Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Jest pół do czwartej - powiedziała Hermiona. - Lepiej wracajcie już do szkoły - rzekł Syriusz, podnosząc się z ziemi. - A teraz posłuchajcie - tu spojrzał szczególnie surowo na Harry'ego - nie chcę, żebyście po kryjomu uciekali ze szkoły, żeby się ze mną spotkać, rozumiecie? Przysyłajcie mi tylko wiadomości. Chcę nadal wiedzieć o wszystkim, co wyda wam się dziwne. Harry, pod żadnym pozorem nie opuszczaj Hogwartu bez pozwolenia, bo to najlepsza okazja dla kogoś, kto chciałby cię zaatakować. - Jak dotąd nikt mnie jeszcze nie zaatakował, prócz smoka i paru druzgotków. Ale Syriusz spojrzał na niego groźnie. - To nie ma nic do rzeczy. Odetchnę spokojnie, kiedy skończy się ten cały turniej, a więc dopiero w czerwcu. A jak będziecie o mnie rozmawiać między sobą, zawsze nazywajcie mnie Wąchaczem, dobrze? Wręczył Harryemu pustą butelkę i podszedł do Hardodzioba, żeby się z nim pożegnać. - Pójdę z wami aż do skraju wioski - powiedział. - Zobaczę, może mi się uda świsnąć gazetę. Zanim opuścili jaskinię, przemienił się z powrotem w czarnego psa. Zeszli z nim po zboczu góry i wrócili do barierki kończącej drogę. Tutaj pozwolił każdemu poklepać się po głowie i pognał skrajem wioski. Harry, Ron i Hermiona wrócili do Hogsmeade, a potem do Hogwartu. - Ciekaw jestem, co Percy wie o Crouchu - powiedział Ron, kiedy zbliżali się do zamku. - Może coś wie, ale się nie przejmuje, a nawet jeszcze bardziej go za to podziwia. Tak, Percy kocha regulaminy i ustawy. Uznałby Croucha za bohatera, który nie złamał prawa nawet dla własnego syna. - Percy nigdy by nie wydał kogoś ze swojej rodziny w ręce dementorów - oświadczyła stanowczo Hermiona. - No, nie wiem - rzekł Ron. - Gdyby uznał, że przeszkadzamy mu w karierze... Wiesz, Percy jest bardzo ambitny... Weszli po kamiennych schodkach i znaleźli się w sali wejściowej, gdzie z Wielkiej Sali napłynęły ku nim rozkoszne zapachy kolacji. - Biedny stary Wąchacz - mruknął Ron, wdychając głęboko miłe wonie. - On chyba cię naprawdę lubi, Harry. Wyobraź sobie, że musisz żywić się szczurami... * * * ROZDZIAŁ DWUDZIESTY ÓSMY Szaleństwo pana Croucha W niedzielę po śniadaniu Harry, Ron i Hermiona poszli do sowiarni, żeby wysłać list do Percy'ego. Zapytywali go w nim, zgodnie z sugestią Syriusza, czy widział ostatnio pana Croucha. Wysłali Hedwigę, bo już dawno nie miała zajęcia. Patrzyli za nią przez okrągłe okienko sowiarni, póki nie znikła, a wówczas zeszli na dół do kuchni, by dać Zgredkowi nowe skarpetki. Domowe skrzaty przywitały ich radośnie, kłaniając się, dygając i natychmiast zabierając do podania herbaty. Zgredek zachwycił się swoim nowym prezentem. - Harry Potter jest za dobry dla Zgredka! - zapiszczał, ocierając wielkie łzy ze swoich olbrzymich oczu. - Uratowałeś mi życie tym skrzelozielem, Zgredku - odrzekł Harry. - Jest szansa na jeszcze trochę tych eklerków? zapytał Ron, spoglądając po uradowanych i wciąż kłaniających się skrzatach. - Dopiero co zjadłeś śniadanie! - powiedziała z wyrzutem Hermiona, ale już mknęła ku nim wielka srebrna taca z eklerkami, podtrzymywana przez cztery skrzaty. - Powinniśmy coś od nich wydębić, żeby posłać Wąchaczowi - mruknął Harry. - Dobry pomysł - zgodził się Ron. - I Świnka będzie miała jakieś zajęcie. Moglibyśmy zabrać trochę żarcia ze