Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

A kiedy Punijczycy domagali się innego jakiegoś postawienia sprawy byleby tylko sprawiedliwego, Grecy dali im do wyboru: albo niech Kartagińczycy dadzą się żywcem zakopać w tym miejscu, które chcieliby mieć granicą swego państwa, albo niechaj pozwolą na tych samych warunkach Grekom posunąć się naprzód, dokąd zechcą. Filenowie przyjęli warunek i siebie i życie swe złożyli w ofierze państwu: i tak żywcem ich pogrzebano. Kartagińczycy w miejscu tym poświęcili ołtarze braciom Filenom, a prócz tego w mieście ojczystym ustanowili dla nich inne jeszcze oznaki czci. Teraz wracam do tematu. 80. Jugurta nie widząc po stracie Thali nigdzie dostatecznie silnego punktu oparcia przeciw Metellusowi, rusza z nielicznym orszakiem i dociera poprzez wielkie pustynie do Getulów, szczepu dzikiego, niecywilizowanego i nieznającego jeszcze wówczas Rzymian nawet z imienia. Masę ich gromadzi na jedno miejsce i zwolna przyucza ustawiać się w szeregi, postępować za sztandarami, uważać na komendę i inne ćwiczenia wojskowe wykonywać. Prócz tego wielkimi podarunkami i jeszcze większymi obietnicami zjednuje sobie przychylność najbliższych powierników króla Bokchusa; z ich pomocą dociera do króla i nakłania go do podjęcia wojny przeciw Rzymianom. Było to tym łatwiejsze i naturalniejsze, że na początku tej wojny Bokchus wyprawił do Rzymu poselstwo z prośbą o przymierze i przyjaźń; tę niezwykle korzystną — ze względu na rozpoczętą z Jugurtą wojnę — propozycję utrąciło jednak w Rzymie kilku zaślepionych chciwością potentatów, którzy mieli zwyczaj kupczyć wszystkim co szlachetne i nieszlachetne. Jeszcze przedtem córka Bokchusa wyszła za mąż za Jugurtę. Lecz to pokrewieństwo nie ma wielkiego znaczenia u Numidów i Maurów, ponieważ każdy z nich stosownie do majątku ma wiele żon, jedni po dziesięć, inni więcej, a królowie tym więcej. I tak z powodu wielkiej liczby przywiązanie do żon jest podzielone; żadna nie ma stanowiska towarzyszki życia; wszystkie na równi są mało cenione. 81. Więc w miejscu przez Jugurtę i Bokchusa ustalonym spotykają się obie armie. Tam po zaprzysiężeniu sobie nawzajem wierności, Jugurtą przemową podburza Bokchusa. Mówi, że Rzymianie są ludźmi niesprawiedliwymi, o bezdennej chciwości i że są wspólnymi wrogami wszystkich narodów; że ten sam mają powód do wojny z Bokchusem co z Jugurtą, albo z innymi narodami, mianowicie żądzę panowania i że dlatego wrogów upatrują w każdym państwie; teraz Jugurtą jest w ich oczach nieprzyjacielem, przedtem byli Kartagińczycy i król Perseusz, a w przyszłości będzie każdy, kto się im wyda najpotężniejszym. Po wyłuszczeniu tych i innych tym podobnych argumentów postanawiają marsz na miasto Cyrtę, ponieważ tam umieścił Metellus zdobycz, jeńców i tabory. Jugurtą liczył na to, że albo zdobędą miasto i wyprawa się opłaci albo w razie, jeśliby wódz rzymski przyszedł swoim z pomocą, zetrą się z nim w otwartym polu. Albowiem w chytrości swojej dlatego jedynie przynaglał Bokchusa do działania, żeby zmniejszyć możliwości zawarcia pokoju między Mauretańczykiem a Rzymianami; lękał się bowiem, by w razie zwlekania królowi mauretańskiemu nie odechciało się wojny. 82 Metellus dowiedziawszy się o przymierzu królów nie daje im możności stoczenia bitwy z Rzymianami w sposób przypadkowy ani w pierwszym lepszym miejscu, jak to nieraz robił po pokonaniu Jugurty, lecz umocniwszy obóz czeka na królów w pobliżu Cyrty; sądził, że lepiej będzie dopiero po zapoznaniu się z Maurami, ponieważ był to nowy nieprzyjaciel, w sposób dla siebie możliwie korzystny bitwę rozegrać. Tymczasem otrzymuje wiadomość listowną z Rzymu, że prowincja Numidia została przekazana Mariuszowi, gdyż o tym że Mariusz został wybrany konsulem, wiedział już przedtem. Tymi faktami ponad miarę tego, co dobremu albo uczciwemu człowiekowi przystało, wyprowadzony został z równowagi; nie był w stanie ani łez powstrzymać ani pohamować języka: mąż wybitny, pod każdym innym względem pełen zalet, zbyt był wrażliwy na doznany ból. To zachowanie się Metella jedni przypisywali urażonej dumie, drudzy twierdzili, że szlachetny charakter do żywego dotknęła doznana zniewaga, wielu zaś mówiło, że dlatego był dotknięty, bo mu gotowe zwycięstwo z rąk wydzierano. Ja dość dokładnie rzecz zbadałem i wiem, że więcej bolało go wyróżnienie Mariusza, niż jego własna krzywda i że nie byłby tak boleśnie tego odczuł, gdyby odebraną prowincję powierzono komu innemu, a nie Mariuszowi. 83