Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

W ten sposób Leszek Czarny nie odczuł osobiście skutków kar kościelnych, nałożonych na niego i jego państwo i mógł z pozycji siły rozpocząć negocjacje z uwięzionym biskupem. Paweł z Przemankowa złamał się bardzo szybko. Jeszcze w więzieniu, chcąc pokazać księciu swoją dobrą wolę, rozkazał duchownym diecezji krakowskiej normalnie odprawiać msze, nie oglądając się na interdykt. Proboszczowie, kanonicy, rektorzy, klerycy w kościołach, dla których książę był patronem, a przede wszystkim dominikanie, służący monarsze jako dworscy kapelani, skwapliwie wypełniali polecenie biskupie, chociaż interdykt formalnie trwał aż do chwili, gdy biskup wyszedł na wolność. Ponieważ później pojawiły się wątpliwości, czy aby nie złamali oni dyscypliny zakazów kościelnych, papież polecił Zdzisławowi, prowicjałowi dominikanów polskich, udzielić im rozgrzeszenia49. Podobne kłopoty mieli kapelani księżnej Gryfiny. Ponieważ złamali interdykt (mimo iż działali nieświadomie), powinni udać się do Rzymu po dyspensę. Nie pojechali tam jednak z powodu odległości i różnego rodzaju niebezpieczeństw. Papież scedował swoje uprawnienia na Pawła z Przemankowa; jeśli kapelanów było mniej niż siedmiu i jeśli nie byli pomysłodawcami napadu na niego, to biskup miał ich rozgrzeszyć50. Biskup wyszedł na wolność po miesiącu. Świadczy o tym jednoznacznie zapis w Roczniku świętokrzyskim51. Nastąpiło to na początku kwietnia 1283 r. 17 kwietnia tego roku Leszek Czarny wystawił przywilej dla klasztoru Cystersów w Koprzywnicy52. Nie wydaje się prawdopodobne, by mnisi prosili 48 Kodeks dyplomatyczny katedry krakowskiej św. Wacława, s. 114-116, nr LXXXIV; W. Karasiewicz, Pawel z Przemankowa..., s. 211, przyp. 79. 49 Vetera Monumentu Poloniae..., 1.1, s. 98-99, nr CLXXXI; S. Barącz, Rys dziejów Zakonu Kaznodziejskiego..., s. 120. 50 Monumentu Poloniae Yaticana, t. III, s. 60, nr 103. 51 Rocznik świętokrzyski, s. 75: Tandem interdictum fuit servatum per totem Gneznensem diocesim infra unum mensem. Postea missus est episcopus liber de castro... 52 Kodeks dyplomatyczny Małopolski, t. II, s. 153, nr CCCCXCV. Spór z Kingą i Kościołem krakowskim 331 księcia o cokolwiek, gdyby Paweł z Przemankowa tkwił jeszcze w sieradzkim lochu. Podstawowym warunkiem uwolnienia stało się rozstrzygnięcie sprawy Biecza i Korczyna po myśli władcy. Biskup przestał popierać Kingę i w jego późniejszych ugodach z księciem nie ma o niej ani słowa. Księżna wdowa musiała zaś wyrzec się wszystkiego poza kasztelanią sądecką. Także na Sądecczyźnie władza Kingi została wyraźnie ograniczona. Stara księżna przestała wystawiać dokumenty i używać tytułu księżnej Sącza. Odtąd przysługiwał jej jedynie honorowy tytuł księżnej wdowy krakowskiej. Prawdopodobnie Kinga musiała również oddać Leszkowi Czarnemu cło w miejscowości Rytro. Być może książę wymógł wówczas na przybranej matce, by Sądecczyzna stała się po jego śmierci wdowią oprawą Gryfiny53. Ustępliwa postawa Kingi miała decydujące znaczenie dla dalszych losów biskupa. Wspomniał o tym nawet Żywot świętej Kingi, choć przemilczał bolesną dla wdowy porażkę. W rozdziale zatytułowanym Cud anonimowy autor stwierdził, że pan Paweł biskup krakowski uwięziony przez księcia Leszka i więzami mocno skrępowany, gdy zwątpiljuż w [ocalenie] życia, zaczai wzywać pomocy sióstr [klarysek sądeckich], aby go od śmierci wybawily. I gdy pozostawał w wielkiej trwodze ukazała mu się święta Katarzyna, i rozbijając mu kajdany uczyniła, że odszedł wolny, mówiąc: „ Wiedz, że dzięki zasługom błogosławionej Kingi staniesz się wolny". Kiedy on przybyl do błogosławionej pani, wizję i wydarzenie opowiedział i Bogu oraz sobie dziękując, oddal się wszelkim przyjemnościom. Ona zaś będąc pokorną żadnej zasługi sobie nie przypisy wala^. Odrzucając cudowne okoliczności uwolnienia, służące sprawie świętości Kingi, można dostrzec związek między losem Pawła a postawą wdowy. Więzienne obawy biskupa były nierealne. Z pewnością Leszek Czarny ani przez chwilę nie żywił krwiożerczych zamiarów wobec Pawła z Przemankowa. Porwanie infułata i osadzenie go w sieradzkim lochu od samego początku stanowiło element gry politycznej, obliczonej na gruntowną zmianę postawy ordynariusza diecezji krakowskiej