Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Modliłem się za wszystkich. Drogi Campa, dziękuję ci za to wszystko, co tyle razy powtarzałeś mi. Pamiętaj o mnie w swych modlitwach. Twój Tino Scotti». Mój bardzo bliski kolega, Walter Chiari, którego traktowałem niczym rodzonego brata i z którym przygotowałem wiele programów - nigdy nie pojechał ze mną do Ojca Pio, lecz był człowiekiem głęboko wierzącym i dużo modlił się. Uważał, iż jest niegodny, by spotkać się z Ojcem Pio. Trzykrotnie byliśmy w drodze do San Giovanni Rotondo, lecz za każdym razem, ledwie dotarliśmy do Foggii, wracał z powrotem. Chiari tłumaczył mi się w ten sposób: «Wiem, że jeśli pojadę tam, muszę odmienić me życie, ale nie jestem jeszcze gotów do tego kroku». Kolejnym podobnym przypadkiem był Toto, który nigdy nie zde- cydował się na wyjazd do San Giovanni Rotondo. Często rozmawia- łem z nim o Ojcu Pio. Słuchał z wielkim zainteresowaniem i wiele razy mówił mi: «Zawieź mnie do niego». Aż wreszcie nadarzyła się do tego okazja. Obaj mieliśmy trochę wolnego czasu i mogliśmy zorganizować tę podróż. Zaproponowałem mu wyjazd, lecz milczał, po czym z całą szczerością wyznał mi: «Carlo, nie mogę pojechać do 187 Ojca Pio, Nie jestem jeszcze gotów. Mam ciągotki, od których nie potrafię się jeszcze uwolnić. Jak tylko wyleczę się z nich, wybiorę się do niego». Niezbyt roztropnie odpowiedziałem mu: «Uważaj, bo w radio informowali, że umiera 250 tysięcy osób dziennie, z których 39 procent nagłą śmiercią, a zatem jest niebezpieczne dla twej duszy nazbyt kalkulować». Toto był bardzo przesądny. Zaczął biegać po pokoju pukając w niemalowane, a o Ojcu Pio nigdy już mi nie wspomniał". Lekarz Togliattiego „U Ojca Pio byli także: Franco Scandurra, który otrzymał od niego dużo łask, a potem sam czynił wiele dobra; aktor Enrico Luzzi oraz Benito Lorenzi - sławny piłkarz zwany „trucizną". Również Nino Manfredi spotkał się z Ojcem Pio, by poprosić go o łaskę dla swych rodziców. Osobą, której znajomość z Ojcem Pio okazała się dość dziwna był profesor Mario Spallone, słynny lekarz Togliattiego, właściciel Kliniki Villa Gina, gdzie leczyli się zawsze najważniejsi włoscy działacze komunistyczni i socjalistyczni. Wszyscy sądzili, iż Spallone, aktywista komunistyczny, jest czło- wiekiem niewierzącym. On jednakże na swój sposób wierzył w Boga. Związał go z Ojcem Pio fakt, jaki przytrafił mu się na początku kariery. Sam opowiedział mi o tym. Kiedy był jeszcze młodym lekarzem i wzywany był na nocne wi- zyty, zabierał ze sobą do samochodu żonę i psa. Pewnej nocy poje- chał sam i po paru minutach zauważył, iż obok niego siedzi jakiś brodaty zakonnik. Rozpoznał w nim Ojca Pio, o którym w owych dniach pisano w gazetach. Ojciec Pio powiedział mu: «Jedziesz do chorego pod tym właśnie adresem. Znajdziesz tam staruszka i jego, również niemłodą żonę. Żyją w nędzy. Oto dokładna diagnoza i lekarstwa, jakie powinieneś mu przepisać, jeśli chcesz, żeby wyzdrowiał>>. Spallone ze zdumie- 188 niem przyglądał się postaci, która pojawiła się w jego samochodzie już w czasie jazdy. Zastanawiał się, czy przypadkiem nie śni. Wycią- gnął rękę, by sprawdzić, czy postać ta jest realna, lecz Ojciec Pio zniknął. «To była halucynacja» - pomyślał. Przybywszy na miejsce, przekonał się, że wszystko to, co usłyszał od zjawy, pokrywało się z prawdą. Chory był staruszkiem, a opieko- wała się nim żona, również w podeszłym wieku, i też nie najlepszym stanie. Łatwo można było domyślić się, że wiodło im się nie najlepiej. Był pod tak silnym wrażeniem sceny, jaka przydarzyła mu się w czasie jazdy, że powtórzył diagnozę Ojca Pio i przepisał choremu poleconą mu przezeń kurację. Kiedy mył ręce, staruszkowie coś mię- dzy sobą po cichu mówili. «O co chodzi?» - spytał. - «Panie dokto- rze - wyjaśniła staruszka - mój mąż choruje już od dawna i leczył się u tylu lekarzy, że wydaliśmy na nich wszystko, co mieliśmy. Zapew- ne pan w te rzeczy nie uwierzy, lecz parę dni temu zjawił mi się we śnie Ojciec Pio i powiedział, że przyjdzie do nas młody lekarz, który wyleczy mego męża. Z opisu Ojca Pio wynika, że to pan jest tym młodym lekarzem. Jestem szczęśliwa, bo teraz wiem, że mój mąż wyzdrowieje». I tak też stało się. Staruszek wyzdrowiał. i Profesor Spallone nigdy nie zapomniał tego faktu. Opowiadał mi o nim wiele razy. Miał dużego już syna, lecz nie ochrzczonego. Poprosił mnie na ojca chrzestnego. Na uroczystość udałem się wraz [z żoną. Kiedy schodziliśmy na dół z mieszkania profesora, by pojechać do kościoła, poczuliśmy silny zapach róż