Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Zreszt nie on jeden. - WzruszyBa ramionami i skierowaBa si w stron domu. - WolaBabym pomówi o czym[ innym. Opowiedz mi wicej o sobie i wujku Spencerze. -ZawahaBa si, po czym wyrzuciBa z siebie tonem peBnym desperacji: - My[lisz, |e naprawd go kochaBa[, gdy byBa[ w moim wieku? Corey chciaBa obróci to pytanie w |art, uznaBa jednak, |e dziewczyn nie kieruje czysta ciekawo[. OgarnBo j nieprzeparte wra|enie, |e Joy na swój szczególny sposób zwraca si do niej o pomoc i oczekuje powa|nej odpowiedzi. - ChciaBabym by z tob szczera, ale trudno mi obiektywnie patrze na moje uczucia do Spence'a teraz, gdy zdaj sobie spraw, jak byBy jednostronne. - A czy uciekBaby[ z nim z domu? ByBo to tak nieoczekiwane pytanie, |e Corey wybuchnBa [miechem. - Tylko je[liby mnie Badnie poprosiB. - A gdyby nie pochodziB z bogatej rodziny? - Zale|aBo mi jedynie na nim. Nic innego wówczas si nie liczyBo. - A wic go kochaBa[? - Ja... - Corey spróbowaBa sign pamici wstecz. - PodziwiaBam go i uwielbiaBam. I wcale nie dlatego, |e byB jednym z najlepszych graczy w futbol, albo |e jezdziB sportowym samochodem. ChciaBam uczyni go szcz[liwym, a poniewa| wydawaBo mi si, |e zawsze dobrze si czuje w moim towarzystwie, szczerze wierzyBam, |e mog to osign. - U[miechnBa si smtnie, po czym dorzuciBa: - Czsto kiedy nie mogBam zasn w nocy, wyobra|aBam sobie, |e urodz mu dziecko, a on bdzie z tego powodu bardzo szcz[liwy. To byBo moje ulubione marzenie, a miaBam ich dziesitki tysicy. Je|eli wBa[nie na tym polega miBo[, to odpowiedz brzmi: tak, kochaBam go. I powiem ci jeszcze co[ w sekrecie... - Corey spojrz- 268 Juditd A'0I:V Ba na Joy z ukosa - ...nigdy niczego podobnego nie czuBam w stosunku do |adnego innego m|czyzny. - Czy dlatego do tej pory nie wyszBa[ za m|? - W pewnym sensie. Z jednej strony przera|a mnie my[l, |e znowu mogBoby mn zawBadn podobne szaleDstwo - bo przecie| miaBam obsesj na jego punkcie. Z drugiej - nie chc niczego mniej intensywnego. DoszBy do tarasu i, ku zdumieniu Corey, dziewczyna u[ciskaBa j z caBej siBy. - Dzikuj ci! - powiedziaBa gorco. Corey przez chwil przygldaBa si w zamy[leniu Joy, idcej ku pracownikom firmy cateringowej, po czym odwróciBa si i weszBa do jadalni, gdzie zamierzaBa spdzi reszt dnia na pracy. Wci| jednak czuBa niepokój. W koDcu postanowiBa porozmawia ze Spence'em na temat jego siostrzenicy. Z t dziewczyn dziaBo si co[ niedobrego. Najciszej, jak to mo|liwe, Corey zaczBa przestawia zabytkowy kandelabr stojcy na stole w jadalni