Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Śniły się mu różne bzdury, takie bzdury, że nie daj Boże. Jakoby u nich, w Czortowie, miała się dziś odbyć wyjazdowa sesja Akademii Nauk, stary Kuzia powinien wygłosić na niej referat, a tu jeszcze cała góra literatury do przeczytania, no i nie zaopatrzył się w to, czym godnie mógłby przyjąć kumpli z naukowego świata. Śniło mu się, że przez całą noc przygotowywał się do referatu, rankiem zaś szykował to co należy na spotkanie oraz zasiadał w komitecie organizacyjnym, w którego skład wchodził oprócz niego Afońka i, rzecz jasna, kum Leksiej. Stary Kuzia obudził się w południe i natychmiast spostrzegł, że spał nie wiedzieć czemu nie w swojej szopie, ale na kanapie w Domu Kultury. Obok piętrzyła się solidna sterta dzieł naukowych, na których leżały jego okulary. Wszystko było możliwe, mógł, oczywiście, w głupocie swojej przybiec do roboty gdzieś o świcie i przygotowywać się do referatu na sesję Akademii - albo to wiadomo co trzeźwemu do łba strzeli? - ale skąd się tu wzięły okulary? Stary doskonale wiedział, że zostawił je w chacie u synowej, na komodzie, i że wczoraj wieczorem, zanim wyszedł na chwilę na podwórze, pomyślał sobie, oj, żeby tylko ich nie zapomnieć. Stary Kuzia, głowiąc się nad tą przedziwną sytuacją, wstał z tapczanu i nagle poczuł miły ciężar w kieszeniach marynarki. Było to właśnie to - dwie nietknięte butelki. W umyśle starego wszystko się zakotłowało. Czy przypadkiem nie naruszył przyrzeczenia, które złożył Gminnej Radzie oraz przewodniczącemu Afońce osobiście i czy te wszystkie przygody z diabłami i kongresem nie przyśniły mu się przypadkiem w pijanym widzie. Fakty, które trzymał w rękach, niezbicie potwierdzały słuszność tej hipotezy, ale stary niczego nie mógł sobie przypomnieć. Aby ostatecznie rozwiać wszelkie wątpliwości, pospieszył do domu, bowiem tylko Herr Stück, tylko on jeden mógł go uspokoić. Ale Herr Stücka w szopie nie było - za to spodeczek z mlekiem i łańcuch znajdowały się tam, gdzie je umieścił. Niestety, ani talerzyk, ani łańcuch nie były w tym wypadku żadnym niezbitym dowodem, iż w Czortowie odbył się międzynarodowy kongres. Wniosek nasuwał się sam - wszystko to przywidziało mu się w stanie upojenia alkoholowego. Kiedy jednak skontrolował swe samopoczucie, nie skonstatował ani bólu głowy, ani pragnienia, ani też chęci, żeby się „podleczyć”. Było to niezbitym świadectwem, że nie złamał obietnicy, zjawiska zaś, na pierwszy rzut oka nie wyjaśnione, można było wytłumaczyć nader prosto - siły nieczyste w osobie herr Stücka spłatały mu paskudnego psikusa i trzeba się mieć na baczności. Gdy stary Kuzia doszedł do takiego wniosku, już bez żalu wziął obie półlitrówki, przelazł do ogrodu kuma Leksieja i zasadził je na grządce z ogórkami, z której, zdarzało się, podkradali ogóreczki na zakąskę i którą, wiedział dobrze, kum Leksiej niechybnie wkrótce odwiedzi. Niech ma niespodziankę. Stary pozbył się pokusy, poszedł do chaty i tam, u synowej na komodzie, znalazł kolejne potwierdzenie słuszności swych domysłów - okulary, drugie okulary, dokładnie takie same, jak te w kieszeni. Nie było już żadnych wątpliwości - czyż bez pomocy siły nieczystej można obecnie dostać okulary? To ostatecznie go uspokoiło. Zabrał się więc u siebie w szopie do przygotowywania wędek - z tą tylko różnicą, że zamiast haczyków, ciężarków i spławików wypróbowywał różne pętle. Potem obejrzał skórzaną obróżkę, z której herr Stück bez trudu wysunął swą rogatą głowę i rozciął starą puszkę po konserwach, żeby przygotować ulepszoną wersję obroży. Przy tym zajęciu zastała go stara. - Co tu majstrujesz na głodniaka? Obiadu nie jadłeś... - zapytała wąchając podejrzliwie. - Eee, tak, błystkę robię - skłamał bez mrugnięcia okiem stary Kuzia. - Pomyślałem sobie, że warto by jutro skoro świt pójść na ryby. Powinny dobrze brać. Tym razem Herr Stück był przywiązany solidnie i nie mógł już uciec. Stary Kuzia dobrze jednak pamiętał poprzedniego diabelskiego psikusa i z całych sił starał się nie zasnąć. Mimo to jednak sen go zmorzył. Obudził się, bo ktoś łaskotał go w ucho. Początkowo zdawało mu się przez sen, że do ucha wlazła mu pluskwa