Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

W ich mniemaniu dowodzi to ich męskości i ustawia ich wyżej w samoocenie wobec mięczaków. Bagatelizują różne po- jawiające się dolegliwości, likwidują je własnymi metodami, a do lekarza udają się wówczas, gdy choroba rozwinęła się w pełni. Tego rodzaju postawa, z punktu widzenia medycznego zgoła irracjo- nalna i szkodliwa, przyczynia się do wysokiej zachorowalności w populacji mężczyzn. Osoby o hipochondrycznym nastawieniu, które z byle dolegliwością pędzą w pośpiechu do lekarza i zażywają z przyjemnością leki, często nie zdają sobie sprawy z tego, iż nadmierne przyzwyczajenie organizmu do farmakologii też może obniżać jego odporność i wyzwalać uboczne następstwa stoso- wanych z przesadą leków. Kiedy układ odpornościowy pogarsza się w wyniku zadziałania silnego czynnika chorobotwórczego, wówczas leczenie jest trudne i długotrwałe. Hipochondryczne postawy są często spotykane w populacji osób wieku średniego, o ich przyczynach już pisałem. Jest to prob- lem na skalę społeczną. W wielu krajach rośnie spożycie leków, rosną też negatywne skutki lekoma- nii. U nas dołączają się do tego jeszcze skutki kryzysu zaopatrzenia w leki. Zbiera się je na zapas, gromadzi w apteczkach domowych i później przyjmuje nie sprawdzając nawet daty ważności. W ta- kiej sytuacji działanie leku, które jest uzasadnione, okazuje się nieskuteczne i po przyjęciu pewnej dawki zmienia się lek na inny. W wielu krajach ukazują się różne medyczne poradniki domowe w olbrzymich nakładach. Jest to tendencja zrozumiała. Dużą wagę przywiązuje się bowiem do profilaktyki, ponieważ leczenie jest bardzo kosztowne i może doprowadzić do ruiny finansowej. W naszym kraju, gdzie zgodnie z powie- dzeniem "każdy jest lekarzem", tego rodzaju poradniki, informatory o lekach - wykupywane natych- miast, mimo wznawianych nakładów - służą nie tyle profilaktyce, co zupełnie innym celom. Po pier- wsze, sprawdza się przebieg leczenia zalecony przez specjalistę. Często mam do czynienia, podobnie jak inni lekarze o różnych specjalnościach, z pacjentem, który wyczytał w "Lekach współczesnej te- rapii", iż zaordynowany mu lek wywołuje określone skutki uboczne. Dobrze, jeżeli zgłosi się z prośbą o wyjaśnienie. Często jednak przerywa zażywanie leku lub wcale go nie przyjmuje i leczy się na własną rękę. Tego rodzaju postawa również przyczynia się do zwiększenia zachorowalności i zakłó- cenia procesu leczenia, jego wydłużenia w czasie i innych negatywnych następstw. Po drugie, obecna moda na unikanie leków, a zainteresowanie paramedycznymi metodami leczenia sprawia, iż ich za- stosowanie w niektórych przypadkach również pogarsza stan zdrowotny. Mnożą się poradniki o aku- presurze, książki typu "Teoria i praktyka Huny" itp. Nie odrzucam ich w czambuł ani nie zamierzam negować ich wartości, ale przecież nie stanowią one panaceum na zdrowie i długowieczność dla wszystkich zainteresowanych. Irracjonalne postawy wobec własnego zdrowia i choroby dają w wy- miarze społecznym wyraźne następstwa i wiele można mnożyć tego rodzaju przykładów. Ze względu na fakt, iż właśnie w wieku średnim zaczyna się zwiększać poziom zachorowalności na choroby układu krążenia, pokarmowego, hormonalnego, nowotworowe i inne, racjonalna postawa wobec własnej choroby sprzyja powrotowi do zdrowia i wydłużeniu trwania życia. Narastanie postaw irracjonalnych może zatem martwić i niepokoić. Istnieją kolejne mody na jakieś cudowne leczenia, była np. moda na kit pszczeli, na zioła, korzenie żeń-szenia itd. Były mody na bioenergoterapię, hip- nozę. Niektóre wracają ponownie, np. w 1989 roku nastąpił renesans zainteresowania hipnozą w wy- niku popularyzowania osoby uzdrowiciela w telewizji i na publicznych występach z masowym udzia- łem publiczności. Jeżeli przyjrzeć się bliżej wiekowi zainteresowanych, to dominuje właśnie wiek średni. Te kolejne mody mijają, ale każda z nich jest częściowo prawdziwa, ponieważ i kit pszczeli, zioła, żeń-szeń, hipnoza, akupunktura i akupresura mają lecznicze zastosowanie, ale w konkretnych zaburzeniach i przypadkach, a nie jako uniwersalna metoda lecznicza. Wszystkie z wymienionych metod leczenia są znane od wieków, a przecież nie zapewniły nieśmiertelności ani nie wyeliminowały zachorowań. Zapomina się jednak o tym, ulegając irracjonalnej modzie. W przypadku wspomnianej hipnozy jej teatralność może robić duże wrażenie: oto np. pacjent od lat cierpiący na niedowład, le- czony bez efektu metodami biologicznymi, na oczach tysięcy ludzi wstaje i porusza się swobodnie. Czyli metoda okazała się zgoła cudem! Nawet nie trzeba udawać się do Lourdes czy Częstochowy, w których komisje lekarskie ogłaszają przecież nie wyjaśnione z punktu widzenia współczesnej wie- dzy przypadki uzdrowień. Nie wie się jednak o tym, iż wiele w ten sposób "cudownie" wyleczonych publicznie pacjentów przez uzdrowicieli miało chorobę na tle psychogennym, a nie organicznym. Na przykład nerwica histeryczna potrafi przybierać postacie bardzo wielu różnych schorzeń typowo so- matycznych: ślepotę, głuchotę, niedowłady, parestezje itd