Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
pieśń o pochodzeniu bogów. Lecz po nim obrócił się od niebios ku ziemi, ku tej prawdzie, która żyć powinna pośród ludzi, jeżeli ludzie nie chcą zginąć od gniewu bożego i od własnej wzajemnej wrogości. Było to właśnie wtenczas, gdy brat jego Perses dzięki występnej pomocy »królów-darojadów«, jak ich nazywa Hezjod, odebrał mu część ojcowizny. A jednak Hezjod nie uczuł przeciwko bratu nienawiści; przeciwnie, ogarnął go smutek i troska, że brat wciąż uchyla się od poznania konieczności rzetelnej pracy, jako jedynego warunku uczciwego dostatku. Jemu, ku poprawie, poświęcił swój drugi, jeszcze ciekawszy poemat Prace i dni. Lecz myślał nie tylko o nim: czyż tylko w nim jednym znalazł zazdrość i nienawiść? Nie, rozpowszechnione są one wszędzie: Garncarz dziś nienawidzi garncarza i żebrak żebraka, Cieśla cieśli zazdrości i pieśniarz też pieśniarzowi. 32 Każdy stara się podstępnie przywłaszczyć sobie kęs chleba należący do bliźniego i wielmoże, o własną tylko dbając korzyść, spokojnie patrzą na cudzą krzywdę. Słyszę wrzawę na placu: to Prawdę ściga sierocą Mężów moc darojadów, czyniąca krzywdę na wiecach; Błąka się ona ze łzami po uroczyskach śmiertelnych Szatą mglistą odziana i klęski ludziom przynosi. Są to prawdziwie słowa prorocze: gwałcicielom nie ujdzie bezkarnie urągowisko ze Sprawiedliwości; sami zbroją przeciw sobie rękę, która prędzej czy później strąci ich ze stoków ich siły. Zło knuje sam przeciw sobie, kto knuje zło przeciw bliźnim; Najboleśniej złą radę doradca sam opłakuje. Niegodziwi sędziowie wywołują nie tylko nienawiść u ludzi, ale i gniew bogów: dla Hezjoda Sprawiedliwość nie jest pojęciem oderwanym, ale boginią. Żyje też prawda wieczysta - Zeusowa to córa potężna, Czczona w bogów rodzinie, co rządzą wyniosłym Olimpem. Kto jej wyrządza zniewagę, fałszywym krzywdząc wyrokiem, Wnet na tego przed tronem rodzica koronie się chyląc Skarży się mową żałosną, piętnując jego nieprawość! I odpowiada lud za gwałty królów, co zdrożnie Sąd wymierzając nieprawy, zbaczają z drogi godziwej. Króle, strach przed nią miejcie i z prostej ścieży nie schodźcie! Opamiętajcie się! - wołał prorok do królów - i nie czyńcie wyroków nieprawych! Ale wołał też i do ludu, wzywał go do opamiętania, do niezaniedbywania pracy uczciwej dla zdrożnego zysku. Można i całą gromadą bez trudu popaść w występek: Wszakci on gości w pobliżu, i droga doń prosta i gładka. Ale przed Cnotą pot nieśmiertelni stawili bogowie, Szlak do niej długi i stromy, i zrazu wydaje się trudny; Lecz gdy dojdziemy do szczytu, ujrzymy go równym i gładkim. Cnota zaś ludzka polega na tym, aby pracować, nie opuszczając rąk: Praca bo żadna nie hańbi, lecz hańbi jedynie bezczynność. I przy tym w oczach nie tylko ludzi, ale i bogów: Ten i bogom, i nam nienawistny, kto, stroniąc od pracy, Stał się do trutnia podobny, co w większym żyje próżniactwie, Pszczół zabiegliwych bez trosk nieustanną karmi się pracą. Praca czyni cię owiec i wszelkich dóbr posiadaczem, Praca zjednywa ci także i bogów trwałą przychylność. 33 Wiele takich pięknych pouczeń włożył Hezjod w swój poemat, ale nie tylko w nich odbiła się jego mądrość prorocza. Przeplata je ślicznymi i pełnymi głębokiej treści przypowieściami - o pięciu pokoleniach, o wykradzeniu ognia przez Prometeusza, o pierwszej kobiecie, Pandorze; zamieszcza także wskazania praktyczne, dotyczące robót pożytecznych - oracza, żeglarza i kupca. Wszelako nie dość było poemat stworzyć; trzeba było jeszcze zapoznać z nim ludzi. Papier podówczas nie był jeszcze znany, ksiąg nie wydawano: pieśniarze mogli pamięć swoją wspomagać zapisanymi deszczułkami cedrowymi, ale lud poznawał to tylko, co podczas świąt ludowych śpiewali pieśniarze. I oto Hezjod stał się pieśniarzem - pieśniarzem dla ludu; starał się wychowywać lud w duchu sprawiedliwości i umiłowania pracy, wędrując od wsi do wsi, od miasta do miasta. Aby dzieła takiego dokonać, nie wystarcza jedno życie ludzkie. Kwitnąca pora minęła i Hezjod ze smutkiem czuł, jak jego ciało słabnie pod uciskiem starości, a zadanie wciąż niedopełnione, i tak wielu jeszcze w Grecji pozostało ludzi, którzy zbawiennych słów pieśni nie słyszeli. I wtenczas, jak wieść niesie, bóg uczynił cud i wrócił swemu prorokowi minioną młodość. Pełen wdzięczności, Hezjod udał się do