Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
To nagi fakt przyrodniczy, niezależny ode mnie. Zbytecznie zastanawiasz się, czy nadal zasługuję na to zaufanie, jakim cieszyłem się u ciebie. Nikt mnie nie zaagitował, nie przerobił, nie wychował od nowa. To, że należę immanentnie do innego wymiaru rzeczywistości niż ty — jest sprawą całkiem odrębną.@ — Czy słowa ,,wymiar" użyłeś w przenośni? — rzeczowo spytał Cosimo.@ — Ono dobrze oddaje istotę zasadniczej, jakościowej różnicy między twoim a moim światem. Nie przyjmuj go tak, jak czynią pisarze-fantaści: że astronauci dzięki jakiejś sztuczce wpadli z przestrzeni zwyczajnej w nadprzestrzeń, później wniknęli do podprzestrzeni, przebili materialną przegrodę z korpuskuł Czasu, i tym podobne. Zapewniam cię, że pomiędzy wami a nami nie stanęło nic z tych sensacji.@ — Mimo to odnoszę wrażenie, iż można się przesiedlić tylko od nas do was — a nigdy odwrotnie.@ Jak majowa błyskawica, olśniło Asena nagłe poczucie braterstwa z krainą swej młodości. Tę nieoczekiwaną solidarność skrzesiła duma z tego, co świadczy o wrodzonej inteligencji człowieka. Tylko tu mógł ją sprawdzić, na prawdziwych ludziach. Niegdyś i on był jednym z nich. Jakże to dawno! ,,W przeminionym wcieleniu" — pomyślał. Głośno powiedział:@ — Tak jest rzeczywiście.@ — Czy to się wiąże z jednokierunkowym nurtem Czasu? — spytał Cosimo.@ — Nie.@ — Sądzę — ciągnął Włoch rozpoczętą myśl — iż Rzymianin, który odwiedziwszy moją epokę wróciłby do swoich, nie byłby tak ograniczony, by potem całe życie tęsknić za samochodem, radiem, wideofonem...@ — Masz słuszność — potwierdził Asen. — Wcale nie uważam, aby twoje pokolenie było głupsze od starożytnych; albo od mojego społeczeństwa. Gdybyś nawiązał łączność z jakąkolwiek epoką sprzed Wielkiego Przełomu — o którym słyszałeś z ust Belta — sytuacja dałaby się porównać do wycieczki Rzymianina w twoje czasy. Musimy jednak rozpatrywać to, co realnie się przydarzyło. Nie licz na możliwość wypadów do nas w celach naukowych, turystycznych, rozrywkowych lub jakichkolwiek innych. My jesteśmy przepaścią bez dna. Cokolwiek wpadnie w nią, nigdy nie powróci.@ — A jednak ty wróciłeś.@ — Na bardzo krótko — zastrzegł się Asen. — Przyjechałem po tor aby cię dobitnie przekonać, że koniecznie trzeba poniechać dalszych migracji ludzi pomiędzy oboma naszymi światami.@ Na twarzy Wenecjanina odbiło się zdziwienie.@ — Przecież nie wysłaliśmy nikogo więcej. A misję tych dwunastu właśnie ty przygotowałeś. Potem udałeś się sam.@ — Nieważne. Powtarzam ci, że mnie z wtedy, oraz mnie dzisiejszego — nie można łączyć, gdyż to przeczy zdrowemu rozsądkowi. Ponadto, działałem na ślepo. O świecie, do którego wysłałem ludzi — wiedziałem tyle samo, co Newton o budowie atomu.@ — Niech cię nie gorszy — podjął Asen po krótkiej pauzie — że przemawiam od mojego społeczeństwa. To wcale nie oznacza, abym wobec was był tylko lojalny. Któż odtrąci, przekreśli, sponiewiera wspomnienia dzieciństwa? A właśnie tak widzę swoje życie spędzone z wami. Nie zostałem nasłany tu przez nikogo.@ — Powiedz mi — spytał Cosimo — czy tam spełniasz jakąś eksponowaną rolę?@ — Żadnej. Nikomu nie przewodzę i nie słucham niczyich rozkazów. U nas nie bywa inaczej. Przyjechałem, aby w zgodzie z sumieniem, podkreślam: tym, co dawniej — przedstawić Ziemi mej młodości sytuację, jaką wytworzyło przerzucenie dwudziestu ludzi pomostem Czasu. Nie utrudni rokowań to, iż reprezentuję odrębny świat. Pomiędzy dobrem waszego a naszego społeczeństwa brak konfliktowych rozbieżności — bo brak punktów stycznych. Nie chcemy ciągnąć od was żadnych korzyści. Brutalnie zaingerowaliście w nasze sprawy — choć w dobrej wierze, co wiem po sobie.