Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Tak nie należy robić. Ilustrator musi myśleć zarówno o pisarzu, jak i o czytelniku, a czasem nawet o wydaw- nictwie. – Ha! – powiedziała Anna. – Nic nie warte takie wydawnictwo, co nie wydaje Platona. Zresztą pani dostaje za darmo wszystko, co narysuje, a w ostatniej książce bohaterka nie mia- ła złotych włosów, chociaż były złote. – Farba jest droga! – odparłam ze złością. – A poza tym za niektóre książki mama mu- si płacić pięćdziesiąt procent! W żaden sposób nie dało się wytłumaczyć Annie, że wydawnictwa nie lubią druku w kilku kolorach i mówią bez sensu o druku dwukolorowym, wiedząc przecież, że jeden kolor zawsze musi być czarny i że można bez złotej farby namalować włosy w taki sposób, że jed- nak będą wyglądały na złote. – Ach tak! – powiedziała Anna. – A co to ma wspólnego z Platonem, jeśli wolno spy- tać? Wtedy zapominałam, co miałam przedtem na myśli. Anna zawsze myli sprawy i wy- chodzi na to, że ma rację. Ale czasem ja ją gnębiłam. Pozwalałam jej opowiadać o własnym dzieciństwie, a gdy zaczynała płakać, stawałam w oknie, kiwając się na piętach, i wyglądałam na podwórze. Albo o nic nie pytałam, mimo że ona, z zapuchniętą twarzą, właśnie rzuciła zmiotką w drugi kąt kuchni. Mogłam też dręczyć Annę, będąc grzeczną dla jej kochanka i siedząc z nimi, bez końca wypytywać o rzeczy dla nich ciekawe i wcale się nie wynosić. Innym bardzo dobrym sposobem było przybrać wyniosły ton i pomału powiedzieć: „Pani chce mieć w niedzielę pie- czeń cielęcą”. I natychmiast wyjść, tak jakbyśmy nie miały z Anną nic więcej do omówienia. Anna długo mściła się Platonem. Kiedyś, kiedy miała kochanka, który był Człowie- kiem z Ludu, mściła się, mówiąc, że wszystkie stare baby roznoszące prasę wstają o czwartej rano, a tymczasem pan leży i przeciąga się, i czeka na „Hufvudstadsbladet”. Odparłam, że żadna na świecie baba od gazet nie pracuje całą noc, robiąc odlew gipsowy na konkurs, i że mama każdej nocy pracuje do drugiej, podczas gdy Anna leży i przeciąga się, i wtedy Anna mówiła, żebym jej w to nie mieszała, a zresztą pan nie dostał poprzednim razem żadnej na- grody! Wtedy ja krzyczałam, że to dlatego, że jury było niesprawiedliwe, a ona krzyczała, że łatwo tak mówić, a ja, że ona nic nie rozumie, bo nie jest artystką, a ona, że nietrudno być górą, jak ten ktoś drugi nigdy się nawet nie uczył rysunku, a potem nie rozmawiałyśmy ze sobą przez parę godzin. Gdyśmy się już obie wypłakały, wracałam do kuchni i jeżeli Anna narzuciła koc na stół kuchenny, wiedziałam, że wolno mi budować dom pod stołem, o ile to nie będzie prze- szkadzało ani jej, ani drzwiom do spiżarni. Budowałam z krzeseł, krótkich polan i zydla. Prawdę mówiąc, robiłam to przez uprzejmość, bo dom udawał się znacznie lepiej pod dużym kawaletem. Kiedy był gotowy, Anna dawała mi trochę porcelany. Brałam ją też wyłącznie przez uprzejmość. Nie lubię udawać, że gotuję. Nie cierpię jedzenia. Pewnego razu na pierwszego czerwca nie było na targu czeremchy. Mama musi mieć czeremchę na swoje urodziny, bo inaczej umrze. Powiedział to jeden Cygan, kiedy mama miała piętnaście lat i od tej pory wszyscy okropnie się tą czeremchą przejmują. Czasem za- kwita za wcześnie, czasem za późno. Jeżeli się ją przyniesie do domu w połowie maja, liście brązowieją po brzegach i kwiaty nigdy się nie rozwijają. Ale Anna powiedziała: – Wiem, że w parku jest biała czeremcha. Pójdziemy jej nazrywać, jak się ściemni. Ściemniło się bardzo późno, ale mimo to pozwoliła mi ze sobą pójść. Nie powiedzia- łyśmy ani słowa o