Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Perfy zgodziła się wyjść za mnie tu, w Brisbane, i jechać ze mną do Caravale. O niczym więcej nie marzę. To wspaniała, serdeczna dziewczyna. Bardzo ją kocham i ona mnie też. - Czy ty to słyszysz? - parsknął szyderczo Ben. - To najbardziej naciągana bajka, jaką w życiu słyszałem. Czekaj, aż matka się dowie, że zamierzasz się ożenić z jakąś cholerną posługaczką. Chyba krew ją zaleje! Darcy zerwał się i palnął Bena pięścią, przewracając go wraz z krzesłem. - Ostatni raz wyraziłeś się lekceważąco o Perfy - rzekł, stając nad bratem. - Albo, do cholery, nauczysz się zachowywać przyĂzwoicie, albo następnym razem wybiję ci wszystkie zęby. - Odwrócił się do przyjaciela. - Przepraszam cię, Ginger. Mają tu bardzo dobrą kuchnię. Zamówcie sobie lunch, ja stawiam. Muszę się przejść, żeby trochę ochłonąć. - Zawahał się i dodał: - Spróbuj wbić trochę rozumu do tego tępego łba mojego braciszka. Ja naprawdę wcale nie muszę bronić Perfy. Sam się przekonasz, jakim jestem szczęściarzem, gdy ją poznasz. Wyszedł, ignorując zaciekawione spojrzenia pozostałych gości. Kiedy znalazł się na ulicy, nagle dotarło do niego, co powiedział Ginger. Zaręczony! Dobry Boże! Przecież się zaręczył! Powinien był kupić narzeczonej pierścionek i dać go jej wczoraj wieczorem, kiedy Jack Middleton w końcu się ugiął i uścisnął mu dłoń. Polubił ojca Perfy; matka była bardzo nieśmiała, ale też miła. Ładne rzeczy musieli sobie o nim pomyśleć! Pomaszerował wzdłuż Queen Street, aż znalazł sklep jubilerski. Tam nerwowo obejrzał wszystkie pierścionki, jakie były na wystawie. - Wezmę ten - orzekł w końcu. - Jeśli rozmiar nie będzie właściwy, czy może go pan dopasować? - Naturalnie, proszę pana - odparł jubiler. - A jeśli się nie spodoba, czy będę go mógł wymienić? - Oczywiście, choć wątpię, by tak się stało. Każda młoda dama byłaby zachwycona, otrzymawszy tak piękny pierścionek. Darcy przyjrzał się jeszcze raz, by się upewnić. - Kamienie są prawdziwe, czy tak? - Ma pan na to moje słowo, sir, są najlepszej jakości. - Jubiler podniósł pierścionek do światła. Duży szafir zalśnił w oprawie z błyszczących diamentów. - Jest ładny - rzekł Darcy. - Proszę go zapakować. Perfy była niewiarygodnie szczęśliwa. I zdenerwowana. Złożyła tygodniowe wymówienie w pracy, a następnie pokazała wszystkim swój przepiękny pierścionek zaręczynowy. Nawet hrabina zeszła na dół, żeby go obejrzeć. - Wielkie nieba! - rzekła, unosząc ciemne brwi, po czym dodała: - Uważaj, żebyś go nie zgubiła. - Jak gdyby Perfy była głupim dzieckiem, którego nie można spuścić z oka! Matka z pomocą swoich przyjaciółek szyła jej suknię ślubną, kompletowała także resztę wyprawy: stroje dzienne i wizytowe, nocne koszule i bieliznę. Ponieważ w czasie gdy Perfy kończyła pracę, wszystkie sklepy były już zamknięte, panna młoda niewiele miała do powiedzenia w tej materii. Składając wypowiedzenie, popełniła błąd: powinna była odejść z dnia na dzień, ochmistrzyni przekonała ją jednak, by została, dopóki nie zatrudnią kogoś na jej miejsce. Oczywiście, było nie do pomyślenia, aby utarty porządek w pałacu mógł ulec zakłóceniu. Wieczorami Perfy musiała stać bez ruchu, podczas gdy szwaczki upinały na niej suknie jak na krawieckim manekinie. Panie były jeszcze bardziej podekscytowane od niej. Pierścionek wprawił je w zachwyt, który sięgnął zenitu, gdy odkryły, iż młodzi Buchananowie są bogatymi hodowcami bydła, Caravale zaś - jednym z największych majątków na północy. - Dziewczyna dobrze ustawiła się w życiu, Alice - powtarzały bez ustanku, aż Perfy poczuła się zażenowana tymi uwagami i zmęczona entuzjazmem matki. - Zawsze chcieliśmy mieć gospodarstwo - mówiła Alice. - A teraz nasza Perfy zamieszka na pięknym ranczu. Darcy, jej narzeczony, to taki kochany chłopak! Powiada, że możemy przyĂjeżdżać, kiedy tylko zechcemy, i siedzieć tak długo, jak nam się spodoba! Jack Middleton przyjmował to z uśmiechem. - To wszystko przez ciebie, Perfy - chichotał. - Pozwól paniom, niech się nacieszą. Darcy postanowił, że przyjęcie weselne odbędzie się w hotelu "Victoria". Jack wziął go na stronę. - Przykro mi, synu, ale nie stać mnie na to. Planowałem urządzić przyjęcie w domu. Alice przygotowałaby dania. - Nie, Jack, to ja was zapraszam. Zabieram wam córkę, więc przynajmniej odwdzięczę się dobrym poczęstunkiem. Poza tym zoĂstało niewiele czasu, a pani Middleton i tak ma mnóstwo pracy. - Jeśli jesteś pewien, że to wypada... - zawahał się Jack. - Oczywiście że tak. Aha, chłopcy wyprawiają mi wieczór kawalerski w gospodzie Carmody.ego obok portu. W sobotę wieczoĂrem, w przeddzień ślubu. Mam nadzieję, że przyjdziesz? Jack potrząsnął głową. - Nie gniewaj się, Darcy, ale raczej nie. Jestem trochę za stary na takie imprezy. Wy, młodzi, bawcie się dobrze. Później, w obliczu tragedii, która uwieńczyła ów wieczór, Jack gorzko sobie wyrzucał, że nie przyjął zaproszenia. Wysoko cenił Darcy.ego, widział w nim syna, którego się nie dochował. PrzyĂpadł mu do serca ten młody człowiek - uczciwy, sympatyczny i prawdziwy dżentelmen. Jack jednakże znał życie i nie chciał się narzucać. Dla Perfy ostatni tydzień w pracy ciągnął się upiornie, lecz gdy dobiegł końca, miała wreszcie czas, by się rozejrzeć, zastanowić nad tym, co się wokół dzieje, a nawet pójść na przechadzkę nad rzekę i usiąść pod urokliwym baldachimem swojej ulubionej płaczącej wierzby. Rozmarzona, pławiła się w luksusie, jakim były dla niej te chwile