Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Lipski w odpowiedzi przypomniał Ribbentropowi o spokojnej reakcji Polski na anschluss i zajęcie Sudetów oraz odparł jego zarzuty. Na zakończenie spytał o niemieckie zamiary w stosunku do Litwy. Od roku Polska uważała Litwę za swoją sferę wpływów, ale teraz zaczęły krążyć plotki, że Niemcy zamierzają zająć Kłajpedę. Mówiąc ściślej, Niemcy zamierzali odzyskać Kłajpedę, którą Litwini zajęli w 1923 roku. Lipski stwierdził, że polski rząd jest bardzo zaniepokojony pogłoskami o ataku na Kłajpedę, jedyny litewski port morski. Ribbentrop udzielił wymijającej odpowiedzi, że sprawa Kłajpedy „domaga się rozwiązania"34, a następnie zakończył rozmowę. W rzeczywistości Niemcy „rozwiązali" problem Kłajpedy już dwa dni później. Zgodnie z dobrze opracowaną techniką niemieccy mieszkańcy Kłajpedy utworzyli agresywną organizację domagającą się powrotu miasta do Niemiec. Dwudziestego pierwszego marca, tego właśnie dnia, kiedy Ribbentrop w rozmowie z Lipskim unikał tematu Kłajpedy, niemieckie Ministerstwo Spraw Zagranicznych przekazało rządowi litewskiemu ultimatum z żądaniem, by następnego dnia przylecieli do Berlina specjalni upełnomocnieni posłowie. Na miejscu litewscy posłowie zostali zastraszeni i zażądano od nich natychmiastowego oddania Kłajpedy. Procedura była już tak wyćwiczona, że Hitler pozostawił to zadanie podwładnym, a sam płynął już pancernikiem „Deutschland" do Kłajpedy. Dwudziestego trzeciego marca o wpół do drugiej w nocy Litwini skapitulowali i niemieckie okręty wpłynęły do portu. Hitler zszedł na ląd, by obejrzeć swoją najnowszą zdobycz. Polska w odpowiedzi ogłosiła częściową mobilizację, która rozpoczęła się dwudziestego trzeciego marca. Tradycyjnie ogłoszenie mobilizacji było uważane w Europie za skrajną prowokację lub groźbę. Polacy chcieli tego uniknąć, dlatego opracowali system tajnej mobilizacji. Zamiast normalnych komunikatów prasowych i radiowych oraz plakatów wojsko przygotowało koperty zaadresowane do wytypowanych rezerwistów. Po podjęciu decyzji o tajnej mobilizacji wkładano do kopert kartki z wiadomością, gdzie i kiedy dany rezerwista ma stawić się do służby. Zawiadomienia wysyłano jak normalne listy. Prasa miała zakaz pisania o mobilizacji, a samych rezerwistów ostrzegano, że mają zachować tajemnicę. Taka tajna mobilizacja była kosztowna i daleka od doskonałości; systemu tego używano tylko do zmobilizowania brygad kawalerii oraz niektórych dywizji piechoty stacjonujących w pobliżu granic. Jednak w ten sposób stan polskiej armii powiększył się dwukrotnie, a Niemcy nie mogli się zorientować, ilu rezerwistów rzeczywiście powołano do służby. Niemiecki wywiad dopiero dwudziestego piątego marca zauważył częściową mobilizację polskich sił zbrojnych, lecz nawet wtedy uważał, że objęła ona tylko żołnierzy kilku dywizji na północy, ograniczając się do części trzech grup wiekowych. Zajęcie Kłajpedy ostatecznie rozwiało nadzieje Polaków na dojście do porozumienia z Niemcami w drodze negocjacji. Przekonało pułkownika Becka, że Polska nie może w żaden możliwy do akceptacji sposób zadowolić lub ułagodzić Niemiec. Nie ulegało wątpliwości, że Hitler dąży do całkowitego uzależnienia Polski, a jeśli to się nie uda, zamierza dokonać inwazji. Gdy Beck zdał sobie z tego sprawę, zmienił się w męża stanu znacznie większego kalibru, niż to wcześniej prezentował. W przeszłości bywał krętaczem, zwodził, starał się przechytrzyć przeciwników i zbyt uparcie trzymał się nieaktualnej już taktyki, natomiast teraz był bezpośredni, energiczny i niezwykle zdeterminowany. Dwudziestego czwartego marca Beck zwołał w Ministerstwie Spraw Zagranicznych naradę kierownictwa służby dyplomatycznej. Wydarzenia ostatnich dni wyraźnie nią wstrząsnęły. Lipski, ambasador w Niemczech, już wcześniej złożył dymisję w nadziei, że jego następca lepiej od niego będzie sobie radził w kontaktach z Niemcami