Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Jeśli jest mistrzynią, ciągnie z linii zasilających, a to trudniej wykryć". Gdyby zabezpieczyli linie, mogłaby to wyczuć; potrzebował więc kogoś wrażliwego na wszystkie wahanią przepływu energii w okolicy. "Momencik, czy przypadkiem gryfiątka nie są wrażliwe na takie rzeczy w swoim miejscu urodzenia? Muszę je tylko przekonać, żeby na to uważały". Spróbował sobie wyobrazić coś, co przykuwało na dłużej jego uwagę, kiedy był dzieckiem, i po chwili się poddał. Dzieci to dzieci. "Porozmawiam z dorosłymi". Wszedł wreszcie na suchy ląd, wyskrobał błoto spomiędzy palców i włożył buty. Nic niepokojącego nie działo się wokół, więc pośpiech spowodowany był tylko niecierpliwością Nery."Stary krętacz. Najbardziej lubi mieć nad wszystkim kontrolę". Wiedział, że jest obserwowany, i nie śpieszył się zbytnio. Przy wejściu do tunelu Nery zobaczył dwie pary wielkich skrzydeł: gryfy zawsze były znacznie bardziej cierpliwe niż hertasi. Szedł ścieżką wśród pól uprawnych i rozmawiał z każdym napotkanym rolnikiem, a niecierpliwość Nery zdawała się promieniować na całe osiedle. Uśmiechnął się do siebie i dalej rozmawiał z hertasi o ich krewnych w Dolinie; stanowił w końcu jedyne ogniwo łączące rodziny, bo żaden inny Tayledras się tu nie zapuszczał. Nie mógł przecież zignorować pytań! Zanim zaczął się wspinać, dotarła do niego myśl Treyvana. Wyglądało na to, że jeniec się nie tylko obudził, ale i chodził. Bezpióry synu, twój łup tam czeka; może się wolno poruszać, a na zewnątrz jest dla nas więcej miejsca. Nie pytała, kim jesteśmy, i nie wygląda na specjalnie przestraszoną. To go nieco rozczarowało. - Musiała już wcześniej widzieć gryfy albo o nich słyszeć. Nie będziecie potworami. Idę do niej. Jeniec leżał na macie z trawy pomiędzy gryfami, których skrzydła łopotały lekko w chłodnym wietrze. Spojrzał na nią: przytomna była jeszcze bardziej pociągająca, w jej oczach lśniła zmysłowość. Był tego aż za świadomy: jej odmienność czyniła ją bardziej uwodzicielską, niż gdyby była normalną kobietą. Skinęła lekko głową i zmieniła pozycję, żeby jednocześnie patrzeć na niego i gryfy; ruszała się sztywno, jakby bolały ją wszystkie mięśnie. - Obudziła się - odkrywczo stwierdził Treyvan. - Rrrozmawialiśśśmy sssobie. Nyara, to jessst Mrrroczny Wiatrrr. Rzuciła mu dziwne spojrzenie. - Pamiętam cię. To ty mnie uratowałeś - powiedziała w końcu. Jej głos przypominał mruczenie. - Z mgły. Wyciągnąłeś mnie, kiedy upadłam. - Tak, lecz wpierw ocaliłaś dyheli. Jakoś nie mogę zrozumieć, dlaczego to zrobiłaś. - Podniósł brew. - Pewnie miałaś powód, jak przypuszczam. - Uciekałam przed własnymi kłopotami, kiedy je zobaczyłam - wzruszyła wdzięcznie ramionami. - Jestem, czym jestem - Zmiennolicą, a wy nas nie lubicie. Kiedy zobaczyłam uwięzione dyheli, pomyślałam, że uwolnienie ich pozwoli mi się wkupić w wasze łaski, bo wiem, iż bardzo cenicie te stworzenia. A poza tym ten, kto je uwięził, jest moim wrogiem - dodała po chwili. - Kto to taki? - spytał Mroczny Wiatr beznamiętnie. Wiedział, że jeśli gryfom nie udało się zagrać złych potworów, będą przyjacielskie, a jemu przypadnie w udziale rola inkwizytora. Nie był tylko pewien, czy obecność tego spełnionego snu nastolatka ułatwi to zadanie, lecz zdawała się wierzyć w jego wrogość, pomimo całego czaru, jaki wokół siebie roztaczała. - Mój pan - powiedziała. - Mornelithe Zmora Sokołów. - Ohydne imię - stwierdziła Hydona. - Ohydny człowiek - dorzuciła Nyara, potrząsając głową. - Właściwie już nie człowiek, chociaż nadal mężczyzna. W swoim ciele wprowadził więcej zmian niż w moim. - Adept - skonstatował Treyvan. - I nie obchodzi cię jego losss, jak myśśślę? Wniosssskuję z twoich obrrrażeń, że delikatny