Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Niestety, nie jestem gejem. Lubię z gejami rozmawiać. Najpierw jest to próba przełamania psychicznego: czy będę obiektem rozmowy erotycznej, czy po prostu zostaniemy przyjaciółkami. Dwóch bzykających się facetów jest dla mnie czymś dziwnym. Natomiast dwie kobiety, czemu nie. Nie wierzę w lesbijki. Jeżeli kobieta ma do wyboru zupełnie dennych facetów albo superbabkę, to może wtedy... Co do układów męsko-męskich. Ma pan ten sam ideał kobiety, co pan Pasikowski: Lidkę Popiel. Jak panowie sobie z tym radzą? To nie jest trójkąt, ale czworokąt, bo dochodzi jeszcze do tego tandemu aktorsko-reżyserskiego operator Marek Edelman, on jest jedynym prawdziwym facetem w tym związku. Nie wiem, czy pan sobie z tego zdaje sprawę, ale jesteście awangardą New Age'u; jungowska mandala – trzy elementy męskie i żeński, szczyt rozwoju i doskonalenia duchowego. Więc znowu trafiłem, co powiem, to sukces. Co do New Age'u, jak Panu smakują ekologiczne halucynogeny: grzybki, trawka? 50 Kiedyś na strychu Starego Teatru zdrowo się upaliłem. Chwyciłem za węgiel i narysowałem na ścianie piękną, realistyczną twarz kobiety. Nigdy wcześniej jej nie widziałem. Nad ranem uśmiechała się do mnie, więc pomyślałem, że jestem artystą. Ale nigdy więcej nie udał mi się żaden rysunek. Miałem tylko halucynację, że jestem artystą. Halucynogeny są nie dla mnie, one rozpuszczają, a grać można tylko w nerwach, na kacu. Wolę gorzałę. Kiedy ogląda się dobre filmy, zapomina się, że grają w nich aktorzy, wierzy się, że to autentyczne postacie. Jak to jest po drugiej stronie ekranu: wierzy pan, w momencie, gdy rusza kamera, że jest pan Saint-Justem, Franzem Mauerem? Nie wierzę, że tak bywa. Chociaż zdarza się czasami. Może na siodle, w kostiumie z epoki, w dziwnym miejscu. Dziwny stan, jakby wcielenia w kogoś innego. Cholernie archetypiczne. Polityka to też archetyp. Ale rządzą nami idioci, mnie to nie przeszkadza, póki mi nie przeszkadzają. A wizualnie nasi idioci panu nie przeszkadzają? Wizualnie owszem. A propos wyglądu, chciałbym sprostować to, co kiedyś napisano o mnie w „Elle”: że kokietuję niedogolonym zarostem. Ja mam taką elektryczną maszynkę, którą się człowiek goli w sekundę i ona właściwie nie goli. No to po co się nią golić? Ona utrzymuje krótki zarost, kupiłem ją od mojego fryzjera. Przelatuje się nią raz, bez mydlenia. I chciałem zaznaczyć, że wyprzedziłem Mickeya Rourke, to był mój patent. Pierwszy zarośnięty film to Gorączka i od tego czasu się nie dogalam. Czasami musiałem się do jakiegoś filmu ogolić, na przykład do Kieślowskiego, bo trudno zagrać u niego z zarostem, to nie pasuje. Tak jak są przyjęcia „pod krawatem”, tak i bywają filmy, do których wstęp bez porannej toalety jest wzbroniony. Z Pasikowskim tworzycie dość mocny tandem, jak z filmów Tarantino. Chyba nie. Jesteśmy bardzo wrażliwymi chłopakami i jak się dwóch nadwrażliwców spotka na świecie, to się mogą dogadać, a że ludzie sobie wyobrażają kompletnie co innego... że jesteśmy mocnymi facetami na przykład. Nie jesteśmy żadnymi mocnymi facetami, tylko jesteśmy... prawie dziewczynkami. Rzeczywiście, patrząc na Franza Mauera, miałam zawsze przypływ uczuć macierzyńskich, bałam się, że się skaleczy, rozwali komuś łeb, zanim wypije szklankę mleka. Widziałam go raczej jako nieokrzesanego chłopczyka, ale dziewczynka-rozrabiara, czemu nie, jeśli urocza... Po hiszpańsku „linda” znaczy ładna. Wiem i miewam z tym kłopoty. W zagranicznych samolotach muszę szukać się na liście kobiet. Imię Bogusław nikomu nic nie mówi, a Linda to jakaś ładna pani. Czy...? Nie lubię odpowiadać na to pytanie, bo... Rozumiem, rozmowa prywatna. „Elle” 1995, nr 9 (czerwiec) 51 Reklama jest martwa, ale się uśmiecha Tylko nieprofesjonaliści wiedzą (i widzą), że Oliviero Toscani, najsłynniejszy fotograf reklamy, tak naprawdę nie zajmuje się reklamą. Jego kampania dla firmy Benetton to jeden aktualny obrazszok i jeden slogan „United Colors of Benetton”. Toscaniemu zarzuca się, że epatuje okrucieństwem, nędzą. Jego afisze są zrywane i palone. Potępiony przez polityków zarówno lewicy, jak i prawicy oraz przez Watykan za wykorzystywanie śmierci w celach reklamy, uważa, że nie narusza żadnych wartości. Według niego wartości i ludzi zabija się nie na plakacie, ale na wojnie. Oliviero Toscani chce wytoczyć reklamie proces norymberski