Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Obaj ksi|ta pochylili si nad zwojem pergaminu, obejrzeli pilnie pieczcie, nim je przeBamali, a w miar jak ogldali dokument, twarze ich powa|niaBy i bladBy z przejcia.  Mo|e| to by?  zapytaB cicho Mieszko wpatrzony w piecz z rzymskim orBem.  Popatrz lepiej i ty, bracie...  To do cesarza pismo!  wykrzyknB Czcibor.  Bogi Baskawe...  tu skarcony surowo spojrzeniem Mieszka szepnB  po|ycu!...  Prawda to jest  odpowiedziaB KrzesisBaw  ot, poszcz[ciBo si w zwiadzie, a mniemam, |e niepodaremnie.  OstaD tu, KrzesisBawie  rzekB Mieszko, gdy Czcibor wyszedB z komnaty, aby przywoBa mnicha biegBego w czytaniu  powiadaj, jako ci byBo, nim si dowiemy, co w pi[mie.  Poszcz[ciBa mi Dola...  zaczB KrzesisBaw. Ksi| sBuchaB z najwiksz uwag, z rumieDcami na smagBej twarzy i nie przerywaB ani sBowem. Kmie mowny byB i bystrego umysBu, przeto |ywo i nie bez uciechy dla siebie prawiB o wszystkim, co si zdarzyBo w obozie margrabiego Hodona i na Ostrowiu ksi|ny Herminy.  Dziwy mi prawisz  odezwaB si Mieszko, gdy woj zakoDczyB opowie[.  Kiej bym to nie znaB KrzesisBawa z BaraDca, to bym pomy[laB, |e oto sBysz któr z pie[ni, co je ów TuryDczyk gBosiB. Godne s bowiem pienia igrców takie przygody. Jedno mi  54  wszako| niejasne... Przecz ratowaBe[ |ywot grafowi von Walbeck? Z |aBo[ci, |e mBody? Z dru|by jakiej? A mo|e ze czci osobliwej dla jego-miecza? Na to KrzesisBaw bBysnB wesoBo oczami i rzekB:  Z inszej przyczyny, ksi|!...  Przecz1 zatem?  ciekawiB si Mieszko.  Graf Zygfryd jest mBody i czucia gorcego, tedy wart nauczenia... Kiej by go sosna ubiBa, nic by nam z tego nie przyszBo. A tak, kiej do wwozu naszego zajedzie, a Sasów za sob powiedzie, kiej potem z ledwo[ci std szyj uniesie, a kr wie sobie dobrze upu[ci, to ju| namy[li si po raz wtóry, czyli naje|d|a Polaków. Inszym rozpowie, jakiego to pod Cedyni za|ywaB wczasu. Pójdzie wie[ po ziemi cesarskiej. PosByszy j Otton, posBysz Henryk i Teodoryk2, rozwa| potem zali si chwyta mieczów przeciwko wam, ksi|.  "To tak!  wykrzyknB Mieszko  to[ wszystko, widz, uBo|yB. No, có|... Prawd rzekBe[ o naszym grodzie, |e tu ze wszystkim niewczasy bd dla najezdnika. Pojmuj ciebie, wiem... Sami ju| o tym radzili[my ze Czciborem  powiedziaB wolno i w zamy[leniu.  {eby| to raz' Przeje|d|ali[my wwóz na ka|dy kamieD i pieD napotkany baczcy.  Nie masz przej[cia tamtdy, ino pod samym waBem grodowym  powiedziaB KrzesisBaw gBosem dr|cym z przejcia