Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Nawet w czasie gdy bramy Hellespontu i Bosforu były zamknięte, stolica w swoich przestronnych granicach cieszyła się wszelką produkcją zaspokajającą nie tylko potrzeby, ale i zbytkowne zachcianki jej licznych mieszkańców. Jeszcze i teraz na wybrzeżu morskim w Tracji i Bitynii, wegetujących ospale pod ciężarem tureckiego ucisku, można radować oczy widokiem wspaniałych winnic, ogrodów i obfitych plonów, a morze Propontis zawsze jest sławne z niewyczerpanych zasobów naj wyborniej szych ryb, których połów w określonych porach nie wymaga żadnej umiejętności i prawie żadnej pracy.23 A gdy już obie cieśniny otwierały się dla handlu, napływały nimi na przemian wszelkie naturalne i ręką człowieka stworzone bogactwa Północy i Południa, Morza Czarnego i Morza Śródziemnego. Zmienne wiatry przywiewały wszelkie surowce zebrane w puszczach Germanii i Scytii aż po źródła Donu i Dniepru, wszelkie wytwory rękodzieła Europy i Azji, zboże z Egiptu, klejnoty i korzenie z najdalszych krańców Indii do portu Konstantynopola, który przez wiele stuleci był ośrodkiem handlowym dawnego świata.24 Perspektywy piękna, bezpieczeństwa i bogactwa, zgromadzone w jednym miejscu, wystarczająco usprawiedliwiały wybór Konstantyna. Zważywszy jednak, że początkom wielkich miast w każdym stuleciu dodaje przystojnego majestatu umiarkowana doza cudu i legendy,25 cesarz pragnął przypisać swoje postanowienie nie tyle niepewnym radom polityki ludzkiej, co niezawodnym i wieczystym wyrokom mądrości bożej. W jednym z ogłoszonych przez siebie praw postarał się pouczyć potomność, że wiecznie trwałe podwaliny Konstantynopola położył na rozkaz Boga.26 Wprawdzie sam nie zniżył się przy tym do wyjawienia, w jaki sposób spłynęło na niego to niebiańskie natchnienie, ale lukę powstałą wskutek jego skromnego milczenia hojnie wypełniła pomysłowość pisarzy późniejszych, którzy opisują nocne widzenie Konstantyna, gdy zasnął w murach Bizancjum. Jakoby ukazał mu się wtedy opiekuńczy duch tego miasta - szacowna matrona uginająca się pod brzemieniem lat i dolegliwości - przeobrażając się nagle w kwitnącą młodziutką dziewczynę, i on sam własno-ręczenie przystroił ją w symbole wielkości cesarskiej.27 Monarcha po zbudzeniu 105 Położenie Konstantynopola się z tego snu i wytłumaczeniu sobie, co znaczy ten pomyślny omen, bez wahania usłuchał woli Niebios. Dzień narodzin nowego miasta czy też kolonii obchodzony był przez Rzymian z całym ceremoniałem, jaki w tym celu ustanowił ich wyrozumiały zabobon,28 a Konstantynowi, chociaż może pominął pewne obrzędy nazbyt zatrącające swoim pochodzeniem pogańskim, przecież zależało na tym, aby wywrzeć jak najgłębsze wrażenie i wzbudzić w widzach nadzieję i szacunek. Pieszo więc, z dzidą w ręce, cesarz sam poprowadził uroczystą procesję: i tak daleko szedł, kierując wytyczeniem linii, która miała być granicą zamierzonej stolicy, że towarzyszący mu dygnitarze, zdumieni tym powiększającym się obwodem, wreszcie odważyli się zwrócić mu uwagę, że już dawno przekroczył najrozleglejsze obszary wielkiego miasta. "Będę dalej szedł przed siebie - odpowiedział Konstantyn - dopóki On, ten niewidzialny Przewodnik, który mnie prowadzi, nie uzna za stosowne się zatrzymać." 29 Nie porywając się na badanie istoty bądź pobudek tego niezwykłego przewodnika, zadowolimy się zadaniem skromniejszym, a mianowicie opisaniem obszaru i granic Konstantynopola.30 W obecnym stanie tego miasta pałac i ogrody Seraju, pokrywając około stu pięćdziesięciu akrów naszej miary, zajmują wschodni przylądek i pierwsze z siedmiu wzgórz. Na fundamentach greckiej rzeczypospolitej wzniesiono stolicę tureckiej zazdrości i despotyzmu. Można jednak przypuszczać, że w owych czasach Bizantyńczycy, skuszeni dogodnością przystani, rozciągnęli swoje siedziby z tej strony miasta poza obecne granice Seraju. Nowe mury wzniesione przez Konstantyna ciągnęły się od portu do morza Propontis, tworząc podstawę trójkąta w odległości piętnastu stajań od fortyfikacji starożytnej, i wraz z miastem Bizancjum obejmowały pięć z siedmiu wzgórz, które oczom podróżnych zbliżających się do Konstantynopola ukazywały się tak, jakby wstawały jedno za drugim w pięknym ordynku.31 W jakieś sto lat po śmierci założyciela Konstantynopola nowe budowle, rozciągające się z jednej strony od portu, a z drugiej wzdłuż wybrzeża morza Propontis, pokrywały już wąski grzbiet szóstego wzgórza i szeroki wierzchołek siódmego. Konieczność uchronienia tych przedmieść przed nieustannymi najazdami barbarzyńców skłoniła Teodo-zjusza Młodszego do otoczenia stolicy odpowiednim stałym łańcuchem nowych murów.32 Licząc od wschodniego przylądka do Złotej Bramy, maksymalna długość Konstantynopola dochodziła do trzech mil rzymskich;33 obwód wynosił od dziesięciu do jedenastu mil, a powierzchnię można obliczyć na równą mniej więcej dwom tysiącom akrów angielskich. Niemożliwością jest znaleźć jakiekolwiek usprawiedliwienie dla próżnej i naiwnej przesady podróżników nowoczesnych, którzy czasami rozciągają granice Konstantynopola na przyległe osady europejskiego, a nawet i azjatyckiego wybrzeża.34 Jednak przedmieścia Pera i Galata, chociaż położone poza przystanią, mogą zasługiwać na to, aby 106 Rozdział siedemnasty je wliczyć w obszar miasta,35 i być może, ten to właśnie dodatek upoważnił pewnego historyka bizantyńskiego do obliczenia obwodu swego rodzinnego miasta na szesnaście mil greckich (około czternastu rzymskich).36 Obszar taki nie był chyba niegodny miana stolicy cesarskiej, a przecież Konstantynopol na pewno ustępował Babilonowi i Tebom,37 starożytnemu Rzymowi, Londynowi, a nawet Paryżowi