Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Ku zniewadze Dzeusa Areiosa nie dość że przybyli tu z bronią, ale nie wahają się wchodzić z nią do Altis ****, a nawet do Świątyni Ojca bogów i ludzi. To już dwudziesta olimpiada za mego żywota, ale wolałbym jej nie dożyć. — Nie ważyliby się tego czynić — odrzekł Demostenes: — gdyby nie czuli poparcia tyrana. To on zburzył nasz odwieczny ład, by swój wprowadzić, a to są jeno skutki. — To prawda, ale i my nie jesteśmy bez winy. Gdy ongiś Kserkses zażądał od Hellady ziemi i wody, choć i wówczas znaleźli się zdrajcy i służalcy, reszta okazała dość męstwa i siły, by się oprzeć żądaniu despoty. A dziś? Gdy Aleksander zażądał uznania go za boga, wiele państw bez sprzeciwu ustąpiło. Bóg nie układa się ze swymi wyznawcami. Ten nakaz powrotu wygnańców to dopiero początek rządów despoty. Etolii, Arkadii, SparcTe i Achai zakazał ludowych zgromadzeń. To już nie mieszanie się w ich wewnętrzne sprawy, ale w ich ustrój. Na równi z barbarzyńcami mamy być jedną więcej satrapią odnowionego państwa perskiego. Nawet nie satrapią, ale jej częścią, a władzę nad Hellenami sprawować będzie Antypater, który nami gardzi i nienawidzi nas. Wylew goryczy starca przerwał Demostenes mówiąc: — Może zbyt czarno patrzysz na rzeczy, czcigodny. Ateny jeszcze się nie ugięły. Sparta, Arkadia i Achaja więcej niż inne państwa mają powodów, by sprzeciwić się samowoli. Tym bardziej Etolia. Dla niej powrót wygnanych Oiniadów to nie tylko groźba WielŁ budynek, w którym odbywało się zgromadzenie prytaneion (z gr.) iej Rady hellanodik (z gr.). — sędzia igrzysk olimpijskich n o m o i i 1 (z gr.) — stróż prawa Altis — święty gaj zupełnego przewrotu, ale w odwecie wygnańcy gotowi zburzyć Thermon. Antypater zaś nie jest tak silny, jak się może zdawać, ale o tym mówić przedwcześnie. Starzec pokiwał głową — Jeśli liczysz na Etolię, to przeliczyłeś się. Mam wieść, choć nie sprawdzoną, że zawarła tajny układ z Antypatrem: za dostarczenie mu wszelkiej żądanej pomocy, on w zamian nie zezwoli na powrót wygnańców. Jak ongiś Filip, helleńskimi rękami dławić będzie helleńską wolność. •—¦ I ta wiadomość nie jest tak zła, jakby się zdato ¦— powiedział Demostenes w zamyśleniu. — A czy prawdziwa, przekonamy się po1 ogłoszeniu rozkazu przez Nikanora. — Ja niczego dobrego się nie spodziewam, ale nie dziw się. Dla mnie igrzyska są zwierciadłem Hellady. Ongiś były pokazem jej tężyzny i piękna. A dziś? Oto cała jej tężyzna — wskazał widny z dala obóz najemników nad Alfejosem — gotowa zwrócić się przeciw każdemu za pieniądze, tymczasem przeciw swoim, popierając przez to roszczenia tyrana. A zawodnicy? Spójrz na posągi dawnych olimpioników, na postaci zdobiące tympanony świątyni Dzeusa, którym służyli za wzór. Harmonijne piękno swych młodych ciał nieśli tu ongiś z dalekich stron na własnych nogach, uskrzydlonych żądzą zmierzenia się w szlachetnej walce o wieniec ze świętej oliwki. A popatrz na te zwały mięśni, jadące tu na wozach jak kaleki lub starcy, w otoczeniu trenerów, lekarzy, kucharzy i pośredników w handlu ich ciałami, którzy pielęgnują ich jak ciężko chorych, wydzielają, a nawet próbują ich pożywienia, by ich ustrzec przed otruciem przez współzawodników, bo dobry każdy sposób osiągnięcia zwycięstwa, które oznacza mają- 79 tek. Olimpijska przysięga stała się drwiną z bogów. A widzowie? Na zawody w biegach, skokach i rzutach mało kto się zjawi, bo zakłady bywają niskie i nie ma krwi. Ci, którzy własnej nieskłonni już przelewać, żądni są widoku cudzej. Pięściarstwo, wolne za-" pasy zawsze nią plamią święty stadion, nierzadko wynosi się z niego trupa. Obrzydzenie mnie bierze, gdy wieńczę głowy tych olim-pioników, zeszpecone od uderzeń, z wybitymi zębami, połamanymi nosami, poobrywanymi uszami. To są herosi dzisiejszej Hellady! Demostenes z ukrywanym zniecierpliwieniem słuchał wylewu goryczy starca. Nie przyjechał tu, by oglądać zawody. Myślą pracował już, jak wykorzystać wiadomość o układzie Antypatra z Etolią. Jeżeli prawdziwa, to oznacza, że Antypater spodziewa się odwołania ze stanowiska wielkorządcy, a ustąpić nie zamierza, zapewne obawiając się losu Parmeniona. W tym położeniu śmierć Aleksandra byłaby na razie nie w porę, tym bardziej że zawiadomienie go o skierowanym przeciw niemu układzie powia-no go przychylnie do Aten usposobić. Demostenes wolałby przed ogłoszeniem zarządzenia rozmówić się z Nikanorem, ale nie było go jeszcze w Olimpii, a zjazd dopiero się rozpoczynał. Należało szybko zająć najdogodniejsze miejsce pod obóz na zalesionym stoku Wzgórza Chronosa, u którego stóp leżał święty okręg. Drzewa chroniły przed palącymi promieniami słońca, do studni kilkadziesiąt kroków, nie trzeba chodzić do Alfejosu, którego wody uszczuplone długotrwałą suszą, na dobitkę zanieczyszczone były przez gromady kąpiących się, pojone i pławione bydło ofiarne i konie wyścigowe; na stadion niedaleko, a przede wszystkim do prytaneion, gdzie każde poselstwo zgłaszać musiało swe przybycie. Zbliżała się trzecia pełnia po letnim przesileniu, a z nią dzień rozpoczęcia igrzysk. Tłumy rosły z każdym dniem, poselstwo Eto-lii jednak nie przybywało, co zdało się potwierdzać zawarcie przez nią tajnego układu. Nie przybywał też Nikanor, zapewne zamierzając zjechać dopiero na zakończenie igrzysk, by uniknąć nagabywań. Wielu czekało na niego i zawody rozpoczęły się, nie budząc zwyczajnego zainteresowania. Demostenes wcale nie bywał na stadionie. Sam cherlawy, nie lubił oglądać cudzej sprawności, a mierził go widok krwi. Nato- 80 miast przed rozpoczęciem zawodów i po ich ukończeniu wałęsa! się wśród tłumów, nasłuchując rozmów