Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

.I oto, niech Bóg nam wybaczy! nieszczęsny potępieniec znów się pokazał. — Niech Bóg nas strzeże przed jego złośliwością! - Amen! — rzekła jejmość Perrine żegnając się. — Amen! — rzekł Herman z drżeniem. — Amen! — rzekł Jakub Aubry ze śmiechem. I wszyscy słuchacie powtórzyli „Amen!" tonem odpowiadającym wrażeniu, jakiego doznali. ROZDZIAŁ VIII CO WIDAĆ NOCĄ Z CZUBKA TOPOLI Nazajutrz, czyli w dniu, kiedy cały dwór miał wrócić z Fontainebleau. z kolei jejmość Ruberta oznajmiła temu samemu audytorium! że ma im do powiedzenia coś iście rewelacyjnego. Toteż, jak łatwo się domyślić, po tak intrygującej zapowiedzi wszyscy zebrali się o tej samej porze i w tym samym miejscu. Czuli się tym swobodniej, że Benvenuto napisał do Ascania, iż zostanie jeszcze dwa, trzy dni, aby przygotować salę, gdzie zamierza ustawić swojego Jowisza, którego miał odlewać natychmiast po swoim powrocie. Prewot zaś zjawił się tylko na chwilę w Petit-Nesle, żeby spytać, czy nie dowiedziano się czegoś o Colombe. Kiedy mu jednak jejmość Pomne odpowiedziała, iż rzeczy mają się tak samo, zaraz wrócił do Chatelet. Mieszkańcy Petit i Grand-Nusle cieszyli się zatem całkowitą swobodą, ponieważ obaj gospodarze byli nieobecni. Co się tyczy Jakuba Aubry, to chociaż miał tego wieczoru spotkanie z Gervaise, ciekawość przemogła miłość, a raczej miał nadzieję, iż opowieść Ruberty. krótsza niż jejmości Perrine. skończy się na tyle wcześnie, że zdąży i usłyszeć opowieść, i przybyć na umówioną godzinę na spotkanie. Oto co miała do powiedzenia Ruberta: Opowiadanie jejmości Perrinc błąkało się jej cały czas po głowie, a kiedy wróciła do swej izdebki, drżała na całym ciele, żeby — mimo świętych relikwii, jakie miała u wezgłowia posłania — duch Antonii do niej nic przyszedł. Ruberta zabarykadowała drzwi, lecz mizerna to była ochrona: stara służąca zbyt dobrze znała obyczaje duchów, aby nie wiedzieć, że nie ma przed nimi zamkniętych drzwi. Chętnie by mimo to zabarykadowała także okno wychodzące na ogród Grand-Nesle, lecz pierwszy właściciel zapomniał założyć okiennice, a obecny uznał za zbędne obciążać się tym wydatkiem. Wisiały tam oczywiście zazwyczaj zasłony; tym rażeni jednak, pechowo, zasłony oddano do prania. Okno chroniła więc tylko zwykła szyba, przeźroczysta jak powietrze, któremu broniła wstępu. Ruberta po powrocw do izby zajrzała poci łóżko, przeszukała wszystkie szafy i nie omieszkała zajrzeć do każdego kąta. Wiedziała,, że diabeł niewiele zajmuje miejsca, kiedy skurczy ogon. wciągnie pazury i rogi. i że Asmodeusz siedział nie wiadomo ile lat skulony w butelce. Izba była zupełnie pusta, nigdzie najmniejszego śladu widma mnicha. Ruberta położyła się więc nieco uspokojona, niemniej zostawiła zapaloną lampę. Ledwie znalazła się w łóżku, zerknęła na okno i ujrzała przeogromny cień rysujący się w ciemnościach i przysłaniający jej światło gwiazd; o księżycu nie było mowy: wchodził właśnie w ostatnią kwadrę. Poczciwa Ruberta zadrżała z przerażenia i już miała krzyczeć albo walić pięścią, kiedy przypomniała sobie olbrzymi posąg Marsa wznoszący się akurat przed jej oknem. Natychmiast skierowała z powrotem oczy, które zdążyła już odwrócić, na fałszywą zjawę i dokładnie rozpoznała kontury boga wojny. Uspokoiło ją to nieco i postanowiła zasnąć. Wszelako sen, ów skarb biedaka — tak często przedmiot zazdrości bogacza — nie słucha niczyich rozkazów. Wieczorem Bóg otwiera mu bramy niebieskie, a kapryśnik odwiedza, kogo mu się spodoba, lekceważąc tych,.co go przyzywają, stukając do drzwi tych, co się go nie spodziewają. Ruberta długo go wzywała, lecz jej nie usłyszał. Wreszcie koło północy zmęczenie wzięło górę. Powoli zmysły poczciwej służącej stawały się coraz bardziej ociężałe, myśli, na ogół nie najlepiej ze sobą powiązane, zerwały się z niewidocznej nitki, która je razem trzymała i rozproszyły się niczym paciorki różańca. Jedynie jej serce, pobudzane niepokojem, jeszcze dalej czuwało, lecz i ono w końcu zasnęło: została tylko lampa. Jak wszystko jednak co ludzkie, lampa także dotarła do swego kresu w dwie godziny po tym, jak Ruberta zamknęła oczy, pogrążając się we ' śnie sprawiedliwego. Lampa, pod pozorem, że skończył jej się olej, zaczęła przygasać, potem zaskwierczała, następnie bardzo jasno błysnęła, a wreszcie zgasła. Dokładnie w tej chwili Rubertę dręczył okropny sen: śniło jej się, że wracając wieczorem od jejmości Perrine zauważyła za sobą widmo mnicha; na szczęście jednak Ruberta, wbrew zwyczajom ludzi śniących, odzyskała nogi piętnastoletniej panienki i uciekła tak szybko, że widmo mnicha, choć zdawało się ślizgać, a nie stąpać po ziemi, dotarło za nią tylko po to, aby ujrzeć zamykające mu się przed nosem drzwi zamku. Ruberta usłyszała wtedy —ciągle we śnie — jak zjawa się skarży i stuka do drzwi. Ale, rzecz jasna, nie było jej śpieszno otworzyć; zapaliła lampę, wbiegła po schodach przeskakując po cztery stopnie, weszła do swej izdebki, położyła się do łóżka i zgasiła lampę. Lecz akurat w chwili, gdy gasiła lampę, ujrzała głowę widma za szybą: wspięło się jak jaszczurka po murze i próbowało wejść przez okno. Ruberta słyszała we śnie, jak paznokcie ducha drapią o szyby. Rozumie się, że nawet najtwardszy sen nie ostoi Się przed takim koszmarem-. Ruberta przebudziła się więc z włosem zjeżonym, wilgotnym od lodowatego potu. Otworzyła oczy, błędne i przerażone, i .mimo woli skierowała je na okno. I Wtedy wydała straszliwy krzyk, bo oto co ujrzała. Ujrzała głowę olbrzymiego Marsa, a z jego oczu, nosa, ust i uszu dobywał się ogień. W pierwszej chwili pomyślała, że jeszcze śpi i że to ciąg dalszy jej snu; ale uszczypnęła się aź do krwi, aby sprawdzić, że jest przebudzona, przeżegnała się, zmówiła w myśli trzy Pater i dwa Ave, a potworne zjawisko nie zniknęło. Ruberta znalazła dość sił, by wyciągnąć rękę, chwycić kij od miotły i z całej siły zastukać w sufit. Na górze spał Herman i miała nadzieje, że mocarny Niemiec, obudzony tym wezwaniem, przybiegnie jej z pomocą. Daremnie jednak Ruberta stukała — Herman nie dał znaku życia