Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

W związku z tym potrzebna była moja zgoda 19. Z analizy istniejącej wówczas we Włoszech sytuacji wynikało, że nieustanne posuwanie się na półwyspie wymagać będzie szeregu operacji oskrzydlających z morza, w miarę możliwości na oibu skrzydłach. Ataki czołowe na górskie rubieże nieprzyjaciela byłyby zbyt powolne i kosztowałyby zbyt wiele strat. Istotny problem, który trzeba było rozwiązać, polegał na tym, czy w ogólnym interesie aliantów ileżało poświęcenie na operacje we Włoszech dostatecznych zasobów dla utrzymania szybkości natarcia, czy też powinniśmy się zadowolić mniejszymi, dobrze przygotowanymi atakami w górach, których ce-le byłyby ograniczone, lecz które pozwoliłyby na maksymalną ekonomię sił i środków. W danej chwili nie mieliśmy dostatecznej ilości wojsk i barek desantowych dla przeprowadzenia operacji na dużą skalę na obu skrzydłach. Ze względu zaś na stosunkową łatwość późniejszego wsparcia tego rodzaju operacji, były one bardziej dogodne na zachodnim niż na wschodnim skrzydle Włoch. Zgodziłem się na ogólne założenie, iż kontynuowanie naszego marszu we Włoszech jest pożądane, wskazałem jednak na to, że lądowanie dwóch częściowo zdekompletowanych dywizji pod Anzio, sto mil za ówczesną linią frontu, będzie nie tylko sprawą ryzykowną, lecz, co gorsze, nie zmusi Niemców do odwrotu. Sztuka operacyjna może w peiwnej mierze przypominać grę w szachy, niebezpiecznie jest jednak posuwać tę analogię zibyt daleko. W szachach zagrożony król musi być chroniony, na wojnie może się zdecydować na walkę! Hitlerowcy nie wycofali się natychmiast z Afryki i Sycylii mimo zagrożenia ich tyłów. Przeciwnie, wzmocnili się i walczyli do końca. W danym wypadku jednym z naszych głównych celów było oczywiście zmuszenie nieprzyjaciela do wzmocnienia swych armii we Włoszech. Równie jednak ważną dla nas rzeczą było, abyśmy ponieśli przy tym jak najmniej strat. Wychodząc z tego właśnie założenia domagałem się starannego przemyślenia całego planu. Dowodziłem, że chcąc osiągnąć pod Anzio jakieś poważniejsze wyniki musielibyśmy wprowadzić kilka silnych dywizji. Wskazywałem również na to, że biorąc pod uwagę znaczną odległość, szyibkie wzmocnienie wojsik nacierających pod Anzio będzie rzeczą trudną i że barki desantowe będą potrzebne jeszcze przez dłuższy czas po upływie uzgodnionej daty ich zwolnienia. Premier był jednak zdecydowany na przeprowadzenie proponowanej operacji. Wraz ze swym sztabem nie tylko był pewny, że natarcie zostanie przeprowadzone szybko i pomyślnie, lecz zobowiązywał się również do zwolnienia barek desantowych natychmiast po umocnieniu się dwóch dywizji na brzegu. Wprawdzie kilkakrotnie przestrzegałem go przed prawdopodobnym wynikiem tej operacji, przyjąłem jednak ich stanowcze zobowiązanie dotrzymania terminu wycofania barek, tak bardzo potrzebnych w Anglii, i zgodziłem się zalecić amerykańskiemu komitetowi szefów sztabów pozostawienie wyposażenia na teatrze śródziemnomorskim na dodatkowe dwa tygodnie 20. Operacja w Anzio przyniosła w końcu wielkie korzyści, pierwsze jednak jej etapy przebiegały dokładnie tak, jak mój sztab przewidywał. Ponadto barki desantowe, które miały być przesłane do Anglii, musiały pozostać na Morzu Śródziemnym przez dłuższy czas, aby umożliwić szyibkie zasilenie wojsk pod Anzio znajdujących się w trudnej sytuacji. Na szczęście okoliczność ta nie zaszkodziła operacji „Overlord". Zanim jednak osiągnięto realne wyniki, stan wojsk pod Anzio trzeba było zwiększyć do sześciu dywizji, a walki w trudnych warunkach trwały około czterech miesięcy. Z drugiej strony krok ten niewątpliwie przekonał Hitlera, że mamy zamiar kontynuować kampanię włoską na dużą skalę, wobec czego wzmocnił swe ka ośmioma dywizjami. Przyniosło to aliantom wielkie korzyści w innym miejscu ?1. związku z czekającym mnie w niedługim czasie przenie-niem do Londynu musiałem jeszcze załatwić szereg pilnych 294 Krucjata w Europie &praw na teatrze śródziemnomorskim. Nie mogłem pozbyć się uczucia niepokoju w związku z projektem operacji w Anzio i martwiła mnie wiadomość, że mój plan ściągnięcia całego dowództwa aliantów do Caserty został zaniechany. Moim zdaniem, decyzja ta wskazywała na brak zrozumienia sytuacji i obowiązków dowódcy wojsk na teatrze operacyjnym. Nie powinien on bowiem nigdy, pomimo absorbujących go licznych i ważnych zadań, tracić kontaktu z nastrojami swoich wojsk. Może on i powinien kierowanie operacjami przekazać swym podwładnym, powinien również unikać wkraczania w zakres ich władzy, musi jednak pozostawać z nimi w najściślejszym kontakcie, gdyż inaczej może nie sprostać stojącym przed nim zadaniom w. dużej i poważnej kampanii. Kontakt taki wymaga częstego odwiedzania żołnierzy. Dowódca sił sojuszniczych uważa, że inspekcja oddziałów innych narodowości nie jest niczym innym jak smutną formalnością, może on jednak i powinien unikać uroczystego charakteru przy inspekcji jednostek swojego kraju. Przekazywanie obowiązków dowódczych było sprawą prostą. Większość oficerów sztabu i wyższych dowódców pozostawała w basenie śródziemnomorskim. Znali oni plany i zasoby, podobnie zresztą jak ich nowy dowódca, brytyjski generał JWdlson, który służył we wschodniej części teatru śródziemnomorskiego. Był on obecny podczas konferencji z premierem w Tunisie w dniu Bożego Narodzenia, na której każdy szczegół naszej sytuacji wojskowej został wyczerpująco przedyskutowany. Murphy i McMillan mieli pozostać na swych stanowiskach politycznych, aby pomagać generałowi Wilsonoiwi