Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

To moja indywidualna skłonność, która określa mnie niezmiennie od czasu pełnoletniości. Szkoła, która uczy dwóch sprzecznych prawd – wiedzy sprawdzalnej i religijnych mitów – jest instytucją schizofreniczną. Tylko uczenie historii religii, religioznawstwa, byłoby rozumnym i uczciwym postępowaniem wobec faktu, że są ludzie z natury racjonalni i ludzie potrzebujący wsparcia w religijnym micie. Tych ostatnich wiedza religioznawcza od religii nie odciągnie, bo fakt wspomniany na początku, że ludzie zawsze wierzyli w jakieś bóstwa, zinterpretują tak, że dowodzi to istnienia Boga. Ludzie o skłonnościach do racjonalistycznego myślenia zinterpretują to tak, że fakt ten dowodzi potrzeby Boga, a nie jego istnienia. Ludziom marzy się wiele rzeczy, których nie ma – na przykład nieśmiertelność. Powszechne marzenie o czymś nie może być dowodem na istnienie tego czegoś. Dowodzi tylko występowania takiej właśnie funkcji, potrzeby człowieka, podobnej do głodu, który odczuwamy niezależnie od tego, czy pożywienie jest, czy go brak. Religioznawstwo winno być wykładane w szkołach z tego samego powodu, z jakiego uczymy młodych ludzi historii powszechnej, a nie tylko własnego kraju – by nie stali nacjonalistami i „etnocentrystami”. Religioznawstwo w odpowiednim ujęciu oznacza historię idei i jako takie jest ciekawsze i ważniejsze niż historia powszechna pełna krwi i przemocy. 9.0. Etyka naturalna 9.1. Prolegomena 1) Idzie drogą człowiek i widzi: jakiś osiłek bije mizernie wyglądającego człeczynę. Przechodzień przystaje; jest mu przykro. Czuje, że cierpi z powodu cudzego cierpienia. Przechodzień myśli: Nie powinno tak być, aby silni mogli bić słabych bez powodu. Trzeba stworzyć jakieś prawo (normę), które by tego zabraniało! Jeśli ta refleksja sprawi, że powstanie prawo zabraniające bicia bez powodu, będzie to prawo wyrosłe z instynktu moralnego, z wrodzonej ludziom zdolności współczucia. 2) Idzie drogą inny człowiek i widzi: jakiś osiłek bije mizernie wyglądającego człeczynę. Przystaje i bierze się pod boki. Czuł się źle, męczyła go nuda, a oto coś zabawnego. Widowisko, teatr. Postał, poprawił mu się nastrój, ale po chwili myśli: Niedobrze jest, jeśli można zostać pobitym bez przyczyny. Przecież następnym razem ja mogę zostać pobity. Trzeba stworzyć jakieś prawo, które by tego zabraniało. Jeśli w rezultacie takiego rozumowania powstanie stosowne prawo, będzie ono miało swe źródło w ludzkiej zdolności do myślenia abstrakcyjnego. Drogi, Nieznany Przyjacielu! Zaprezentowałem tu dwie postawy wobec cudzego cierpienia. Dwaj ludzie, którzy zetknęli się z nim, doszli do identycznego wniosku, ale każdy z innej motywacji. Jednym kierowało współ-czucie, drugim egoizm. 3) Ale oto i trzeci przechodzień. Nie taki zwykły – ten jest tutejszym władcą, czyli kimś, kto może ustanawiać prawa. Może je stanowić kierowany najróżniejszymi motywami. Widząc na przykład, że nikt nie zwraca na niego uwagi, nie oddaje mu żadnej czci, może postanowić, że poddani na jego widok zobowiązani są zginać się w niskim ukłonie. Jeśli spodobała mu się jakaś dziewczyna, wyda rozkaz, by mu ją przyprowadzono. Przyprowadzą mu i powstanie prawo (obyczaj), mocą którego władca będzie miał harem. 4) Ale oto i czwarty przechodzień. Ten nie jest ani zwykłym poddanym, ani władcą, tylko outsiderem. Może nawet przypętał się z innego plemienia, skąd go wypędzono, jako uciążliwego. To ktoś nietypowy, odmienny z wyglądu i odzienia, zachowujący się dziwacznie. Popada w ekstazę, krzyczy, tańczy, prorokuje, słyszy głosy, proponuje leczenie, czasem leczy rzeczywiście, gdyż chorzy mu wierzą. W pewnej chwili rzuca się na ziemię i krzyczy: „Mówi przeze mnie Wielki Duch. Czekają nas straszne klęski i nieszczęścia. Mężczyźni stracą potencję. Dzieci będą umierały. Jedynym sposobem na to jest powieszenie kółka w nosie i wymawianie trzy razy dziennie zaklęcia”. Ludzie to przyjmują, powstaje prawo i obyczaj. Jego źródłem był anormalny osobnik. Są więc cztery naturalne źródła prawa: współczucie, egoizm, władza, szaleństwo. Kiedy populacje ludzkie zorganizują się w państwa, część praw będzie powstawała w drodze uchwał ciał przedstawicielskich. Stanowią one jednak niewielki procent wszystkich praw. Większość z nich powstała drogą czterech wyżej opisanych sposobów, z tym że w czasach późniejszych miejsce szamana zajął założyciel religii lub filozof, a miejsce kacyka dyktator. Etyka to zbiór norm stanowiących o tym, jak być powinno. A jak być powinno? Oto jest pytanie! Stara, gruba Dobrutka w sztuce Homin powiada: „Po co się to tyle frasować – zrobić tak, żeby było dobrze i koniec”. Ale... jak postępować, żeby było dobrze? Rozsądną drogą do tego byłaby analiza obiektywnego stanu rzeczy i ustalenie wniosków wynikających z tej analizy. Jednak w taki sposób człowiek postępuje rzadko, a we wczesnych fazach swego rozwoju chyba to się nie zdarzało. (Tragicznym) losem człowieka jest to, że twórcami norm postępowania dla niego byli różni... samozwańcy. Dla człowieka to sytuacja naturalna, wynikła z faktu, że w gatunku ludzkim rodzą się jednostki wielokrotnie zdolniejsze od przeciętnych, co sprawia, że zanim dojdzie do jakichś wspólnych uzgodnień, te jednostki wysuwają swoje propozycje i one zostają zaakceptowane. Jak opiszę to niżej, im dana jednostka ma więcej tupetu (bo jest psychopatą), tym większą ma szansę narzucenia swego zdania grupie i tym większe jest prawdopodobieństwo, że propozycje te będą na miarę autora, nie zaś na miarę przeciętnego członka grupy. Weźmy jako przykład z czasów już historycznych stoików. Propagowali oni chłodny racjonalizm, wyzbycie się uczuć, maksymalizm etyczny, rygoryzm w postępowaniu, obiektywizm, demokratyzm