Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Stara niania kiwaBa si sennie na krze[le jak sowa, szepcc bezzbnymi ustami swoje monotonne Hospody, pomyBuj. (...) ByBo mi tak dobrze, |e rozmarzyBem si nagle i ze Bzami w oczach pomy[laBem: wiele bym daB za to, |eby cho jedn noc przespa pod ludzkim dachem  ot, w tej maBej kuchence na podBodze. KrugBow nie zapraszaBa mnie jednak, przeciwnie, coraz cz[ciej spogldaBa na zegarek. W cigu dwóch lat pobytu w wizieniach i obozach zatraciBem byB prawie zupeBnie poczucie wra|liwo[ci i grzeczno[ci, ale teraz w tej atmosferze arystokratycznego ubóstwa, czuBem si tak onie[mielony, |e z trudem przeszBa mi przez gardBo pro[ba o przenocowanie.  Czy pana kto[ widziaB wchodzcego?  zapytaBa blednc KrugBow.  Tak  odpowiedziaBem  przyprowadziBa mnie tu stró|ka.  Nie mog  zaniosBa si histerycznym pBaczem  na miBo[ bosk, nie mog. M| w wizieniu, dzieci jak parszywe owce, ledwie nam daj oddycha. Czy pan wie, co to jest by wBóczonym po nocach przez NKWD, prosi o prac jak o jaBmu|n? Na lito[ bosk, niech pan nie sprowadza na ten dom nowego nieszcz[cia! Niech pan idzie natychmiast i niech pan tu nie wraca! Po póBnocy wracaBem przez opustoszaBe ju| ulice miasta na dworzec [wierdBowski. (...) Nazajutrz rano powitali[my na dworcu [wierdBowskim z religijn prawie czci pierwszego oficera polskiego, który jechaB ze swojej jednostki macierzystej do Archangielska po rodzin. PowiedziaB nam, |e najbli|sza misja wojska armii polskiej urzduje 121 w CzelabiDsku, a ostatnia dywizja polska w Rosji tworzy si w Kazachstanie. (...) Mój dzienniczek urywa si w tym miejscu  byBem widocznie zbyt zajty i podniecony transportem do wojska  tote| zamiast skrupulatnych jak dotd zapisków i spostrze|eD'znajduj w nim tylko dokBadn tras podró|y: CzelabiDsk  Orsk  Orenburg  AktiubiDsk  Aralsk  Kyzyl Orda  Arys  Czimkent  D|ambuB  Augowoje. Wyruszyli[my w pierwszych dniach lutego z CzelabiDska wagonem towarowym, zaopatrzonym w dwa pitra drewnianych prycz, dwa wiadra, worek mki, worek kaszy i dwie dziury w podBodze na najpilniejsze potrzeby, a 9 marca byli[my ju| w Augowoje. Nie pamitamy tej podró|y prawie nic, bo nie ruszali[my si z miejsc w obawie, |e nie odnajdziemy potem naszego wagonu, który doczepiano na ka|dej wikszej stacji do innego pocigu. Spdzili[my ten miesic na pryczach, zajci na przemian to zaBatwianiem najpilniejszych potrzeb, to iskaniem wszy w szwach ubraD