Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- To jeszcze nic - wtrącił Jamie. - Proszę pomyśleć o moim losie. Matka już teraz nie daje mi spokoju z tą Lucy Moriarty, a przecież dzielą mnie od dojrzałości jeszcze cztery lata! Lucy jest uroczą młodą panienką, zapewniam pana, ale jest pryszczata, a poza tym jedno oko ma niebieskie, a drugie żółte, i za nic w świecie nie potrafię się zdecydować, w które patrzeć, kiedy z nią rozmawiam. Jeśli zostanę zmuszony do poślubienia tej dziewuchy, dostanę zeza! - Za wszelką cenę trzeba starać się uniknąć tego losu - zgodził się pan Avery. Isabel uśmiechnęła się, pochylając twarz nad kielichem burgunda. Pod powłoką poprawności i dobrego wychowania kryła się w tym jegomościu spora doza poczucia humoru. Było to sympatyczne odkrycie. Godzina była już dosyć późna, gdy cała trójka, eskortowana przez bladą pokojówkę, wstępowała powoli wąskimi schodami na piętro, gdzie znajdowały się trzy gościnne pokoje. Jeden zajmował wędrowny handlarz win, drugi przeznaczony był dla pana Avery, do trzeciego zaś we- szli Isabel i Jamie. - No cóż, Tony, nienajgorzej będziemy spać tej nocy - Isabel sprawdziła oba łóżka, z których jedno było, trzeba wyznać, łóżkiem na kółkach, ale zawsze łóżkiem. - Miło będzie nie leżeć na gołej ziemi - zgodził się Jamie. - No to co, duży bracie? Rzucamy monetą, komu przypadnie łóżko na kółkach? - Nie. Twoje długie kończyny wymagają dłuższego posłania. Z chęcią będę spać na ruchomym. Wyświadczysz mi grzeczność i pomożesz zdjąć ten płaszcz? Jamie wyświadczył. - Oooch - Isabel przeciągnęła się z ulgą. - Marzę o czystych rzeczach. - I o jakiejś twarzowej wieczorowej sukni, bez wątpienia - wykrzywił się w odpowiedzi Jamie. - Sukien nie brakuje mi tak bardzo, Tony, ale wiele bym dała za kąpiel, służącą i czyste ubranie... O Boże! W tej chwili byłoby to dla mnie niebo. - Zawsze cechował cię osobliwy brak ambicji, Jack - zauważył Jamie, kładąc nacisk na ostatnim słowie. Skinął od niechcenia głową i wyszedł z pokoju, by Isabel mogła się przebrać. Wzdychając z ulgą, zdjęła buty, spodnie, koszulę i gorset, który od blisko tygodnia krępował jej piersi. Wygoda, jaka wiązała się z podróżowaniem w roli mężczyzny, swoboda ruchów, którą dawały bryczesy, możność udania się gdziekolwiek bez podejrzliwych spojrzeń otoczenia, wszystko to było bardzo miłe, ale jakże nienawidziła tego gorsetu! Dopracowanie go w szczegółach zajęło jej dwa lata. Skonstruowany był tak, by raczej spłaszczał niż uwydatniał biust i by ubranie zwodniczo opływało jej szczupłe kobiece biodra. W ciągu paru minionych lat doskonale spełniał swój cel, jako że Isabel nieraz przychodziło grać rolę chłopca, chociaż nigdy nie trwało to tak długo, jak tym razem. Spanie w nim było takie niewygodne! Cóż za błogosławieństwo uwolnić się od niego choć na jedną noc! Szybko umyła się w misce i energicznie wyszczotkowała swoje czarne loki. Możliwość umycia głowy była następną rzeczą, za którą oddałaby życie. Być chłopakiem to jedna sprawa, ale brudnym chłopakiem -całkiem inna. Zaplatając włosy przed malutkim lusterkiem, wpatrywała się w swoje odbicie. Ciekawe, co by powiedział nienagannie poprawny, przystojny pan Avery, gdyby odkrył, że ona jest kobietą? Ta myśl była przygnębiająca. Avery zdawał się być człowiekiem o bardzo zdecydowanych poglądach. Nie zaakceptowałby jej gry. Mało który mężczyzna by zaakceptował. Westchnęła i założyła nocną koszulę. Co za życie - pakować się w przebraniu w niebezpieczne przygody! Kiedyś miało to niewątpliwie swój urok, teraz jednak pozostał tylko gniotący piersi strach. A jeśli to partackie trio zaatakuje ich