Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

I wiem, że mój ojciec dwa razy by się wpierw namyślił, zanim by mnie wziął z bękartem do siebie na Hovland, by wyładować na mnie swój gniew. Zna mnie dobrze. I ja także nie jestem biegła w prawie. Za to znam swego ojca i znam Gautego. A teraz już tyle wody upłynęło od tego czasu, że sprawa nie wcześniej będzie rozstrzygnięta, aż będę znowu żwawa i w pełni sił; a wtedy, matko, na pewno nie zobaczycie mnie płaczącej! O nie, Gdute osiągnie pojednanie na takich warunkach, że... Nie, matko, Gaute, który wywodzi się od królów i książąt Kościoła, i wy, spokrewniona z najdostojniejszymi rodami w kraju, jeśliście musieli widzieć, jak waszych synów zepchnięto z tego miejsca, które się im z urodzenia należało, to niechaj wam również dane będzie ujrzeć, jak wasi potomkowie w moich i Gautego dzieciach znowu wy dźwigną się w górę... Krystyna siedziała w milczeniu. Było wszak w zupełności możliwe, że wszystko pójdzie po myśli Jofridy; pojęła, że nie ma zgoła potrzeby tak strasznie frasować się o nią. Twarz Jofridy schudła w ostatnich czasach, pulchna krągłość policzków znikła, a przez to dobitniej wystąpiła dolna szczęka. Jofrida ziewnęła, usiadła prosto i szukała swych trzewików. Krystyna pomogła jej wdziać je. Jofrida podziękowała. - Nie drażnijcie więcej Gautego, matko. Nie bierze on sam bynaj mniej tego lekko. Ale ja nie chcę zubożyć mego dziecka, zanim jeszcze ujrzy światło dzienne. W czternaście dni później powiła Jofrida dużego, urodziwego syna i Gaute tego samego jeszcze dnia pchnął gońca z wieścią na Sundbu. Pan Sigurd przybył też natychmiast na Jörund i trzymał Erlenda syna Gautego do chrztu. Ale chociaż Krystyna radowała się bardzo małym wnukiem, to jednak martwiło ją, iż imię Erlenda ma ożyć w bękarcie. - Twój ojciec na więcej się ważył, by zdobyć dla swego syna należne mu prawa - rzekła pewnego wieczora do Gautego; stał obok niej w tkalni i patrzył, jak przewija dziecko na noc. Jofrida spała już w swym łożu. - Jego miłość do starego pana Mikołaja nie była wprawdzie zbyt wielka, ale mimo to nie mógł on nigdy wyrządzić ojcu tej krzywdy, by nadać jego imię nieślubnemu dziecku! - A Orm? Dostał imię po ojcu swej matki? - spytał Gaute. - Tak, tak, matko, wiem, że synowi nie przystoi mówić w ten sposób. Ale pojmujecie, my, bracia, wszyscyśmy to zauważyli: dopóki żył nasz ojciec, nie uważaliście nigdy, że powinniśmy brać z niego wzór, teraz jednak mówicie o nim ciągle, jakby był prawdziwym świętym. Dumni zaiste bylibyśmy wszyscy, gdybyśmy ojcu dorównać mogli, gdybyśmy przynajmniej do ramienia mu dosięgli; wiem, iż był on szlachetnym i mężnym człowiekiem, górującym nad wszystkimi tymi cnotami, które najwięcej zdobią męża, lecz nie przekonujcie nas o tym, jakoby w izbie niewieściej sprawował się on najobyczajniej i najgodniej lub jakoby był dzielnym gospodarzem. Mimo to życzę ci, mój Erlendzie, byś się wdał w niego! - Podniósł niemowlę, przycisnął podbródek do małego czerwonego liczka, wyglądającego z jasnej wełnianki. - Ty zdolny i obiecujący chłopcze, Erlendzie synu Gautego na Jörund, powiedz twej babce, że bynajmniej się nie obawiasz, by twój ojciec kiedykolwiek cię opuścił. - Przeżegnał dziecię i położył je z powrotem na łonie Krystyny, po czym podszedł do łoża i przyglądał się śpiącej matce. - Powiadacie więc, że Jofrida ma się zupełnie dobrze? Blada jest trochę... No, ale wy rozumiecie się najlepiej na tych rzeczach. Śpijcie spokojnie, pokój Boży niech będzie z wami w tej izbie! W miesiąc po urodzeniu chłopca wyprawił Gaute huczne chrzciny, na które zjechali się wszyscy krewni z najdalszych stron, Krystyna domyślała się, że zwołał ich przede wszystkim na naradę, co ma czynić dalej. Była już wiosna i trzeba było liczyć się z tym, że lada dzień krewni Jofridy dadzą o sobie znać. Krystyna przeżyła wielką radość, Ivar i Skulę przybyli bowiem również do domu. Przyjechało także jej cioteczne rodzeństwo: Sigurd Kyrning, ożeniony z jej cioteczną siostrą ze Skog, Ivar Gjesling z Ringheim i Haavard syn Tronda