sobą? '' zwrócił się do otaczających ich skrzatów, które w odpowiedzi ukłoniły się głęboko i pobiegły, by przynieść więcej. - Zgredku, gdzie jest Mrużka? - zapytała Hermiona, rozglądając się po kuchni. - Mrużka jest tam, przy kominku - odpowiedział cicho Zgredek, a uszy nieco mu oklapły. - Och, mój Boże - jęknęła Hermiona, gdy dostrzegła skrzatkę. Harry też spojrzał w stronę kominka. Mrużka siedziała na tym samym stołku, co poprzednim razem, ale była tak brudna, że trudno ją było odróżnić od poczerniałych cegieł. Miała na sobie jakieś poszarpane szmaty. W ręku ściskała butlę kremowego piwa i kołysała się, wpatrując w ogień. Nagle czknęła tak gwałtownie, że o mało co nie spadła ze stołka. - Mrużka wypija teraz sześć butelek na dzień szepnął Zgredek do Harry'ego. - Przecież ono nie jest mocne - powiedział Harry. Ale Zgredek pokręcił głową. - Dla skrzatów domowych bardzo mocne, sir. Mrużka znowu czknęła. Skrzaty, które przyniosły eklerki, spojrzały na nią z odrazą. - Mrużka usycha z tęsknoty, Harry Potter, sir szepnął ze smutkiem Zgredek. - Mrużka chce wrócić do domu. Mrużka wciąż uważa pana Croucha za swojego pana, sir i nic jej ''ue przekona, że teraz jej panem jest profesor Dumbledore. - Mrużko! - zawołał Harry, któremu wpadł do głowy pewien pomysł. Podszedł do skrzatki i pochylił się nad nią. - Nie wiesz czasem, co teraz porabia pan Crouch? BO nie pojawił się na Turnieju Trójmagicznym, a jest sędzią." Oczy Mrużki drgnęły. Wielkie źrenice skupiły się na Harrym. Zakołysała się lekko i powiedziała: - pan się nie... hikl... pojawił? - nie widzieliśmy go od pierwszego zadania. W Proroku Codziennym" piszą, że jest chory. Mrużka zakołysała się jeszcze raz, patrząc na Harry'ego mętnym wzrokiem. - Pan.. hikl..
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Normalnie to ja całe boże dnie chodzę sobie, jeżdżę, jak się da, tu jestem parę dni, potem gdzie indziej się przenoszę, potem znowu gdzie indziej i ja w tym wiecznym ruchu spotykam...
- Moglibyście pomyśleć, że były bardziej oczywiste powody: mój mąż mnie ignorował albo dzieci były nieznośne, albo moja praca była jak kierat, albo że chciałam sobie...
- Powiadaj przecie: nie dla bryndzy bryndza, nie dla weBny weBna, ani pienidz nie dla pienidza"
- Opowiadano sobie z niemałą grozą, jakoby gdzieś na dalekim Wschodzie spadł temi czasy z nieba olbrzymi potwór mający trzy wiorsty długości a pół wiorsty szerokości...
- Nie powiedziałem sobie: „Teraz go już nigdy nie zobaczę”, albo „Teraz już nigdy nie uścisnę mu ręki”, ale: „Teraz go już nigdy nie usłyszę”...
- Mimo że ojciec i rodzeństwo troszczyli się o mnie jeszcze bardziej, mimo że staliśmy się sobie jeszcze bliżsi, wszystko się zmieniło...
- — No, aleja przecież żyję, Genowefciu! — Chwała Bogu, chwała Bogu, kwiatuszku ty mój — zaszlochała Genowefcia...
- Nagle sobie uświadomiłem, że wszelkie informacje, które otrzymałem od istot – wiedzę pochodzącą z samego przeżycia, w tym z poprzedniego NDE – mogłem w końcu otrzymać...
- Och, potrafię sobie wyobrazić, jaką masz teraz minę! Nie przejmuj się, nie zamierzam się poddać! W gruncie rzeczy, mogę Ci udzielić innej odpowiedzi na pytanie, jakie zawsze...
- W wiele lat później Garp miał sobie uświadomić z rozczuleniem, że to jąkanie starego było czymś w rodzaju posłania dla Tincha od ciała Tincha...