Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Zdawałam sobie sprawę, że kilka dni w Londynie dało Abd Alla- 117 howi wspaniałą możliwość obcowania z ojcem, a Husajnowi - p0_ godzenia się z faktem, że nie mógł odwiedzić chłopca i jego sióstr w Stanach Zjednoczonych na początku roku, przed przedstawie- niem wszystkim nowej żony. Wieczorami, po kolacji, Husajn mo- cował się z Abd Allahem w naszym prywatnym salonie na najwyż- szym piętrze. Husajn często bawił się ze swoimi dziećmi, w ten sposób okazując im miłość, a ja próbowałam im nie przeszkadzać. Może dobrze, że wizyta Abd Allaha wprawiła mojego męża w do- bry nastrój, ponieważ pewnego wieczoru napięcie miodowego miesiąca zebrało żniwo. Wbrew swoim zasadom zadzwoniłam do mamy i tonąc we łzach, oznajmiłam: "Chcę wrócić do domu". Naprawdę tak myślałam, ale obie wiedziałyśmy, że to tylko przejściowe zniechęcenie. Po rozmowie z mamą poczułam się le- piej, a Husajn zajęty czym innym nigdy nie dowiedział się o mo- jej chwili słabości. Prawda wyglądała jednak tak, że powoli zaczy- nałam zdawać sobie sprawę z tego, co mnie czeka. Okres adapta- cji był trudny i często bolesny. Wkraczałam w złożony świat, w którym właściwie nic ode mnie nie zależało. Wyszłam za mąż za człowieka, którego uwielbiałam, ale czas i uwaga, jakie mógł mi poświęcić, były bardzo ograniczone. Po powrocie do Ammanu zro- zumiałam, że właściwie jestem zdana na siebie. ROZDZIAŁ SIÓDMY Mloda żona na dworze Po ślubie młodzi małżonkowie dostosowują się do siebie; Hu- sajn i ja nie stanowiliśmy wyjątku. Oczywiście musiałam więcej zmienić niż król, ponieważ to ja weszłam w jego życie, a nie on w moje. Najgorszy był brak prywatności. Drażniło mnie, że wy- starczy wyjść z sypialni, by natychmiast natknąć się na służącego albo adiutanta mojego męża. Chociaż niektórzy ludzie marzą o tym, żeby otoczenie bez przerwy zwracało na nich uwagę, dla mnie było to denerwujące i kłopotliwe. Po latach zdałam sobie sprawę, że częściowo powodem tego dysonansu były różnice kul- turowe - zderzenie między zachodnim poczuciem prywatności i potrzebą osobistej przestrzeni a wschodnim naciskiem na więź społeczną. Zgodnie z panującą tradycją najczęściej zwracano się do mnie per Wasza Królewska Mość i przedstawiano mnie innym ludziom albo mówiono w ich obecności o mnie jako o Jej Wysokości. Po- czątkowo wydawało mi się to bardzo sztuczne i bezosobowe. Czu- iam się tak, jakby od reszty świata, łącznie z rodziną i przyjaciół- mi, oddzielała mnie bariera. Współczułam ludziom, którzy byli ze rnną w stałym kontakcie, ponieważ podczas rozmowy nieustannie ^usieli posługiwać się tym sformułowaniem. Tradycja nakazywa- ła również, by wszyscy wstawali, gdy wchodziłam do pomieszcze- nia> a ja nie czułam się uprawniona do takiego szacunku. Mój mąż był z natury bardzo skromny, zdawał sobie jednak sPrawę z konsekwencji płynących z zajmowania takiej pozycji społeczeństwie. W przeciwieństwie do innych monarchów bli- °Wschodnich starał się być jak najbardziej przystępny, nie zno- 119 sił zbytniej służalczości i formalności. Gdy ludzie koniecznie chcieli paść mu do stóp albo pocałować go w rękę, Husajn delikat- nie pomagał im wstać i ściskał im dłoń. Uczyłam się, obserwując go, poza tym próbowałam zdać się na instynkt, czując, że w ten sposób mam szansę wypracować własną metodę. Moje przywiązanie do Jordanii i Jordańczyków było czymś na- turalnym, o wiele trudniej było mi dokładnie określić, na czym powinna polegać moja rola, biorąc pod uwagę dobro kraju. Pamię- tam, że pewnego dnia na samym początku małżeństwa, kiedy czułam się szczególnie bezradna, poprosiłam Husajna o wska- zówkę. - Jak mogę pomóc? - Mam do ciebie całkowite zaufanie. Na pewno nie popełnisz błędu - odparł. Słysząc te słowa, poczułam przypływ miłości, to jednak nie zmieniło faktu, że nie odpowiedział na moje pytanie. Jak wszystkie młode małżeństwa musieliśmy również ujedno- licić obyczaje związane z odpoczynkiem. Mąż był nocnym mar- kiem, ale za to późno wstawał. Prowadził nocny tryb życia, z czym nie mogłam sobie poradzić w pierwszym okresie naszej znajomo- ści, kiedy jeszcze pracowałam w biurze linii lotniczych. Po ślubie nie musiałam tak wcześnie wstawać, dlatego próbowałam się do- stosować i spać rano nieco dłużej. Czasami mi się to udawało, cza- sami nie. Nadal byłam rannym ptaszkiem i niemal codziennie budziłam się koło wpół do siódmej rano, chociaż późno kładłam się spać. Prawdę mówiąc, małżeństwo z królem Husajnem zmusiło mnie do wprowadzenia wielu zmian. Zważywszy na ciągłe zagrożenie dla jego życia i polityczne zamieszanie, jakie wokół niego pano- wało, uznałam za konieczne wypracowanie sobie nowej filozofii życia. Chciałam jak najlepiej wykorzystać każdy dzień, który dał nam Bóg, chociaż caasami było to bardzo trudne. Jako młoda żo- na w królewskim domu zaczęłam od obserwowania: usiłowałam wszystko zrozumieć, postępować bardzo ostrożnie, żeby nie za- kłócać dotychczasowych przyzwyczajeń ani nie kwestionować sposobu, w jaki robi się to i owo, zwłaszcza że ilekroć próbowałam wyrazić swoją opinię, nieuchronnie powodowałam straszenie pió- rek. Na przykład nie obeszło się bez utarczek z angielskim za- rządcą dworu. Nosił oficjalny tytuł administratora domu królew- skiego i traktował to określenie bardzo dosłownie. Wkrótce po przeprowadzeniu się do pałacu zauważyłam, że v/iekszość lamp świeci się przez całą noc, nawet gdy wszyscy już śpią. Co wieczór obchodziłam po kolei pomieszczenia i wyłącza- łam światła, sugerując, że nie musimy marnować tyle energii, jyioje próby przypominały rzucanie grochem o ścianę, dano mi wręcz do zrozumienia, że nikt, kto mieszka w pałacu, nie powi- nien się przejmować oszczędzaniem energii. Prawdopodobnie na- sze odmienne podejście wynikało z różnic kulturowych: kryzys energetyczny w Stanach Zjednoczonych skłonił wielu Ameryka- nów, łącznie z moją rodziną, do zwrócenia uwagi na koszty kon- sumpcji