też nie jessst. - O, nie - usta Nyary ściągnęły się w wąską linię. - Byłam tym, na czym wypróbowywał zmiany, a jeśli mu się spodobały, wprowadzał je u siebie. Nie kłopotał się poprawianiem błędów. Robił też inne rzeczy; bił mnie i... - jej oczy wypełniły się łzami. - Skrzywdził mnie o jeden raz za dużo. To wszystko. - I uciekłaś od niego, tak? - Mroczny Wiatr brutalnie przerwał tę grę na uczuciach słuchaczy. - Jak ci się udało zwiać od kogoś tak potężnego? Nie uwierzę, że po prostu pozwolił ci odejść. A co zrobiłaś, kiedy zobaczyłaś dyheli? Wytarła policzki wierzchem dłoni, ale nie podniosła głowy. - Od czasu do czasu podpatrywałam jego sztuczki magiczne, mam trochę zdolności. Kiedy nie zwracał na mnie uwagi, patrzyłam i uczyłam się. Poznałam magię na tyle, żeby otworzyć zamki i przełamać barierę, i uciekłam. Ruszyłam na północ, bo tam był Ptasi Ród, którego on nienawidzi. Czy będziesz mną pogardzał za to, że postanowiłam was wykorzystać? - Spojrzała na niego spod oka. - Was jest wielu, ja jedna, a kiedy nie mógł was dosięgnąć, bił mnie. Pomyślałam, że będzie ścigał was, nie mnie, może nawet pomyśli, iż jestem z wami i będzie się mścił. A potem zobaczyłam uwięzionych rogatych, poczułam na nich jego magię. Pomyślałam, kupię sobie schronienie, bezpieczne przejście ich wolnością. - Podniosła głowę. - Jesteś mi winien bezpieczne przejście, Ptasi Człowieku. Pokonaliście Mornelithe'a wiele razy, jesteście potężni, a ja mogę mu umknąć tylko podstępem. Treyyan delikatnie kiwał głową, tak więc wszystko, co powiedziała, było prawdą. Można jej dać, czego oczekiwała. - Jesteśmy ci to winni, a także miejsce, w którym odpoczniesz przed dalszą drogą - przyznał, rozluźniając się nieco. Zwrócił się do Nery, który przysłuchiwał się rozmowie, jednocześnie bacznie obserwując, czy ona usłyszy myśli: Nera, ta Zmiennolica wydaje się być przyjazna i potrzebuje twojej pomocy, schronienia na tydzień albo dwa. Czy masz tu jakieś nieużywane tunele? Hertasi chyba zapomniał, po co tu przyszedł, ale pytanie Mrocznego Wiatru przywołało go do porządku. A, tak
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Powiadaj przecie: nie dla bryndzy bryndza, nie dla weBny weBna, ani pienidz nie dla pienidza"
- — No, aleja przecież żyję, Genowefciu! — Chwała Bogu, chwała Bogu, kwiatuszku ty mój — zaszlochała Genowefcia...
- Dodajmy, że przeciętny Polak nie pracuje 300 dni w roku i nie zarabia rubla dziennie z powodu mniejszych sił; dodajmy, że Anglik, żyjąc o 20 lat dłużej, więcej widzi, więcej...
- Więc przyszliście pieszo z braku pieniędzy? NIEZNAJOMY Taak! MATKA (uśmiecha się) I pewnie nic nie jedliście? NIEZNAJOMY Taak! MATKA Bardzo pan jeszcze...
- Miał witać dygnitarzy z innych światów, otwierać wszystkie posiedzenia Legislatury, przewodniczyć posiedzeniom i głosować jedynie w razie równej liczby głosów za i przeciw...
- Nie przestawał powtarzać: — To nadzwyczaj przykre, takie historie nie powinny się zdarzać, wie pan przecie, że nienawidzę tego, i doprowadzi pan do tego, że więcej moja noga...
- Pieniacz! Mój trzydziestosześcioletni syn Tomek wybałuszył wzrok czytając o moim pieniactwie i parsknął: — Tato, przecież jedyny proces, jaki ty miałeś w życiu, to...
- Rosły moje ręce, nogi, głowa, działo się to bardzo szybko, powiększałam się, jakby mnie nadmuchiwano, czując jednocześnie, jak wiruje każda cząstka mojego ciała...
- Nie wiadomo skąd do Boskiego dotarło wsparcie; zajęty nowymi wojownikami Folko nie widział, kiedy i jak udało się garbusowi przeciąć grube drzewce broni Henny, ale ten wcale...
- Pytacie, dlaczego ta trzecia i ostatnia bajka nie jest o moim trzecim dziecku, o OleDce? No a jak|e mo|e by o niej? Przecie| ona, biedactwo, nie ma jeszcze ani jednego zba