ponownie? Isabel zadrżała. Nie sposób odetchnąć spokojnie w tej Anglii. Wsunęła pistolet pod poduszkę, myśląc, nie po raz pierwszy zresztą czy kiedykolwiek będzie wolna od niebezpieczeństwa. Nie wątpiła ani przez chwilę we własne umiejętności, i nie żałowała, że wzięła na plecy to ciężkie brzemię. Ale, o nieba, była już taka zmęczona! Marzyła o spokoju, którego od tak dawna nie zaznała, i o spokojnym porcie, do którego nigdy nie było jej dane zawinąć. Nagle zmarszczyła brwi. Co za wstyd tak użalać się nad sobą! Bądź wdzięczna losowi za to, co masz - powiedziała sobie surowo. Rozejrzała się po pokoju. Wielkie, zasłane pierzynami łóżko, w którym miał spać Jamie, ogień płonący tak spokojnie i pewnie w kominku... Wygląda na to, że na tę jedną noc znalazła bezpieczny port. W sąsiednim pokoju spał Brett Avery. Nie będzie więc dzisiaj lamentowała nad awanturniczym życiem, jakie przyszło jej prowadzić, ani nad niebezpieczeństwem, które zawisło nad jej głową. Ma łóżko, ogień i Bretta Avery w zasięgu ręki. Czyż można pragnąć więcej? 2 4 maja 1804 roku, wczesny ranek Hanning's Brook, Northamptonshire Brett Avery stał w drzwiach i obserwował rozgrywającą się w jadalni uroczą scenę. Przy zastawionym obfitym śniadaniem stole siedzieli, rozmawiając cicho, Jack i Tony Cavendish. Jack był przystojnym młodzieńcem o szarych oczach, które wyglądały najładniej, gdy rozświetlał je psotny błysk, co niestety zdarzało się rzadko. Nie był zbyt wysoki, miał jednak kształtne nogi, przyjemny głos i był bardzo inteligentny. Swój sprany strój do konnej jazdy nosił z pewną wyniosłością, która sprawiała, że wydawał się starszy i wyższy niż był w rzeczywistości. Avery bez trudu mógł uwierzyć, że każda niewiasta w jego hrabstwie wkłada kapelusz tylko dla niego. Co do Tony'ego, to nawet jeśli od dojrzałości dzieliły go cztery lata, wyglądało na to, że nie minie rok, a przekroczy metr dziewięćdziesiąt wzrostu
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Normalnie to ja całe boże dnie chodzę sobie, jeżdżę, jak się da, tu jestem parę dni, potem gdzie indziej się przenoszę, potem znowu gdzie indziej i ja w tym wiecznym ruchu spotykam...
- Uderzenie komety w Ziemię wywołuje różne skutki uboczne, między innymi może w wielkim stopniu naruszyć równowagę klimatyczną; naruszenie równowagi wywołuje...
- Moglibyście pomyśleć, że były bardziej oczywiste powody: mój mąż mnie ignorował albo dzieci były nieznośne, albo moja praca była jak kierat, albo że chciałam sobie...
- Opowiadano sobie z niemałą grozą, jakoby gdzieś na dalekim Wschodzie spadł temi czasy z nieba olbrzymi potwór mający trzy wiorsty długości a pół wiorsty szerokości...
- Nie powiedziałem sobie: „Teraz go już nigdy nie zobaczę”, albo „Teraz już nigdy nie uścisnę mu ręki”, ale: „Teraz go już nigdy nie usłyszę”...
- Mimo że ojciec i rodzeństwo troszczyli się o mnie jeszcze bardziej, mimo że staliśmy się sobie jeszcze bliżsi, wszystko się zmieniło...
- Trudno to pojąć: cóż może być bardziej przydatnego w życiu od chwytnych kończyn, także w walce, także na polowaniu? A tymczasem coraz mniejsze łapki przednie tyranozaura...
- Jeżeli zaś górę weźmie rząd „frontu ludowego", nie może ulegać wątpliwości, iż w Hiszpanii dokonany będzie przewrót komunistyczny i że powstanie Hiszpańska Republika Rad,...
- Czymże zatem jest poznanie naukowe, jeżeli nie jest i być nie musi spełnianiem warunków scjentystycznego modelu badania naukowego? Nie może też być modelem badań brak...
- W wiele lat później Garp miał sobie uświadomić z rozczuleniem, że to jąkanie starego było czymś w rodzaju posłania dla Tincha od ciała Tincha...