkodzić pisarzowi, to znaczy przenieść jego dzieło ze...
- Cysterska kapituła generalna zgodziła się ostatecznie we wrześniu 1213 roku na udział swych mnichów w misji, zastrzegając „niena-rażanie na szwank przepisów zakonnych"...
- 126 Na widok wielkiego wojska stojącego na lądzie zatrzymał okręt i przypuszczając, co było prawdą, że tam się i król znajduje, posłał do niego swych ludzi, którzy mieli...
- A cóż dopiero, gdyby taka rzecz doszła do dworu w Buczynie? Boże święty! Suchecki gotów patrzeć na Arciszewskich niewiele łaskawszym okiem jak na swych...
- Powoli wracali do stajni, w której trzymano tylko konie Calhenny’ego, a później Morris szedł do swojego wielkiego domu, a Beau do swojej chaty, gdzie czekała na niego...
- Plany ważniejszych bitew omawiano zapewne na porannych odprawach, w których Smith najwidoczniej uczestniczył z racji swych obowiązków, nie znanych Wolffowi...
- Gospodarz atoli, długą praktyką nauczony, trzymając się pewnych, politycznych w rządzeniu zasad, wielce dowcipnemi sposobami umiał zawsze między nimi utrzymywać tak...
- Wenecja słynęła ze swych gospód, tawern, szulerni, dzielnicy prostytutek, ale także z bogactwa i wyrafinowania mieszkań, ubiorów, stołu i łoża...