Delf i tu usłyszał radę Apollina: »strzeż się gaju Zeusa Nemejskiego«. Pieśniarz osądził, że wyrocznia mówi o Nemei w Argolidzie, kędy odbywały się słynne igrzyska, i postanowił jej nie odwiedzać, jakkolwiek żal mu było wyrzekać się sposobności podzielenia się pieśnią z ludźmi, którzy gromadzili się tam ze wszystkich krańców Hellady. Wraz z młodością wróciła pieśniarzowi i dawna uroda: wprzódy czarował on swą pieśnią ludzi statecznych, teraz zaś i młode dziewczęta patrzyły nań z zachwytem. I gdy śpiewał w Ojnoe Lokryjskiej, nie opodal Parnasu, jedna z jego młodych słuchaczek nie oparła się i poszła za nim, uroczona jego nieodpartym słowem. Zawrzeli gniewem jej bracia: przypisując to, co się stało, złej woli pieśniarza, zaczaili się nań w gaju przydrożnym i zabili go - ów zaś gaj poświęcony był Zeusowi Nemejskiemu, stanowiąc filię tamtego gaju znamienitego w Argolidzie. Zabitego wrzucili do morza. Lecz bogowie nie chcieli, aby ulubieniec ich spoczywał w takiej mogile: z ich woli delfiny wyniosły go na brzeg ojczystej Beocji. Tam go rozpoznano, pogrzebano ze czcią w najbliższym mieście, w beockim Orchomenos; z czasem zaś drugi wielki poeta beocki, Pindar, uczcił grób swego rodaka następującym dwuwierszem: Dwakroć młodości użyłeś i dwakroć zstąpiłeś do grobu, O Hezjodzie, słyń, wzorem mądrości nam bądź! 34 Lecz dzieło Hezjoda nie zginęło razem z nim. Zostawił po sobie nie tylko oba wymienione poematy, ale i uczniów; odtąd pieśniarze szkoły hezjodejskiej współzawodniczyli z pieśniarzami homerydami na uroczystościach wszech-helleńskich i podobnie jak tamci, nie poprzestawali na recytowaniu utworów swego mistrza. Jak homerydzi, naśladując Iliadę i Odyseję, w formę pieśni oblekali liczne podania o herosach czasów bajecznych, tak uczniowie Hezjoda zamykali w wierszu rady, jak należy żyć i jak pracować, tworząc obok heroicznego eposu homerydów - epos nowy, dydaktyczny. Nadeszły potem inne czasy; pieśniarze jednej i drugiej szkoły wygaśli. Poematy uczniów utonęły w niepamięci, ale dzieła mistrzów przetrwały w świadomości Hellenów: z uroczystości wszechludowych przeszły do szkół i uchodził za nie ogładzonego ten, kto nie znał na pamięć najcelniejszych ustępów i z Homera, i z Hezjoda. Ale to, jak powtarzam, nastąpiło później
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- W chwili kiedy krewny, przybyBy na widzenie z wizniem, znajdzie si ju| w siedzibie Trzeciego OddziaBu, sprawujcego piecz nad danym obozem, musi podpisa zobowizanie, |e po powrocie do miejsca zamieszkania nie zdradzi si ani jednym sBowem z tym, co przez druty nawet dojrzaB po tamtej stronie wolno[ci; podobne zobowizanie podpisuje wizieD wezwany na widzenie, zarczajc tym razem ju| pod grozb najwy|szych mier nakazanija (a| do kary [mierci wBcznie) |e nie bdzie w rozmowie poruszaB tematów zwizanych z warunkami |ycia jego i innych wizniów w obozie
- Anu zaryczał z wściekłości, kiedy zniszczono czołg z „Transhara”, lecz jego gniew wzmógł się jeszcze, kiedy czołg wroga zajął pozycję, która obejmowała także rampę...
- Biorąc to wszystko pod uwagę, wielbię ogromnie faraona Echnatona za jego mądrość i sądzę, że i inni będą go wielbić, gdy zdążą zastanowić się nad tą sprawą i zrozumieją, jakie...
- Czyż nie widzieliśmy tego okrętu na własne oczy? A co się tyczy radży Hassima i jego siostry, Mas Immady, jedni mówią tak, drudzy inaczej, ale Bóg jeden zna prawdę...
- Za każdym razem, gdy Cymmerianin spotykał grupę, ogromny samiec patrzył na niego groźnie spod ciężkich brwi, dopóki jego rodzina nie zniknęła w krzakach, a potem odwracał się i...
- Gdy Rikki przybył do domu, wyszedł na jego spotkanie Teodorek wraz ze swym tatusiem i mamusią (wciąż jeszcze bladą, bo niedawno dopiero ocucono ją z omdlenia) i wszyscy troje...
- Skrajny genetyzm, jaki ujawnia Tynecki omawiając na marginesie swych wywodów twórczość Micińskiego, może raczej zaszkodzić pisarzowi, to znaczy przenieść jego dzieło ze...
- Oczy błyszczały mu bardzo, bardzo mocno, szczególnie to zza monokla, a Baudelaire'owie ze zgrozą rozpoznali jego straszliwą minę...
- Wykrzykn\'ea\'b3a jego imi\'ea, czuj\'b9c,\par \'bfe ogarnia j\'b9 gor\'b9ca fala rozkoszy...
- Przemieszczając się z miejsca na miejsce, dotarliśmy do małego strumienia i postanowiliśmy iść jego brzegiem, uznawszy, że musi nas gdzieś w końcu doprowadzić...