Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

- Wydaje się wam, że was nie słyszę? Bądźcie cicho, bo urwę sobie ucho i dopiero będzie wam głupio. Obrażalski i Bezdech wymienili spojrzenia. - Nic nie mówiliśmy, sierżancie - zapewnił Obrażalski. - Nie próbuj mnie nabierać. Problem polegał na tym, że świat był znacznie większy, niż jej się wydawało. Było na nim tyle kryjówek dla pająków, że śmiertelnik nie zdołałby wszystkich zliczyć, choćby żył tysiąc razy. I nie chodziło już tylko o pająki. Tu żyły również muchy, które gryzły, składając pod skórą jaja. I ogromne szare ćmy, które latały nocą, a kiedy człowiek zasnął, lubiły zjadać strupy z jego ran. Budziła się, słysząc ciche chrupanie, stanowczo zbyt blisko. Skorpiony, które rozszczepiały się na dwoje, gdy na nie nadepnąć. Pchły unoszące się na wietrze. Robaki, które właziły w kąciki oczu, tworzyły czerwone spirale na powiekach, a kiedy dorosły, wyłaziły przez nozdrza. Piaskowe kleszcze i skórzaste pijawki, latające jaszczurki i chrząszcze żyjące w nawozie. Na całym jej ciele roiło się od pasożytów. Czuła je. Maleńkie mrówki i pełzające robaki pod skórą, wgryzające się w jej ciało, pożerające mózg. A teraz, gdy zniknął słodki smak alkoholu, wszystkie chciały się wydostać na zewnątrz. Spodziewała się, że lada moment eksploduje, wszystkie te okropne stworzenia z niej wylezą, a jej ciało zapadnie się jak przekłuty pęcherz. Dziesięć tysięcy wijących się stworów, i wszystkie rozpaczliwie pragnęły się napić. - Znajdę go - zapowiedziała. - Któregoś dnia. - Kogo? - zapytał Obrażalski. - Kapłana. Tego, który uciekł. Znajdę go, zwiążę i wypełnię jego ciało robakami. Będę mu je wpychała w usta, w nos, w oczy, w uszy i w inne miejsca też. Nie, nie dopuści do eksplozji. Jeszcze nie. Worek, jakim była jej skóra, pozostanie nienaruszony. Zawrze umowę z tymi wszystkimi robakami i mrówkami. Rozejm. Kto powiedział, że z robakami nie można się dogadać? - Ale upał - zauważył Obrażalski. Wszyscy spojrzeli na niego. *** Gesler przyjrzał się siedzącym albo leżącym przy trakcie żołnierzom. To, co oszczędził ogień, spaliło teraz słońce. Podczas zwykłego marszu żołnierze nosili swe ubrania jak skórę i u tych, którzy nie byli ciemnoskórzy, brązowa opalenizna na dłoniach, twarzach i karkach ostro kontrastowała z jasnymi ramionami, nogami i tułowiami. Jednakże to, co kiedyś było białe, zrobiło się teraz jaskrawoczerwone. Gesler był wyjątkiem wśród jasnoskórych żołnierzy ocalałych z Y’Ghatanu. Złoty odcień jego skóry świadczył o jej odporności na palące słońce pustyni. - Bogowie, ci ludzie potrzebują łachów. Siedzący obok niego Chmura chrząknął. Odkąd dowiedział się o śmierci Prawdy, rzadko miał do powiedzenia coś więcej. - Wkrótce zaczną się im robić pęcherze - ciągnął Gesler - a możliwości Trupismroda i Lutni są ograniczone. Musimy dogonić Czternastą Armię. - Odwrócił głowę i przymrużył oczy, spoglądając na przód kolumny. Potem wstał. - Nikt nie myśli jasno, nawet kapitan. Ruszył przed siebie, zatrzymując się przy grupce dawnych Podpalaczy Mostów. - Nie zauważyliśmy oczywistego rozwiązania - oznajmił. - To nic nowego - odparł z przygnębioną miną Skrzypek. Gesler wskazał głową na Apsalar. - Ona musi pojechać na przód i zatrzymać armię. Niech im powie, żeby przysłali nam konie, łachy, zbroje i broń. A także wodę i prowiant. Inaczej nigdy ich nie dogonimy. Apsalar wyprostowała się powoli, strzepując kurz z nogawic. - Potrafię to zrobić - powiedziała cicho. Kalam wstał i spojrzał na stojącą obok kapitan Faradan Sort. - Sierżant ma rację. Nie zauważyliśmy oczywistego rozwiązania. - Tyle że nie ma gwarancji, że ktokolwiek jej uwierzy - odpowiedziała po chwili kapitan. - Może gdyby ktoś z nas pożyczył od niej konia. Apsalar zmarszczyła brwi i wzruszyła ramionami. - Jak sobie życzycie. - Kto jest u nas najlepszym jeźdźcem? - zapytał Kalam. - Masan Gilani - odpowiedział Skrzypek. - Jest z ciężkiej piechoty, ale... - Która drużyna? - zapytała Faradan Sort, spoglądając na drogę. - Trzynasta, Urba. - Skrzypek wyciągnął rękę. - To ta wysoka Dalhonka, która stoi. *** Masan Gilani spoglądała na weteranów zmierzających w jej stronę, mrużąc powieki wydłużonych, przypominających kształtem migdały oczu. - Masz kłopoty - stwierdził Nikły. - Coś przeskrobałaś, Gilani, i teraz chcą twojej krwi. Z pewnością tak to wyglądało, więc Masan nie odpowiedziała na słowa towarzysza. Przypomniała sobie wszystko, co uczyniła. Było się nad czym zastanawiać, ale nie przychodziło jej na myśl nic, o czym ktoś mógłby się dowiedzieć. Nie po tak długim czasie. - Hej, Nikły - odezwała się. Żołnierz uniósł spojrzenie