@ — Czy pragniecie jakiegoś zadośćuczynienia? — spytał Cosimo. — Czegoś takiego, jak reparacje wojenne w minionych wiekach?@ — To nie tak wygląda — odparł Asen. — Materialne odszkodowanie zgoła nie wchodzi w rachubę. Nawet nie moglibyście go nam dać.@ — Jak to? — zdziwił się Włoch. — Z pomocą maszyny Czasu potrafimy przesłać wam wszystko, co nie zajmuje zbytniej objętości. Na przykład najdroższe tworzywa syntetyczne, brylanty, dzieła sztuki.@ Asen przecząco poruszył głową.@ — Nie nęcą nas żadne substancje, rzadkie i poszukiwane w twoim świecie — bo możemy ich mieć, ile nam się żywnie spodoba. Dzieł sztuki też nie chcemy...@ — Aha, rozumiem — przerwał Cosimo. — W naszych czasach, wojny stały się wykluczone. Wobec tego, tylko znikomy ułamek rzeźb,' obrazów, miniatur oraz innych artystycznych drogocenności — przepadnie w nadchodzących wiekach, wskutek wypadków losowych. Gdybyśmy przesłali je wam — zyskalibyście to, co już posiadacie. Rzeczywiście — zastanowił się — spowodowałoby to sytuację mocno dwuznaczną: duplikaty rzeczy niepowtarzalnych? Nawet nie mam pojęcia, jak to rozumieć.@ — Dla nas to nie byłyby ani duplikaty, ani oryginały — objaśnił Asen.@ Zdenerwowany tym mimowolnym ;wynurzeniem, dodał pospiesznie:@ — Lepiej nie zastanawiaj się nad takim paradoksem.@ Zapadło dłuższe milczenie, które przerwał Cosimo:@ — Powtórz mi ostatnie zdanie. -@ — Po co? — spytał Asen spokojnie. — Czyżbym wyraził się niejasno?@ — Dostałem dziwnego zawrotu głowy i mam wrażenie, iż jakaś dosłyszana informacja, bardzo ważna, uleciała mi z pamięci.@ —• Powiedziałem, że nie potrzebujemy waszych dzieł sztuki.@ — Aha...@ Do pokoju wpadła jaskółka, zatoczyła krąg pod sufitem i wyfrunęła oknem
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Bywaj|e nam, druhu ozwaB si przyjaznie Czcibor, gdy ]Vtieszko daB znak, aby kmie podszedB bli|ej opowiadaj, co[ widziaB i zdziaBaB! KrzesisBaw pomieszany i zawstydzony obecno[ci ksi|t podszedB do stoBu i bez sBowa poBo|yB przed Mieszkiem Hodonowe pismo, które uprzednio jeszcze idc za klucznikiem dobyB ze swego woreczka
- Pułkownik Cathcart nie był w stanie ocenić, ile zyskał czy stracił na tej cholernej strzelnicy, i żałował, że nie ma przy nim pułkownika Korna, który mógłby ocenić dla niego...
- Tryumfu hetmana, który przywiódł swych jeńców: Wasyla, Dymitra oraz Iwana Szujskich, kniazia Wasyla Golicyna, patriarchę Filareta Romanowa i przekazał zdobyte sztandary...
- Motorniczy tramwajów, który ma prawo jeździć po całej Pradze, odnalazł ręką trąbkę i zatrąbił capstrzyk, tęskny capstrzyk, głos trąbki schodził po schodach aż ku rzece, aby...
- Powszechna republika będzie z pewnością szczęściem! Postęp? Ach, taki sam jak w znanej opowieści o chorym, który przewraca się z boku na bok w nadziei, że mu będzie lepiej...
- Po „Siedmiu kotach" został w redakcji tajemniczy obiekt, który przez wiele lat zagracał nasz ciasny lokal (podobno była to tablica rozdzielcza do teatralnych świateł), oraz...
- Dy Joal, który zdążał do ibrańskiej granicy sam i w wielkim pośpiechu, zebrał ich w mieście leżącym u stóp tych gór, gdzie zarabiali na marny żywot, raz eskortując...
- Nazwa pochodziła od „ryku"; przed każdą serią wybuchów słychać było sześć (?) ryków, sześć złowieszczych jak gdyby nakręceń jakiejś maszynerii, po chwili następowały wybuchy...
- Marek, który już tego nie robił, zaproponował radzie gminnej, aby tę kwotę przeznaczyła na inny cel, oświadczając, że jeżeli ksiądz chce mieć dzwonnika, może go sobie...
- Jeśli socjologia będzie trwać w tej postawie, może się okazać, iż zyskała niezawodną metodologię, tyle że kosztem świata zjawisk, który pierwotnie zamierzała badać - dola...