Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Ten ostatni po raz kolejny zadał sobie pytanie, jaki wydział mieści się w nie oznakowanym budnyku przy Sari Suleiman Pasha, dokąd Smith wracał każdego popołudnia; wnet jednak odegnał tę myśl. Musiał przecież porobić notatki. Zaczął szukać ołówka i papieru, myśląc o tym, że właściwie powinien był wcześniej rozejrzeć się za czymś do pisania. W jednej z szuflad znalazł blok listowy i czerwony ołówek. Usiadł obok teczki i podjął przerwaną lekturę. Główne siły aliantów znalazły się w okrążeniu na obszarze zwanym Kotłem. Celem ataku planowanego na piątego czerwca było przerwanie tego okrążenia. Natarcie zamierzano rozpocząć o godzinie drugiej pięćdziesiąt: cztery pułki artylerii miały ostrzelać grzbiet Aslagh na wschodniej flance Rommla. Ostrzał artyleryjski miał na celu osłabienie oporu wroga i przygotowanie terenu dla ataku czołowego, którego miała dokonać piechota Dziesiątej Brygady Indyjskiej. Kiedy Hindusi przedarliby się przez linie obronne na Aslagh, czołgi Dwudziestej Drugiej Brygady Pancernej pomknęłyby przez powstałą wyrwę w szeregach niemieckich, zajmując Sidi Muftah. Dziewiąta brygada Indyjska ruszyłaby ich śladem i umocniłaby się na zdobytych pozycjach. Tymczasem brygada czołgów Trzydziestej Drugiej Armii przy wsparciu piechoty zaatakowałaby Rommla z północnej flanki w pobliżu grzbietu Sidra. Wolff bez reszty pogrążył się w lekturze. Doczytawszy raport do końca uświadomił sobie, że w penym momencie usłyszał wprawdzie dźwięki świadczące o tym, że major Smith osiągnął szczyt uniesień, ale odgłosy te prawie zupełnie uszły jego uwagi. Teraz zaś łóżko skrzypnęło i dwie bose stopy klasnęły o podłogę. Wolff zesztywniał. - Kochanie, nalej szampana - powiedziała Sonia. - Chwileczkę... - Ale ja chcę już. - Skarbie, trochę głupio się czuję bez spodni. Jezu, on chce włożyć spodnie, pomyślał Wolff. - Podobasz mi się nago - powiedziała Sonia. - Wypijmy po kieliszku, zanim się ubierzesz. - Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. Wolff uspokoił się. Ona wprawdzie mnie klnie, ale robi, co jej każę, pomyślał. Szybko przejrzał resztę papierów postanowiwszy, że tym razem nie da się przyłapać: Smith okazał się wspaniałą zdobyczą, byłoby więc tragedią, gdyby Wolff musiał zabić kurę, która zniosła dopiero jedno złote jajo. Zapisał, że w natarciu weźmie udział czterysta czołgów, z czego trzysta trzydzieści zaatakuje od wschodu, a tylko siedemdziesiąt od zachodu; że generałowie Messervy i Briggs mają założyć wspólną kwaterę główną, natomiast Auchinleck domaga się - tonem jakby nieco zrzędliwym - przeprowadzenia dokładnego zwiadu, a także ścisłego współdziałania między piechotą i czołgami. Podczas gdy to wszystko notował, rozległ się huk korka wyskakującego z butelki. Wolff oblizał wargi. Też bym się napił, pomyślał. Spróbował odgadnąć, jak szybko Smith zdoła wypić kieliszek szampana. Postanowił nie ryzykować. Odłożył papiery do tekturowej teczki, którą następnie umieścił z powrotem w teczce. Spuścił wieko i przekręcił kluczyk w obu zamkach. Schował pęk kluczy do kieszeni szortów. Wstał i przez szparę między zasłonami zajrzał do sypialni. Smith, ubrany w przydziałową bieliznę, siedział na łóżku, trzymając w jednej ręce kieliszek, a w drugiej papierosa. Miał bardzo zadowoloną minę