Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Żywe natomiast łabędzie trwały nieruchomo w wodzie, zdając się być rzeźbami z kararyjskiego marmuru. Po drodze hrabia skarżył się gorzko doktorowi Buotti. - Ostatnie dni przymusowej samotności i trwożnego oczekiwania były dla mnie szczególnie ciężkie, drogi przyjacielu - mówił starzec. - Jeszcze boję się uwierzyć w to, co mnie czeka. Wciąż mi się zdawało, że nie dożyję tego dnia i że na próżno pozbawił mnie pan swego towarzystwa. - Dziś pan się przekona, ekscelencjo, jak mylna była cała pańska „wschodnia filozofia”. Zawsze wierzyłem w swoje przeczucia i oto najśmielsze nadzieje szczęśliwie się spełniły! Teraz, gdy seniora Luiz el Gorra ostatecznie przekonała pana, że Charles i Izabela są 281 pańskimi rodzonymi wnukami... Oddech hrabiego, chłonącego te słowa, stawał się coraz szybszy... Antonio Carillo dał znak teologowi, by nie narażał słabego starczego serca na zbyt silne wzruszenia. Wreszcie gondola przybiła do brzegu i resztę drogi do willi hrabia przebył w lektyce. Pokonanie ośmiu łagodnych marmurowych stopni tarasu okazało się dla hrabiego czymś trudniejszym niż dla Scypiona zdobycie murów Kartaginy, lecz starzec sam wszedł do willi, odrzuciwszy nawet pomoc Antonia. W środkowym salonie, utrzymanym w bursztynowym tonie marmuru ze Sieny, doktor Buotti usadowił hrabiego w fotelu, Antonio zaś otulił mu nogi ciepłym pledem. Doktor poprosił, by Antonio na chwilę wyszedł. - Nie, nie, niech Antonio zostanie tu ze mną! Czyż nie pan sam, mój drogi przyjacielu, powierzył mnie opiece tego sympatycznego młodego człowieka? On jest tak cierpliwy, tak miły i wesoły, że wart jest stu doktorów medycyny. - Eccelenze! Proszę wobec tego wybaczyć nam, to znaczy mnie i Antonio, zatajenie pewnej prawdy. Było to jednak konieczne, postanowiłem bowiem z naukową dokładnością sprawdzić wpierw wszystkie odkrycia i domysły, nim się podzielę z nimi z panem... Doktor Buotti mówił z takim przejęciem i głos jego brzmiał tak uroczyście, że hrabiemu zatrzęsły się ręce. - Nie zatrzymujcie się wpół drogi, przyjaciele! - powiedział błagalnie. - Co to za prawda, którą chce mi pan odkryć, mój drogi doktorze? - Signore, widzi pan przed sobą człowieka, który urodził się, rzec można, na moich oczach, w rodzinie, w której wychował się pański syn Giacomo Molla. Stoi przed panem signor Antonio Cenni! Znał on dobrze signor Giacoma. A przez ostatnie tygodnie ochraniał pana przed intrygami jezuitów. - Antonio Cenni? - w zdumieniu powtórzył stary hrabia. - Syn rybaka Rudolfa z Capri? Chłopcze drogi, czy pamiętasz mojego Giacoma? - Pamiętam go, signor Paolo - odparł Antonio - tylko... - Mów, mów, mój drogi! Powiedz mi, czy Giacomo wspominał kiedykolwiek o swym... ojcu? Czy serce jego zawsze było pełne nienawiści do mnie? Czyżby naprawdę było mi sądzone umrzeć bez przebaczenia jedynego syna? Ze ściśniętym sercem Antonio ucałował rękę starca, lecz zbawcze kłamstwo nie mogło mu przejść przez usta. - Pańskie wnuki z całego serca przebaczyły panu stary grzech wobec ich ojca - odpowiedział za Antonia doktor Buotti. - Zaraz ich pan uściska, signore! - Pospieszcie się, moi drodzy! Czuję, że siły mnie opuszczają. Moje wnuki... gdzie oni są... boję się, że umrę... Doktor Buotti otworzył drzwi do sąsiedniego pokoju, gdzie kilka osób, wstrzymując oddech, przysłuchiwało się temu, co się dzieje w salonie. Hrabia Paolo usłyszał ostrożne kroki. - Eccelenze - rozbrzmiał głos Buottiego. - O, jakże jest pan szczęśliwy, mając takich potomków. Niech pan zbierze siły i spojrzy, signore! Oto pańska nieśmiertelność! Doktor Buotti sam miał w oczach łzy, gdy zwrócił się do drzwi: - Proszę wejść, signor Carlos d'Ellano, i pani, signorita Isabella. Wejdźcie wszyscy, przyjaciele! Ekscelencjo, oto przed panem brat i siostra, rodzony syn i rodzona córka signor Giacoma. Proszę uściskać swe wnuki, ekscelencjo, może być pan z nich dumny! W radosnym przypływie żywotnych sił starzec podniósł się z fotela i uczynił krok ku swym wnukom. Oparty na ramieniu doktora patrzył na Izabelę i Charlesa rozjaśnionym wzrokiem. Stali przed nim, z lekko pochylonymi głowami, młodzieniec i panna rzadko spotykanej urody
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Bywaj|e nam, druhu ozwaB si przyjaznie Czcibor, gdy ]Vtieszko daB znak, aby kmie podszedB bli|ej opowiadaj, co[ widziaB i zdziaBaB! KrzesisBaw pomieszany i zawstydzony obecno[ci ksi|t podszedB do stoBu i bez sBowa poBo|yB przed Mieszkiem Hodonowe pismo, które uprzednio jeszcze idc za klucznikiem dobyB ze swego woreczka
- Nazwa pochodziła od „ryku"; przed każdą serią wybuchów słychać było sześć (?) ryków, sześć złowieszczych jak gdyby nakręceń jakiejś maszynerii, po chwili następowały wybuchy...
- Sto par oczu kierowało się tam, gdzie przebiegał dość szeroki pas ściany bocznej, pozbawiony ochrony przed szturmem niewidzialnej armii promieni kosmicznych...
- W średniowieczu, a nawet nie więcej niż przed stu laty, w każdej udzielnej gminie stosownie urządzona szubienica była czymś wykwintnym i oznaczała symbol władzy...
- To wszystko, co wróżka odczytała z kart, sprawdziło się i Puszkin już na jakiś czas przed trzydziestym siódmym rokiem życia był ostrożny, gdy miewał do czynienia z „weisses...
- Polacy, przed którymi otworzyła się perspektywa wyzwolenia, wierzyli, że w nowej, wolnej od zaborców Polsce nastąpi istotna zmiana sytuacji materialnej...
- W pokoju między gabinetem dowódcy, a pokojem dyżurnego oficera, na fotelu, gdzie przed dwoma godzinami siedział Gódeler, siadł Bartha...
- Cyrenejczycy widząc, że są trochę w tyle i bojąc się w ojczyźnie kary za zaprzepaszczenie sprawy, zarzucają Kartagińczykom, że wyszli przed terminem z domu, komplikują...
- '— Ale nie o to chodzi- Poza właściwościami charakteru i pamięcią przeszłości, nie ma żadnej więzi międzymną, jakiego znałeś — a mną, który siedzę przed tobą...
- Czy może pan sobie wyobrazić, sir, małżeństwo przed ukończeniem dwudziestego piątego roku życia? - Istotnie, to przygnębiająca myśl - mruknął Avery...