Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Zachowały się trzymane w sekrecie dokumenty na temat owych potomków Chrystusa. Wśród tych pism, z których przebija silna sakralna pozycja pierwiastka żeńskiego we wczesnym chrześcijaństwie, jest też wiele ewangelii, które w czwartym wieku naszej ery zostały zatajone przez Kościół, a ściślej mówiąc, przez Konstantyna Wielkiego. Cesarz ów zniszczył przeszło osiemdziesiąt pism, które mogły zostać włączone do Nowego Testamentu, doprowadził do uznania Jezusa, zwykłego śmiertelnika, za Syna Bożego oraz kompletnie pogrzebał kult Marii Magdaleny i świętego pierwiastka żeńskiego, demonizując kobiecość w chrześcijaństwie i niszcząc jego prawdziwy charakter. Ale Zakon Syjonu od wieków zna prawdę o Jezusie i Marii Magdalenie, a jego członkowie z dawien dawna spotykają się w tajemnicy, by celebrować ich święty związek i czcić boski pierwiastek żeński. To tajne stowarzyszenie, którego ostatnim wielkim mistrzem był Jacques Sauni?re, strzeże grobu Marii Magdaleny oraz setek dokumentów głoszących prawdę o zatraconej kobiecej świętości. W przeszłości na czele Zakonu Syjonu stało wielu sławnych ludzi, którzy pieczołowicie przechowali prawdę o małżeństwie Jezusa i Marii — wśród nich zwłaszcza Leonardo da Vinci, który przedstawił Marię Magdalenę na swoim słynnym malowidle ściennym Ostatnia Wieczerza i ukrył aluzje do jej związku z Jezusem w licznych innych dziełach, by wtajemniczeni mogli odnaleźć je ku swojej satysfakcji. Langdon i Neveu z pomocą sir Leigh Teabinga krok po kroku zbliżają się do rozwiązania tajemnicy Graala i sekretnych dokumentów głoszących jego moc, podążając zawiłym tropem kryptogramów, które prowadzą ich od jednej zagadki do drugiej — aż wreszcie docierają do prawdy o Graalu i niego samego. Kwestie historyczne Zanim jeszcze przeczytałem Kod Leonarda da Vinci, bywałem proszony o wypowiedzi na temat tej powieści a konkretnie jej historycznego tła. Ile prawdy jest w tym, co się w niej mówi o Jezusie i Marii Magdalenie? Czy rzeczywiście istniały tajemne ewangelie, które opowiadały o ich fizycznym związku? Czy naprawdę byli małżeństwem? Czy Magdalena naprawdę urodziła dziecko Jezusa, dając początek świętemu rodowi, który przetrwał aż do dziś? Czy to prawda, że cesarz Konstantyn zniszczył ewangelie, które nie pasowały do kanonu, i nadał obecny kształt Nowemu Testamentowi? Że wyklął święty pierwiastek żeński, wyniósł Jezusa, mężczyznę, w sferę boskości i w ten sposób raz na zawsze odmienił oblicze chrześcijaństwa? Tymi kwestiami zajmę się w kolejnych rozdziałach. W tym zaś chcę jasno powiedzieć, czym nie będę się zajmował. Nie będę oceniał wartości literackiej Kodu Leonarda da Vinci — choć muszę przyznać, że książka ta bardzo mi się spodobała i, jak już wspomniałem, przeczytałem ją z zapartym tchem. Nie będę się wypowiadał o żadnym z zawartych w niej twierdzeń na temat Opus Dei, Zakonu Syjonu albo roli Watykanu. Ani też nie będę analizował dzieł i przekonań Leonarda da Vinci. Zamiast tego skupię się na historycznym fundamencie powieści: na „historycznym” Jezusie, „historycznej” Marii Magdalenie, starożytnych dziejach Kościoła chrześcijańskiego, treści wczesnochrześcijańskich ewangelii oraz roli odegranej przez cesarza Konstantyna w formowaniu obecnej postaci wierzeń i świętych pism chrześcijaństwa. Jak wiele informacji zawartych w historycznym tle tej powieści jest faktem, a jak wiele fikcją? Ile prawdy jest w Kodzie Leonarda da Vinci? W pewnym sensie odpowiedzi na to pytanie udziela sama powieść, która rozpoczyna się (na str. 9, przed prologiem) krótką listą opatrzoną nagłówkiem FAKTY; zawierającą między innymi informacje na temat Zakonu Syjonu oraz Opus Dei. Znajduje się tu również oświadczenie: „Wszystkie opisy dzieł sztuki, obiektów architektonicznych, dokumentów oraz tajnych rytuałów zamieszczone w tej powieści odpowiadają rzeczywistości”. Ale czy tak jest naprawdę? Nie będę zajmował się dziełami sztuki, obiektami architektonicznymi ani tajnymi rytuałami. Zajmę się natomiast dokumentami. I, jak zobaczymy, nawet gdy Dan Brown stara się przedstawić fakty (i twierdzi, że przedstawia je wiernie), manipuluje nimi tak, że w istocie wiele z nich okazuje się elementami fikcji literackiej. Celem mojej pracy jest oddzielenie faktów od fikcji, prawdy historycznej od zwykłych fantazji, na użytek wszystkich, którym zależy na rzetelnej wiedzy o początkach chrześcijaństwa, a zwłaszcza o życiu Jezusa i pismach, które składają się na Nowy Testament. Krytyka źródeł historycznych Zanim przejdę do rzeczy, chciałbym krótko wyjaśnić, jak zamierzam się do tego zabrać