Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Były to kroki zmierzające do odgraniczenia się od Kościoła katolickiego. Proces ten nie przebiegał jednak w sposób jednolity. Wypędzenie "ubogich liończyków" z ich rodzinnego miasta spowodowało, że ruch dopiero wtedy właśnie naprawdę się rozprzestrzenił. Waldensi dotarli do południowej Francji, Hiszpanii i północnych Włoch. Praktyka i wiara waldensów przyjęła różne tempo i formy rozwoju w poszczególnych grupach. Nie wszyscy stawali się coraz bardziej radykalni i krytyczni wobec Kościoła. I tak na przykład, grupa z Pamiers, skupiona wokół Durandusa z Osca, o którego Księdze przeciw herezji była już mowa, w 1207 r. powróciła na łono Kościoła katolickiego. Częściowe "odzyskiwanie" przez Kościół poszczególnych ugrupowań waldensów wynikało przede wszystkim ze zróżnicowanej polityki wobec heretyków, prowadzonej przez nowego papieża Innocentego III, który panował w Rzymie od 1198 r. Zrozumiał on, że nie ma sensu rzucać ekskomuniki na tych wszystkich, którzy w drobnych punktach odstępowali od dogmatu Kościoła katolickiego. Jego motto było następujące: twarde i bezkompromisowe postępowanie wobec wszystkich heretyków i heretyczek - czyli bezlitosne prześladowanie i śmierć - jednakże zachowanie ostrożności przy rozstrzyganiu, kto ma być posądzony o herezję. Zamiast pochopnego wytępienia należy podjąć próbę odzyskania "zbłąkanych" ponownie dla właściwej wiary. Taktyka ta odniosła w wielu 193 przypadkach sukces. Durandus, na przykład, w zamian za swoją "rekatolizację" mógł wynegocjować spełnienie tego samego warunku, z powodu którego arcybiskup Lyonu obłożył go kiedyś ekskomuniką, czyli otrzymanie pozwolenia na działanie jako biedny apostolski kaznodzieja wędrowny - "ubodzy liończycy" pierwotnie nie chcieli przecież nic więcej. Tymczasem minęło już prawie trzydzieści lat; liczni młodsi i bardziej radykalni zwolennicy ruchu nie byli bynajmniej usatysfakcjonowani rozwojem sytuacji. Pojmowali oni swą wiarę w większości jako antykatolicką, jako nowy pogląd na świat, który o wiele lepiej może sprostać wymogom nowego czasu niż nieelastyczny Kościół oparty na władzy. Lecz to coraz wyrażniejsze oddzielanie się waldensów od Kościoła katolickiego miało nie tylko tło religijne, ale również społeczne. Ich sukces da się wyjaśnić także tym, że proponowali oni odpowiedź na wiele pytań i problemów, jakie niosły ze sobą zmienione warunki życia ludzi późnego średniowiecza pod względem politycznym i ekonomicznym. Pod względem społecznym ruch waldensów znalazł oparcie w formującym się mieszczaństwie epoki. Należeli do niego przede wszystkim kupcy, a także rzemieślnicy obojga płci, którzy - w przeciwieństwie do chłopów - wyzwalali się spod ucisku wielkich posiadaczy ziemskich, pracując i gospodarując na własny rachunek: w konsekwencji nastąpił silny przyrost ludności, rozszerzenie zasięgu handlu, transportu i obiegu pieniądza. Zmieniła się także nieco świadomość powstającej w ten sposób warstwy społeczeństwa: jej aktywność, za którą ona sama ponosiła odpowiedzialność, spowodowała wyeksponowanie wartości takich jak racjonalizm, indywidualizm i odpowiedzialność, ścierających się na razie w wielu miejscach z rzekomo ustanowionym przez Boga i niepodważalnym porządkiem Kościoła katolickiego. Grupy waldensów szybko stały się środowiskiem sprzyjającym rozwojowi tej nowej tendencji, charakteryzującej społeczeństwo późnego średniowiecza. Już choćby ten fakt, że ich wspólnoty nie nazywały się "zakonami" czy "bractwami", lecz "societas" (pojęcie zaczerpnięte z języka handlowego), sam mówi za siebie, podobnie jak legenda głosząca, że Waldes wynagrodził kapłana i pisarza, którzy dokonali dla niego przekładu Biblii, piecem do pieczenia: "Biblia ludowa" zawdzięczała przecież swe powstanie dobrze prosperującemu interesowi kupca, który mógł pozwolić sobie na zatrudnienie przez dłuższy czas dwóch wykwalifikowanych robotników. Dla ruchu waldensów - w porównaniu nawet 17 - Heretycy 194 z innymi herezjami ludowymi - charakterystyczna jest ponadto wyjątkowo duża aktywność kobiet. Protokoły procesów prowadzonych przez inkwizycję pozwalają przypuszczać, że kobiety stanowiły w wielu miejscach ponad połowę wyznawców. Początkowo można było odnieść wrażenie, że ruch walden-sów stanowi coś w rodzaju wczesnego "odszczepieństwa", albowiem nowe procesy ekonomiczne miały również swe ciemne strony: granica dzieląca biednych i bogatych przebiegała teraz dokładnie przez masy zwykłych ludzi, narastały też różnice między sposobem życia chłopów i rzemieślników; powszednie życie szerokich mas społeczeństwa, stanowiących dotychczas jako całość biegun przeciwstawny "bogatym", czyli arystokracji i klerowi, w coraz większej mierze poddane było "od środka" wpływowi materializmu i egoizmu. Przeciwko tym zjawiskom właśnie pragnęli zaprotestować pierwsi waldensi. Świadczy o tym nie tylko klasyczna wręcz wymowa legendy związanej z Waldesem, który zrezygnowawszy z mieszczańskich przywilejów, oddaje swe bogactwo biednym i definitywnie wyrzeka się egoistycznego, kupieckiego stylu życia. Postawa ta znajduje wyraz również w regułach i zasadach wiary ruchu we wczesnym stadium jego rozwoju. Na początku w zgromadzeniach waldensów istniał niemal zakaz pracy. W szkołach kształcących kaznodziejów obojga płci składano poczwórne przyrzeczenie - tuż po przyrzeczeniu posłuszeństwa Bogu i zachowania cnoty następowała obietnica rezygnacji ze zdobywania środków na życie własną pracą. Kryło się za tym prawdopodobnie już wówczas potwierdzone doświadczenie, że etyczne, miłe Bogu postępowanie z reguły niełatwo daje się pogodzić z ekonomicznym interesem własnym. Niebawem owa "wroga materializmowi" postawa uległa zmianie. Najpóźniej od chwili wygnania waldensów z Lyonu i rozpoczęcia prześladowań przez inkwizycję ich kaznodzieje zmuszeni byli pracą sami zarabiać na życie