Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

) Doceniając znaczenie (trywialnej) literatury masowej stratedzy polityki kulturalnej w NRD poczęli popierać zarówno prozę przygodową czy kryminalną jak i literaturę SF. Wyłoniła się grupa „zawodowców”, specjalizujących się w wypełnianiu powielanych stereotypów fabularnych (katastrofy kosmiczne jako rezultat wojen atomowych, konsekwencje ahumanistycznych eksperymentów itp. itd.) raczej mniej niż bardziej oryginalnymi wariantami. Koniec lat sześćdziesiątych, a zwłaszcza lata siedemdziesiąte przyniosły dość nieoczekiwane zmiany. Dokonał się jak gdyby zwrot w samoświadomości poważnej części literatów NRD; literaturę poczęto wreszcie pojmować jako sposób stawiania znaków moralnych, jako instytucję budzenia wrażliwości moralnej. I w takiej oto samoświadomości znalazło się również miejsce dla bardziej ambitnej fantastyki literackiej. Właśnie: fantastyki literackiej, a nie literatury SF w węższym tego słowa znaczeniu. I stąd w zbiorze „Niemoc” próżno szukać większości nazwisk autorów literatury SF w węższym znaczeniu, owych parających się „zawodowo” produkcją masowej fantastyki naukowej. Nieprzypadkowo zatem wszystkie praktycznie teksty, pomieszczone w tym tomie, pochodzą z ostatnich 10 — 12 lat, a więc z okresu, w którym w literaturze NRD w niespotykanych dotąd rozmiarach pojawiła się krótka proza, o nierzadko parabolicznym charakterze. Nieprzypadkowo zatem autorami zaproponowanych tekstów są albo uznani pisarze NRD, których nie sposób umieścić w nawet tolerancyjnie pomyślanej szufladce twórców SF (Franz Fühmann, Christa Wołf, Gunter de Bruyn, Karl–Heinz Jakobs, małżeństwo Braunów) albo pisarze do niedawna nieznani, których twórczość nie byłaby do pomyślenia poza obszarem doświadczeń — lat siedemdziesiątych (Karlheinz Steinmüller, Rolf Krohn, Frank Töppe). Podkreśliłem już, że w NRD bardziej interesująca od literatury SF w węższym słowa znaczeniu jest fantastyka rozumiana szerzej aniżeli tylko literatura wizji technologicznych czy cywilizacyjno — inżynierskich. Byłem tego zdania dwa lata temu, kiedy przygotowywałem projekt wyboru. W sposób dla mnie nieoczekiwany otrzymałem dziś merytoryczne „wsparcie” w postaci dwóch zachodnioniemieckich antologii, które ukazały się w taniej i popularnej serii kieszonkowej „phantastica” wydawnictwa dtv w Monachium. Pierwszy z wyborów, zatytułowany Von einem anderen Stern (Z innej gwiazdy), opatrzono podtytułem Opowiadania SF z NRD, drugi natomiast, zatytułowany Im Jenseits (W zaświatach), opatrzono nieco innym podtytułem, mianowicie Niesamowite opowieści fantastyczne z NRD. Autorzy antologii poradzili sobie zatem z niełatwą kwestią wyosobnienia literatury SF z szeroko rozumianej fantastyki literackiej w ten sposób, iż wydali dwa — sądząc według podtytułów — odrębne wybory. Jeśli jednak porównać obie antologie pod względem zestawu autorów, to okaże się, że niektórych pisarzy uwzględniono dwukrotnie (Karl–Heinz Jakobs, Gunter Kunert). A co ważniejsze: w prezentowanej polskiemu czytelnikowi antologii oraz w dwu wspomnianych wyborach znakomita większość autorów powtarza się. Fühmann i Branstner, małżeństwo Braunów, Töppe, Weitbrecht, Ulbrich, Steinmüller i kilku innych pojawiają się zatem zarówno jako twórcy literatury fantastyczno — naukowej jak i jako fantastyki literackiej. Fakt ten — pocieszam się więc — rozgrzesza mnie z antologijnego mariażu opowiadań fantastycznych raz bardziej a raz mniej naukowych. Wspomniałem już, że literatura SF w NRD, w której wizje technologiczno — inżynierskie stanowią struktury konstytuujące, nie zasługuje na głębszą uwagę, że to głównie przyszłościowe utopie społeczne i komplikacje wokół antropologicznych perypetii bohaterów (ludzi — nie–ludzi, antropoidów — robotów itd.) stanowią nurt bez wątpienia bardziej interesujący. Sądzę, że na tę korzystną ewolucję w latach siedemdziesiątych niewątpliwy wpływ wywarła twórczość Stanisława Lema. Lem bowiem był tłumaczony i wydawany w NRD stosunkowo wcześnie. (Pierwszy przekład, mianowicie Astronautów, ukazał się w roku 1954, zaś szereg „baśni” Lema wydano w NRD już z początkiem lat sześćdziesiątych.) Jeśli jeszcze dodać, iż znakomita twórczość Lema nie miała (i nie ma) praktycznie żadnych konkurentów na NRD– owskim rynku księgarskim, to nietrudno zgadnąć, iż wpływ jej był przemożny. Dodatkowych argumentów dostarcza nadto groteskowa poetyka niemałej części tekstów spod znaku literatury fantastycznej. Zamieszczone w tomie Niemoc teksty małżeństwa Braunów, Branstnera, Ulbricha czy Krupkata to zaledwie cząstka bujnie się krzewiącej literatury, której obca jest ponura dosłowność i „traktowanie na serio”. Sądzę, że również i ta tendencja fantastyki literackiej w NRD nie byłaby możliwa bez wszechobecności (choćby) opowieści pilota Pirxa. Jeśli przyjrzeć się nieco uważniej tej bardziej ambitnej cząstce fantastyki literackiej NRD, to nietrudno zauważyć, iż sięga ona po problemy, najczęściej zarezerwowane dla literatury „poważnej”