tym, co zamierzamy robić. Anna wzięła mnie za rękę, jej dłonie były zaw- sze ciepłe i wilgotne, a kiedy się ruszała, unosił się gorący i trochę przerażający zapach. Po- szłyśmy Lotsgatan i dalej, do parku. Ja, całkiem zesztywniała ze strachu, myślałam o stróżu pilnującym parku, o zarządzie miasta i o Bogu. – Tata nigdy by tego nie zrobił – odezwałam się. – Nie, bo pan jest bardzo mieszczański – odparła Anna. – Bierze się to, co jest po- trzebne, i już. Dopiero kiedy przelazłyśmy przez płot, zrozumiałam tę niesłychaną rzecz, którą Anna powiedziała, że tatuś jest mieszczański. Byłam tak zdziwiona, że nie zdążyłam się obrazić. Anna podeszła do białego krzaka na samym środku trawnika i zaczęła zrywać. – Źle zrywasz! – syknęłam. – Rób to porządnie! Spojrzała na mnie, stojąc wyprostowana, na rozkraczonych nogach. Otworzyła szero- ko duże usta i wybuchnęła takim śmiechem, że zobaczyłam wszystkie jej wielkie, piękne zę- by. Wzięła mnie za rękę, przycupnęła i obie pobiegłyśmy pod krzaki, i zaczęłyśmy się prze- mykać. Chciałyśmy dotrzeć do następnego białego krzewu. Anna wciąż oglądała się przez ramię i co jakiś czas przystawała za drzewem. – Tak lepiej? – zapytała. Skinęłam głową i ścisnęłam jej rękę. Potem zaczęła zrywać. Wyciągała potężne ra- miona, aż suknia się na niej opinała, śmiała się, odłamywała gałązki, kwiaty sypały się jak deszcz na jej twarz, a ja szeptałam: – Skończ już, skończ, wystarczy! Czułam taki strach i zachwyt, że o mało nie zrobiłam w majtki. – Jak kraść, to na całego – powiedziała Anna spokojnie. Trzymała w objęciach ogromną naręcz czeremchy, miała ją na szyi i ramionach, ści- skała mocno swą wielką, czerwoną dłonią. Znów przelazłyśmy przez płot i wróciłyśmy do domu. Żaden stróż ani policjant się nie pojawił. Potem nam powiedziano, że krzak, z którego zrywałyśmy, to wcale nie była czerem- cha. Tyle że był biały. Ale mama jakoś to wytrzymała i nie umarła
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Znalazło to odzwierciedlenie w strukturze instytucjonalnej: niektóre grupy waldensów tworzyły własne gremia kierownicze, zakładały własne szkoły w celu wykształcenia...
- Zasięg jej obejmuje również Wło- chy, duże i niektóre mniejsze wyspy na Morzu Śródziemnym, Półwysep Bałkański, Kretę, Az- ję Mniejszą i pd...
- ), obejmujących niektóre ważne działy przemysłu (niemal cały przemysł elektrotechniczny, garbarski, drzewny, papierniczy)...
- Niektórzy członkowie Izby Gmin, przekonani, że Karol teraz gotów być może do ustępstw, znosili się z nim prywatnie, za zgodę na wykluczenie Jakuba bądź zatrzymanie...
- Respondenci mn ją podwójną historię sąsiedzkich kontaktów: subiektywną - przekazywaną przez rod: ~ ców, społeczności lokalne, niektórych nauczycieli i do niedawna...
- W niektórych odcinkach rdzenia kręgowego, zwłaszcza w segmentach piersiowych, część boczna jest silnie rozwinięta i tworzy charakterystyczne uwypuklenie, zwane rogi e m b...
- Brałem jednak udział w konferencji, ponieważ przeprowadzenie natarcia wymagało opóźnienia zaplanowanego transportu morskiego niektórych barek desantowych do Anglii...
- Niektórzy mężczyźni w wieku średnim lubią odgrywać rolę twar- dych, nie poddających się stresom, nie interesujących się stanem swego zdrowia...
- Wspólne zainteresowania doty- czą stosowania niektórych technik w usprawnianiu fizycznym, realnej oceny sytuacji, wzajemnych postaw rodziców i dziecka, korzystania...
- Niektóre z nich, na przykład nie zmieniające się światło, Cirocco przestała już prawie zauważać i ledwie pamiętała, na czym polega przejście dnia w noc...