Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Tabubu przychodziła do Szeritre, kiedy ta była w łaźni, witała ją serdecznie i wracała z nią do komnat. Początkowo dziewczyna odczuwała wstyd. Zupełnie czym innym były spojrzenia służących, którzy kojarzyli się jej raczej z domowymi sprzętami niż z ludźmi, a czym innym wszechwidzące oczy Tabubu, wędrujące po jej małych piersiach, chudych jak patyki nogach i kościstych biodrach. Wiedziała, że w każdej chwili może wyprosić kobietę, lecz jakimś sposobem uznała, że spojrzenia Tabubu są ostatnim testem ich przyjaźni. Szukała w nich cienia pogardy, obrzydzenia czy litości, nigdy jednak nie zdołała go znaleźć. Po kilku dniach zaczęła niecierpliwie oczekiwać na pojawienie się Tabubu, świeżej i uśmiechniętej, która muskała wargami policzek dziewczyny i rozmawiała z nią swobodnie, patrząc, jak perfumowana woda spływa po jej skórze. – Natrzyj księżniczkę tym olejkiem – mówiła służącej i wskazywała jeden z alabastrowych słoiczków, stojących na półce. – Olejek ten zawiera balsam, który zmiękczy twoją skórę, Szeritre, i sprawi, że stanie się jędrniejsza. Słońce wywiera szkodliwy wpływ na naszą skórę. Kiedy indziej przychodziła z maleńkim naczyńkiem, zawierającym kojący krem do warg lub czymś jeszcze innym. Parę razy odprawiła służkę, która obmywała Szeritre i sama myła dziewczynę, sprawnie masując jej plecy, pośladki i uda. – Wybacz moją śmiałość, księżniczko, ale chciałabym ci powiedzieć, że znam sporo dobrych ćwiczeń na wzmocnienie mięśni nóg i pleców. Pozwól, abym ci je pokazała. Chciałabym również, jeśli pozwolisz, zmienić twoją dietę. Powinnaś przybrać trochę na wadze. Szeritre nie czuła się urażona. Zaintrygowana, pozwalała natrzeć się olejkiem, który pieścił skórę i wsiąkał w nią bez śladu, nadając jej aksamitną gładkość. Matka często namawiała ją na takie zabiegi, lecz zbuntowana córka nigdy nie godziła się jej propozycje. Z Tabubu było inaczej. Szeritre lubiła ją i doskonale bawiła się w jej towarzystwie, a co najważniejsze nie czuła się przy niej gorsza. – Ta kobieta nie powinna dotykać ciała księżniczki – oburzała się Bakmut, lecz Szeritre ignorowała uwagi służącej i towarzyszki. Tabubu znała środek na wszystko – pachnącą, ziołową płukankę, po której włosy stawały się puszyste i lśniące, maść na wzmocnienie paznokci, a także maseczkę, zapobiegającą starzeniu się skóry. Gdyby chodziło tylko o pobłażanie ciału, Szeritre szybko by się znudziła, lecz Tabubu, doradzając dziewczynie, jakie szaty powinna nosić, szczotkując długie włosy lub pochylając się, aby musnąć pudrowym cieniem jej powieki, rozmawiała z nią o wszystkim. Swobodnie przerzucały się argumentami i pytaniami, lecz Szeritre najbardziej lubiła opowieści Tabubu o przeszłości Egiptu, starożytnych bohaterach i życiu ludzi w tamtych czasach. Ranki mijały niepostrzeżenie. Tabubu nie zawsze pojawiała się w łaźni. Wówczas Szeritre czuła, jakby czegoś jej brakowało. Kiedy popołudniami Tabubu znikała w swojej komnacie, Szeritre, wykąpana i pachnąca, z włosami spiętymi kilkoma złotymi spinkami w kształcie kwiatów lub srebrną opaską, ze starannie umalowaną twarzą, odziana w szkarłatne lub żółte suknie, spieszyła na spotkanie z Horminem. Rozmawiali, grali w gry planszowe, popijali chłodne wino i wymieniali spojrzenia. Upalne popołudnia nabierały miedzianych tonów zachodzącego słońca, a wydłużające się cienie poprzedzały nadejście ciepłego zmroku. Wieczorami we czworo zasiadali do posiłku. Przygrywał im harfiarz, a stoliki przystrojone były pachnącymi kwiatami, których płatki pastelowym deszczem opadały na podłogę. Siedzieli przy zapalonych lampach, owiewani ożywczym tchnieniem wiatru, napływającego z pogrążonego w ciemności ogrodu, a Sisenet czytał im któryś ze swoich niezliczonych zwojów. Miał głęboki i spokojny głos, a czytane przez niego historie były równocześnie barwne i usypiające. Przypominały nieco anegdoty, które co rano opowiadała Szeritre Tabubu, lecz wieczór nadawał im hipnotyczną moc. Po skończonej lekturze dopijali wino i jeszcze chwilę plotkowali. Szeritre opowiadała gospodarzom o swojej rodzinie, faraonie, swoich opiniach i marzeniach, oni zaś słuchali uważnie i zadawali pytania, uśmiechali się i kiwali głowami. Znacznie później zdała sobie sprawę, że chociaż spędziła z nimi tyle wieczorów, nie dowiedziała się o nich prawie nic. Na koniec Bakmut i jeden z żołnierzy odprowadzali ją do komnaty, gdzie służące rozbierały ją i myły. Potem układała się na łożu i obserwowała przyjazne cienie, które nocna lampa rzucała na sufit i bez najmniejszego wysiłku zapadała w nieświadomość. Wydawało jej się, że nigdy już nie zechce wrócić do domu. W ciągu trzech następnych tygodni ojciec odwiedził ją dwukrotnie, lecz Szeritre za każdym razem miała wrażenie, jakby przysłuchiwała się jego słowom z ogromnej odległości. Chamuaset nie ukrywał zadowolenia z jej dobrego nastroju i piękniejącego ciała, zawsze też obejmował ją ze zwykłą sobie czułością, mimo to dotyk jego ramion sprawiał, że Szeritre kuliła się wewnętrznie. Przy okazji drugiej wizyty ojca zauważyła, że Tabubu podała Chamuasetowi jakiś zwój, pomyślała jednak, że musiał to być jakiś szczególnie ciekawy egzemplarz z kolekcji Siseneta. Palce Chamuaseta na krótką chwilę ścisnęły palce Tabubu, budząc dawny niepokój, lecz wydarzenia rozgrywające się poza domem Siseneta wydawały jej się teraz mało istotne, wzruszyła więc ramionami i postanowiła zdać się na los. Oczarowanie, którego ofiarą padł jej ojciec, na pewno z czasem się wypali, zresztą i tak nie była to jej sprawa. Doszła do wniosku, że ojciec wygląda na bardzo zmęczonego